Traf Online
Oglądaj i graj!!!
Podwajamy wyścigowe emocje!
Zaloguj się na TrafOnline.pl już teraz!

Aktualności

Tor Służewiec

W Emiratach już mnie znają

14 kwietnia 2016

Rozmowa ze  Szczepanem Mazurem, najlepszym obecnie polskim dżokejem.

Kiedy wróciłeś do Polski?

W ubiegłą niedzielę. Następnego dnia byłem już w pracy.

Sezon w Zjednoczonych Emiratach Arabskich zakończył się ledwie kilka dni wcześniej, więc chyba nie miałeś za dużo czasu na odpoczynek?

To prawda, bowiem dzień przed powrotem do Polski ścigałem się jeszcze w Chinach, gdzie organizator gonitw na głównym torze w Dubaju (Meydan) zorganizował specjalny dzień wyścigowy. Zaproszeni byli tam dżokeje ścigający się w Zjednoczonych Emiratach Arabskich oraz Katarze.

Jak ci się ścigało w tak egzotycznym miejscu?

Dobrze. W pięciu startach raz wygrałem, raz byłem trzeci i raz piąty.

A jak oceniasz cały swój sezon w ZEA w porównaniu z poprzednim?

Pracowałem w tej samej stajni, ale tym razem jeździłem już na naszych koniach na pierwszą rękę. To już spory krok naprzód. Oprócz tego coraz chętniej zapisują mnie do wyścigów inni trenerzy. Generalnie, moje wyniki oceniam dobrze, ale nie bardzo dobrze. Głównie dlatego, że zdołałem odnieść tylko trzy zwycięstwa, natomiast sukcesów mniejszej rangi było sporo. Za takie uważam odegranie pewnej roli w wyścigach i zajmowanie płatnych miejsc. To mi się udawało znacznie częściej niż w poprzednim roku. W minionym sezonie jedenaście razy byłem drugi, zająłem też trzynastokrotnie trzecie i tyle samo razy czwarte miejsce. Łącznie w 55 wyścigach na 140 jazd mieściłem się w pierwszej piątce, co uważam za solidny wynik w takiej konkurencji i licznych stawkach, jakie najczęściej rywalizowały w poszczególnych biegach. Reasumując, ścigałem się więcej i zdecydowanie częściej miałem konie, które liczyły się w gonitwie. Na wyróżnienie zasługuje fakt, iż dwukrotnie udało mi się wywalczyć czwarte miejsce w gonitwie rangi G1 dla koni czystej krwi arabskiej.

Czy coś jeszcze zmieniło się w porównaniu z twoim poprzednim pobytem w Emiratach?

Zasadniczo wszystko wyglądało podobnie. Na pewno bardzo mnie cieszy, że już nie byłem anonimowy na torach w ZEA. Ludzie związani z wyścigami już mnie rozpoznawali i zdecydowanie chętniej i sympatyczniej rozmawiali. W ub. roku podchodzili do mnie z dużą rezerwą. Jeśli chodzi o sam pobyt, to nadal małym problemem jest brak możliwości oderwania się od pracy, bo nie można tam pójść na miasto, nie ma zbyt wiele miejsc,  zwłaszcza dla przyjezdnych,  gdzie można się wybrać po pracy.  W tym roku było mi jednak o wiele sympatyczniej i raźniej, bowiem niemal przez cały sezon przebywała ze mną moja dziewczyna.

Po powrocie do Polski czekają cię nowe wyzwania, ponieważ przeniosłeś się do innej stajni. Czy wobec tego planujesz ponowny wyjazd do Zjednoczonych Emiratów Arabskich?

Zgadza się, przede mną nowe wyzwania. Zakończyłem współpracę z trenerem Adamem Wyrzykiem i od ubiegłego tygodnia pracuję w stajni Macieja Jodłowskiego. Umówiony jestem jednak tak, że jesienią ponownie wyjadę w to samo miejsce. Prawdopodobnie również po Wielkiej Warszawskiej. Współpraca z Maciejem Jodłowskim nie będzie dla mnie zupełną nowością, bo w poprzednich sezonach często startowałem na trenowanych przez niego koniach i odnosiłem na nich sporo zwycięstw. Pod względem wyścigowym znamy się więc bardzo dobrze. Teraz będę mógł się wykazać u niego również jako dżokej stajenny. Oczywiście, w miarę możliwości będę dosiadał także koni innych trenerów, jeżeli zaproponują mi dosiady.

Bardzo dziękujemy za rozmowę.

Rozmawiał Piechur