Traf Online
Oglądaj i graj!!!
Podwajamy wyścigowe emocje!
Zaloguj się na TrafOnline.pl już teraz!

Aktualności

Tor Służewiec

Ścigałem się na pięciu torach ZEA

16 kwietnia 2015

Rozmowa z dżokejem Szczepanem Mazurem

Kiedy wróciłeś do Polski?

Niedawno. Na początku ub. tygodnia przyjechałem do rodziny. Do ośrodka treningowego w Podbieli wróciłem prosto na przedsezonowy przegląd koni, w sobotę.

Jak to się stało, że miałeś okazję wyjechać do wyścigowej stajni w Zjednoczonych Emiratach Arabskich?

Taka okazja trafiła się dzięki współpracy z Maciejem Malinowskim. Trener wyścigowej stajni z ZEA poszukiwał dżokeja. Ta informacja trafiła do Macieja Malinowskiego, a on polecił mnie. Udało się uzgodnić wszystkie szczegóły i po Wielkiej Warszawskiej, kiedy sezon na Służewcu powoli ma się już ku końcowi, mogłem wyjechać. Jestem wdzięczny trenerowi Adamowi Wyrzykowi, że zgodził się na to.

Gdzie dokładnie znajdowała się stajnia, w której pracowałeś?

W Al Ain, blisko granicy z Omanem. To miejscowość oddalona o ok. 130 km od Dubaju. Podobna odległość jest do Abu Zabi.

Jakie panują tam warunki klimatyczne i jak wygląda życie w takim miejscu?

Jest bardzo sucho i gorąco. Na początku mojego pobytu w ZEA, czyli w drugiej połowie października temperatura w dzień dochodziła do 45 stopni Celsjusza i naprawdę trudno było to wytrzymać. W kolejnych miesiącach w ciągu dnia termometr wskazywał zazwyczaj 30-40 stopni. Oczywiście takie warunki sprawiają, że pracę w stajni kończy się przed godziną 10 rano, kiedy jeszcze nie ma największego upału. Później jest czas na odpoczynek, bo w godzinach południowych i popołudniowych przebywa się w klimatyzowanych pomieszczeniach. Dopiero wieczorem budzi się życie. Jeśli chodzi o warunki mieszkaniowe, to miałem własny pokój. O jedzenie trzeba było zadbać samemu. W czasie największego upału odpoczywałem po pracy i korzystałem z internetu. Wieczorami zazwyczaj nigdzie nie wychodziłem, ponieważ nie miałem towarzystwa. Można powiedzieć, że było trochę nudno. Oczywiście są tam centra handlowe, kina, czy pływalnie, ale tam też raźniej iść z kimś.

W takich warunkach chyba nietrudno utrzymać potrzebną dżokejowi niską wagę?

Wręcz przeciwnie. Było bardzo ciężko. Kiedy jest tak sucho, bardzo chce się pić. Nawet nie jedząc dużo, przybierałem na wadze. Niestety, często musiałem się wyważać na 53-54 kg. Dużo mnie to kosztowało.

Ile koni mieliście w stajni, kto w niej pracował i gdzie odbywały się wyścigi?

Na początku, kiedy przyjechałem, w stajni trenowało około 25 koni czystej krwi arabskiej. Później ta liczba stopniała. Było sporo kontuzji, bowiem prywatny tor treningowy jest niezwykle twardy. W tym roku ma być modernizowany. Ludzi do pracy było sporo, zazwyczaj jeździliśmy tylko po 2-3 przejażdżki. W stajni zatrudnieni są przeważnie obcokrajowcy, głównie Hindusi i Pakistańczycy. Ludzie z biedniejszych rejonów świata. Ta taka tania siła robocza, bowiem właściciele, chociaż biedni nie są, oszczędzają na czym tylko mogą. W wyścigach ścigają się przede wszystkim Europejczycy. Miejscowi są głównie właścicielami i kibicami. Spośród dżokejów tylko jeden był stamtąd. Częściej spotykani są trenerzy rodem z krajów arabskich, chociaż w czołówce jest sporo szkoleniowców zagranicznego pochodzenia. Tym razem czempionem został jednak Musabah Al Muhairi.
Wyścigi w ZEA odbywają się na pięciu torach – jeździłem na wszystkich. Oczywiście najważniejszymi są: Meydan w Dubaju oraz hipodrom w Abu Zabi. W naszej miejscowości, Al Ain, także był tor wyścigowy. Wyścigi odbywają się zazwyczaj trzy razy w tygodniu. Najczęściej w czwartki na Meydan, piątki lub soboty w Abu Zabi i w ciągu tygodnia lub niedzielę na innych torach. W Zjednoczonych Emiratach Arabskich popularne są również wyścigi wielbłądów. Bywają nawet wyżej dotowane niż normalne wyścigowe mityngi.

