Aktualności
Salih Plavac: Nowy rozdział, nowe barwy
Państwo Sabina i Salih Plavacowie rozpoczęli swoją przygodę z końmi wyścigowymi niemal 15 lat temu. Pierwszą wielką gwiazdą biegającą w ich barwach był niewątpliwie Golden Tirol, triumfator Derby Austrii i zdobywca siedmiu nagród kat. A. W kolejnych latach znakomicie, również na arenie międzynarodowej, biegał sprinter Exciting Life. W 2019 r., wraz z trenerem Piotrem Piątkowskim, fetowali swój największy sukces na polskiej arenie – Wielką Warszawską wygrała ich własności Pride of Nelson. W tym roku Salih Plavac uzyskał licencję trenerską i rozpoczął przygodę w nowej roli.
Jak to się stało, że po kilkunastu latach w roli właściciela, zdecydował się pan zostać także trenerem?
Od pewnego czasu prowadzimy stadninę i mamy tu naprawdę dobre warunki. W ciągu ostatnich dwóch lat trafiały tu nasze konie ze Służewca, które doznały kontuzji lub miały inne problemy zdrowotne. Dochodziły tu do siebie, a gdy już miały się dobrze, zaczynałem z nimi pracować. Ten klimat i warunki wyraźnie im służyły. Po treningach mogły przebywać na padokach, były zrelaksowane. Nauczyłem się jeździć konno, naprawdę mnie to wciągnęło. Moja praca zaczęła przynosić efekty, konie wracały na tor i wygrywały. Poczułem, że ma to wszystko sens. Wywołało to u mnie przypływ energii i adrenaliny. Niezwykle mi się to spodobało i postanowiłem podjąć nowe wyzwanie. Zrobiłem papiery trenerskie i w tym roku rozpocząłem nową przygodę! Przy okazji dodam, że po 15 latach zmieniliśmy także barwy stajenne – obecnie stajnia Plavac Racing ma niebieskie barwy, które są dokładnie nawiązaniem nazwiska, znaczącego właśnie „niebieski”. Jeszcze do tej zmiany do końca nie przywykłem i trudno było mi odnaleźć moje konie w programie wyścigowym na pierwszą dwudniówkę sezonu!
Jakie u państwa panują warunki do hodowli i treningu koni?
W pewnym momencie, około 2 lat temu, mieliśmy tu aż 27 matek stadnych i 4 ogiery. Teraz znacznie zredukowaliśmy tę liczbę, bo to ogrom pracy i jeszcze większe koszty. Teraz bardziej chcemy rozwijać bazę treningową. Zdecydowaliśmy, że pozostanie 5-6 klaczy hodowlanych i 2 ogiery. Stajnia stricte wyścigowa jest w trakcie powstawania. Będzie w niej 30 boksów. Około 8 koni przebywa na Służewcu pod okiem moich ludzi – będą one podlegać rotacji, tzn. od czasu do czasu wrócą tutaj, a tam pojadą inne.
Jeśli chodzi o warunki treningowe, to mamy też do dyspozycji kilka torów. W zimie idealnie sprawdza się najmniejszy z nich, o długości około 200 m. Mamy do niego bardzo blisko i mogliśmy na nim pracować właściwie cały rok. Był dosłownie jeden dzień, w którym mróz był tak duży, że odpuściliśmy, bardziej z uwagi na ludzi. To także dobre miejsce do wstępnego przygotowywania koni wracających po kontuzji.
Nieco dalej mamy tor około 700-metrowy oraz duży, okrągły o obwodzie 2100 m. Ponadto wykorzystujemy jeszcze jedną trasę, o długości 1350 m, biegnącą trochę pod górkę. Ekipa miejscowa składa się z piątki jeźdźców, dwóch osób porządkowych oraz jednej, przychodzącej specjalnie na karmienie. Na Służewcu mam trójkę ludzi zajmujących się końmi akurat tam przebywającymi.
Nawiązał pan stałą współpracę z jakimś dżokejem?
Na stałe nie pracuje u mnie żaden dżokej. Będę dobierał jeźdźców w zależności od ich dostępności, jednak pierwszeństwo będzie miał czeski dżokej Martin Srnec. Jest on umówiony z Krzysztofem Ziemiańskim, ale gdy będzie dostępny, to jemu zaproponuję jazdy w pierwszej kolejności. W poprzednich latach nasza współpraca układała się dobrze.
Przejdźmy zatem do najważniejszego tematu – koni. Na które pan najbardziej liczy?
Podchodzę do najbliższego sezonu na spokojnie. Trenuję własne konie, więc nie mam szczególnej presji na wyniki. Najważniejsze dla nas, żeby wszystkie były zdrowe, biegały regularnie, a trening w nowych warunkach stawał się coraz bardziej efektywny. Nie planuję, żeby zaliczyły jakąś dużą liczbę startów.
Zaletą stajni jest dobrze zbilansowana stawka. Łącznie zgłosiłem do sezonu 35 folblutów. Jest wśród nich ciekawa siódemka koni starszych, 13 trzylatków oraz piętnastka dwulatków. Wszystkie, z wyjątkiem wracającego teraz po kontuzji Bullet Boya, przepracowały całą zimę i wydają się dobrze przygotowane.
Jeśli chodzi o „starszyznę” to są folbluty o dużych możliwościach, które w przeszłości ścigały się na dobrym poziomie, aczkolwiek każdy z nich miał jakieś przejścia zdrowotne. Design, Blue Connoisseur, Tribunal, czy Dark King są już uznaną marką. Wspaniale prezentujący się Mukhadar miał pęknięte kopyto i niestety nie startował w wieku czterech lat. Jest już dobrze, pracuje od 16 styczna na pełnych obrotach i mam nadzieję, że wkrótce zobaczymy go na służewieckiej bieżni.
A jak ocenia pan rocznik derbowy reprezentujący stajnię Plavac Racing?
Na razie trudno mi ocenić te konie, nie mając porównania z rywalami ze Służewca. Mam kilka fajnych trzylatków, ale na razie jeszcze nie znalazły się w czołówce. Do Derby zgłosiłem dwa ogiery – Bat Eatera oraz Poet’s Preema. Uważam je za dystansowe konie, stąd taka decyzja. Najbliższe starty pokażą, czy mają szanse zaistnieć w rywalizacji z czołówką rocznika.
W dobrych stawkach w wieku dwóch lat ścigała się Best Life, córka zwyciężczyni Wiosennej Black Pantery. Nie jest to jednak raczej koń na dłuższe dystanse. Wyjdzie do startu nieco później, ponieważ wyglądała już znakomicie, ale ostatnie mrozy spowodowały, że dostała zimowego włosa. Teraz wraca do formy, nie będę się z nią zbytnio śpieszył.
Jak prezentuje się grupa dwulatków?
Podoba mi się. W tej chwili przynajmniej dziesiątka pracuje na treningach bardzo dobrze. Z całej piętnastki zdecydowana większość to konie naszej hodowli. Mamy dwa konie importowane z zagranicznych aukcji i na chwilę obecną one nieco się wyróżniają. Prawdopodobnie będą wcześniejsze. To klaczka po francuskim Zaraku oraz ogierek po Maxiosie. Oprócz tego mamy jeszcze Jugoslava, zakupionego z hodowli pana Krzemińskiego (po naszym og. Exciting Life) i dwunastkę wyhodowaną przez nas – potomstwo Exciting Life, Golden Tirola, Daredevila, Arithmancera oraz Orient Rocka.
Dziękuję za rozmowę i życzę udanego debiutu w roli trenera.