Aktualności
Świetny sezon Trenera Roku 2021
Rozmowa z Krzysztofem Ziemiańskim, Trenerem Roku 2021.
Jaki był dla Ciebie rok 2021? Wchodząc w ten sezon wiedziałeś, że masz dobre konie, to na pewno, ale czy wiedziałeś, ale czy spodziewałeś się takich sukcesów?
Na pewno miałem duże oczekiwania jeżeli chodzi o ten sezon. Wiązało się to też z dużą ilością pracy, bo żeby zrealizować swoje plany to trzeba się w to bardzo zaangażować i temu poświęcić. I tak też się stało, że rzeczywiście ten sezon był bardzo udany, jeśli chodzi o wyniki. Jednak to nie przyszło samo, trzeba było włożyć wiele pracy. Ten sezon dał mi się we znaki. Musiałem dać z siebie 120%. Niemniej jednak jest to praca przyjemna, wynikały z niej sukcesy i nie narzekam, że było jej tak dużo. Wygraliśmy wiele znaczących gonitw. Można powiedzieć, że wszystkie zaplanowane gonitwy pozagrupowe, które były u nas rozegrane w tym sezonie udało nam się zdobyć. Do tego doszły jeszcze starty zagraniczne, które także były udane. Trzy razy wystartował Night Tornado, dwa razy Timemaster. Poza słabszym startem Timemastera w Paryżu, to wszystkie inne były naprawdę dobre. Dobrze, że sezon dobiega końca. Nie ukrywam, że trochę go odczułem przez ilość koni, którą do niego przygotowywałem. Teraz czekają przygotowania do kolejnego. Cały sezon zaliczam do udanych, zakończył się on dobrze.
Powiedziałeś, że to wymaga ogromnego zaangażowania. Czego to wymaga od trenera i co masz na myśli przez zaangażowanie?
Jeśli chodzi o mnie, to wymagało to dużej koncentracji i planowania każdego miesiąca startów i pracy koni, ale też zaangażowania od załogi. Uważam, że w dużej mierze jest to zasługa tego, że mamy bardzo zgraną ekipę, która dawała z siebie więcej niż powinna i to bez przymusu z mojej strony. Wszyscy wiedzieli, że pracujemy na wspólny sukces. Olbrzymi wkład w ten sezon miał mój koniuszy, który jest z nami od zeszłego roku. Jest to człowiek, dzięki któremu mogę spokojnie spać, bo wiem, że wszystko będzie dopilnowane. Logistycznie bardzo pomogła mi Marianna Surtel, która zajęła się rozplanowaniem wszystkich wyjazdów. Ważne jest, żeby zespół był zgrany i żeby wszyscy pracowali z przyjemnością na wspólny sukces.
Mówisz o pracy swojej i reszty załogi, ale na sukces składa się jeszcze więcej osób. Jeździec, który dosiada konia oraz właściciele, którzy muszą Ci zaufać i z Tobą współpracować.
Bardzo ważne jest to, aby właściciele zaufali mi i powierzyli swoje konie. Ważny również jest brak nieporozumień między nami i aby pozwolili mi oni realizować plan, który ustaliłem. Dżokeje są nie mniej ważni. To oni na tych koniach jadą i muszą wykonać swoją pracę też według ustalonych założeń. Wynika to też z doboru koni i jeźdźców – muszą się zgrać. U Petita, Timemastera oraz Night Tornado ta potrzeba odpowiedniego jeźdźca jest bardzo widoczna.
Powiedziałeś o Night Tornado. Ten koń koncentruje sporo uwagi. Jaki on jest? Jaka jest z nim praca na co dzień?
Nie biegał wiele w tym sezonie, ale biegł we wszystkich najwyżej dotowanych wyścigach. Zawsze wychodzę z założenia, że jeśli już jest tak wybitny koń to trzeba go bardzo szanować i oszczędzać, bo ma on tylko jedno zdrowie. Jeżeli już startujemy, to w znaczących gonitwach, żeby nie forsować go w tych mniej istotnych dla jego kariery. Night Tornado biegał tylko sześć razy w tym sezonie. Trzy razy w Polsce – w Nagrodzie Prezesa Totalizatora Sportowego, w Nagrodzie Golejewka – na rozgrzewkę oraz w Wielkiej Warszawskiej. Te trzy gonitwy wygrał. Natomiast zagranicą też miał trzy starty, gdzie zajął pierwsze, drugie i trzecie miejsce. Były to wyścigi bardzo prestiżowe. Tornado jest pierwszym koniem pełnej krwi trenowanym w Polsce, który wygrał gonitwę Listed we Francji. W Bratysławie przegrał tylko o nos, ale był to mój błąd, ponieważ nie znałem go jeszcze zbyt dobrze. Nie wiedziałem, jak zniesie podróż, co zaważyło na wyniku. Tornado lubi podróżować sam, to indywidualista, który nie lubi jak ktoś mu przeszkadza.