Czy wasza stajnia zaliczała się do czołówki? Jak była twoja pozycja w ekipie i jakimi sukcesami możesz się pochwalić?

To nie była zbyt duża stajnia. Właściciel też nie należał do grupy tych najbardziej zamożnych szejków, więc i konie przebywające u nas, to nie była najwyższa światowa półka. Chociaż trener poszukiwał dżokeja, to nie od razu mi zaufał. Początkowo sadzał przede wszystkim dżokeja, z którym współpracował w poprzednim sezonie. Mnie zapisał dopiero do wyścigu podczas trzeciego mityngu, w listopadzie.

Myślę, że zaprezentowałem się z niezłej strony. Udało mi się wygrać trzy biegi w ZEA i jeden w Omanie. Nasze konie nie były raczej zaliczane do grona faworytów, więc ten wynik można uznać za pozytywny. Dużym osiągnięciem jest fakt, że mogłem wziąć udział w wielkim wyścigu Dubai Kahayla Classic, rozgrywanym podczas jednego z najwyżej dotowanych mityngów na świecie, Dubai World Cup. To wspaniałe przeżycie, a sama gala i atmosfera tego dnia jest niezapomniana. To wielkie święto.

Cieszę się z tego, że również inni trenerzy dawali mi szanse, dzięki czemu mogłem pojechać w blisko 70 gonitwach. To ważne, bo może w przyszłości będę mógł liczyć na dosiady na ich koniach.

Zamierzasz tam wrócić?

Wstępnie umówiłem się już, że wrócę do tej stajni na kolejny sezon. Nie wiem jeszcze, kiedy dokładnie, możliwe, że podobnie, jak w tym roku.

Jakie są twoim zdaniem największe korzyści z tego wyjazdu?

Podszkoliłem się z pewnością w języku angielskim, ponieważ przede wszystkim w ten sposób mogłem się porozumiewać ze współpracownikami. Nawiązałem też trochę kontaktów z zagranicznym dżokejami i trenerami. Najważniejsze chyba jest doświadczenie, jakie mogłem zdobywać. Spotkałem wielu świetnych jeźdźców, zwłaszcza podczas mityngu Dubai World Cup. Byli tam przecież tacy światowi dżokeje jak Christophe Soumillon, Ryan Moore, Richard Hughes, czy Paul Hanagan. Obserwując ich również można się wiele nauczyć. Ponadto miałem okazję ścigać się przede wszystkim na torach piaskowych, co było nowością. Wyścigi wyglądają nieco inaczej. Nie ma tam szachów, tylko każdy daje z siebie wszystko. Słabsze konie odpadają, lepiej przygotowane i silniejsze walczą o zwycięstwo. Wierzę, że poprawiłem mój styl jazdy.

Bardzo podobało mi się, że po każdej gonitwie, nawet najniższej rangi, zwycięzcy robią rundę honorową przed publicznością, a zwycięzcy są fotografowani na specjalnym podeście . To bardzo miłe.

Powiedz jeszcze, jakie są twoje plany, jeśli chodzi o sezon 2015 w Polsce?

Razem z trenerem chcemy walczyć o czempionaty. Mam też nadzieję, że naszej ekipie uda się wygrać kilka ważnych, prestiżowych gonitw, ponieważ mamy kilka mocnych koni. Na pewno będziemy walczyć.

Gratulujemy rozpoczęcia międzynarodowej kariery i bardzo dziękujemy za rozmowę.

Rozmawiał: Piechur