Natomiast Timemaster miał więcej startów. Startował 7 razy, z czego 5 wygrał. Był pierwszy w gonitwie Scottish Rifla w Bratysławie, a w Paryżu trochę przeceniliśmy jego możliwości, mimo że bardzo dobrze się czuł. Miał niekorzystny numer startowy, z którym ciężko jest dopasować taktykę. Dodatkowo trafił na bardzo mocną stawkę, ale zasłużył on na ten wyjazd, ponieważ cały sezon spisywał się on bardzo dobrze. Teraz ma trochę odpoczynku i wolnego.
Night Tornado Timemaster
Night Tornado przyniósł Ci sukces, którego jeszcze nie miałeś na swoim koncie. Jakie to wiąże ze sobą emocje?
Tornado wszyscy bardzo lubią. Bo oprócz tego, że jest dobrym koniem, to jest miły, piękny i ma cudowny charakter. Każdy kto z nim przebywa ma to samo wrażenie. Stefano, gdy przychodził się na nim przejechać to mówił, że jest niesamowitym koniem. Tak samo mówi jeździec, który jeździ na nim na co dzień. Ten koń robi to, co człowiek wymaga. Nie nosi się, nie spieszy, na wszystko się zgadza. Dodatkowo ma świetne pochodzenie. Jest bardzo wartościowy, nie tylko już jako koń wyścigowy, bo z tą krwią, którą posiada jest naszym skarbem narodowym. Ogiera z takim pochodzeniem w Polsce nie mamy. A nawet jeśli jest, to bez kariery. Mam nadzieje, że w przyszłości zostanie on wykorzystany w hodowli. To koń olbrzymiej wartości i czasami sobie myślę, że strach do takiego konia do boksu wchodzić (śmiech). Na co dzień traktuję go tak jak każdego innego konia. Jest prosty w obsłudze, nigdy nie pozwoliłem, żeby ktoś mu wypaczył charakter.
Ile lat już jesteś trenerem?
No, już bardzo długo (śmiech), ponad 30. Jako trener pracuję 30 lat, natomiast trenuję konie już 37. Kiedyś było tak, że zanim zostało się trenerem był okres aspirantury i te poprzedzające 7 lat miałem okazję uczyć się u najlepszych trenerów, którzy mieli bardzo dobre konie. Czasami też miałem okazję trenować te konie, bo moja rola polegała na tym, że gdy trener wyjeżdżał, to wtedy ja go zastępowałem. Wygrane wyścigi nie szły na moje konto, ale miałem możliwość pośrednio uczyć się na błędach.
Jako trener z takim stażem, jakie masz teraz marzenie?
Chciałbym przeżyć jak najwięcej chwil z tymi dwoma końmi, które posiadam obecnie. Są to konie klasy europejskiej i chciałbym zobaczyć, jak będzie wyglądać podróżowanie z nimi oraz starty w dużych wyścigach. Jeśli chodzi o Timemastera to trochę nieudany był występ z Paryża, ale nie rezygnujemy i w przyszłym roku lepiej zaplanujemy jego starty. Może nie na milę, a na trochę dłużej, żeby nie startować z typowymi milerami. Natomiast jeśli chodzi o Tornado, to wyścig rangi G jest bardzo prestiżowy, nie tylko dla trenera z Polski. To jest moje marzenie, żeby przygotować tego konia i w takim wyścigu wziąć udział. Wspominałem na wiosnę i w lecie, że jest to koń niedojrzały, dlatego na przykład Derby nie były dla niego udane. Ale on idzie cały czas do przodu, cały czas się rozwija i jestem przekonany, że w przyszłym sezonie będzie jeszcze lepszy. Nie wiadomo jak daleko sięgnie jego kariera i jak wielkie są jego możliwości. Jest to koń z Polski, ale krew ma taką samą, jak konie biorące udział w największych wyścigach w Europie.
Czujesz się zwycięzcą?
Czuję się spełniony. W tym sezonie naprawdę się nasyciłem tą radością wynikającą ze startów wielu koni, nie tylko tych dwóch. Wiem o tym, że możemy próbować sił wszędzie. To nie jest tak, że nasze konie, nasz trening, nasze możliwości są gorsze niż te, które są na zachodzie. To jest kwestia pieniędzy i koni. Oni mają większe możliwości finansowe, kupują droższe konie, ale nie przekłada się to na wynik. Często te konie przegrywają z naszymi. Jest takie trafne powiedzenie, że koń nie wie ile kosztował (śmiech).