Traf Online
Oglądaj i graj!!!
Podwajamy wyścigowe emocje!
Zaloguj się na TrafOnline.pl już teraz!

Aktualności

Tor Służewiec

Myślałam, że już nigdy nie będę pracować przy koniach

23 kwietnia 2015

Rozmowa z Karoliną Kamińską, która w niedzielę wygrała 10. gonitwę w karierze i uzyskała tytuł starszego ucznia.

Gratulacje, spodziewałaś się takiego początku sezonu?

Absolutnie nie! I chyba niewiele osób się spodziewało, ponieważ nawet w stajni Wierzbin nie był uważany za faworyta. W poprzednich sezonach słabiej wypadał w pierwszym starcie po przerwie zimowej. Ale bardzo się cieszę, że akurat na nim udało mi się wygrać po raz dziesiąty, ponieważ dużo jeździłam na tym koniu w ub. roku i już raz poprowadziłam go do zwycięstwa. Przyznaję jednak, że przewidywałam, iż ten sukces odniosę raczej na Hiszpanie.

IMG_0405

Oba to araby.

Przy moich warunkach fizycznych, a więc niedużym wzroście, zdecydowanie łatwiej mi się jeździ na koniach czystej krwi. W przypadku folblutów, zwłaszcza tych bardziej rosłych, czasem brakuje mi długich ramion. Mam też dużą sympatię do koni arabskich, a Hiszpan to jeden z moich ulubieńców. Drugim jest czteroletni Mufid.

Większość trenerów i jeźdźców kontynuuje rodzinne tradycje związane z końmi wyścigowymi. Jak jest w twoim przypadku?

Nikt z moich najbliższych krewnych nie był związany z tą dyscypliną. Na wyścigi trafiłam w wieku 14 czy 15 lat. Wtedy przychodziłam na przejażdżki do trenerki Anny Nieory-Tchkuaseli. Uczęszczałam wówczas do Technikum Hodowli Koni w Piasecznie. Często dojeżdżałam stamtąd na rowerze, żeby zaoszczędzić na biletach. Na torze, w zamian za pracę w stajni, mogłyśmy z koleżanką jeździć na koniach. Po raz pierwszy pojechałam w wyścigu w 2001 r.roku na klaczy Go Go, trenoanej przez Małgorzatę Łojek. Później przychodziłam na treningi w stajni Macieja Janikowskiego. Następnie na siedem lat wyjechałam do pracy do Newmarket.

Chciałaś poznać wielki wyścigowy  świat?

Wyjechałam głównie z powodów finansowych. Brakowało mi pieniędzy na naukę, bo zaczęłam studiować dziennikarstwo. Trafiła się okazja wyjazdu do Anglii, ponieważ moja znajoma wyjeżdżała tam do pracy. Poprosiłam ją, żeby zorientowała się, czy nie szukają może kolejnej osoby do pomocy. I pojechałam. Początkowo miał być to wyjazd na trzy miesiące, żeby zarobić trochę pieniędzy, ale zmienił się w siedmioletni pobyt w Anglii. Przez ten okres pracowałam u kilku trenerów, m. in. Jarvisa, Walla, Britaina, czy, pod koniec, w topowej stajni Michaela Stoute’a.

Dlaczego postanowiłaś wrócić?

Miały na to wpływ dwa bardzo poważne wypadki, jakie mnie dotknęły. Wszystko stało się w ciągu krótkiego okresu czasu. Najpierw poważnie się poturbowałam. Miałam połamaną miednicę i problemy z dolnym odcinkiem kręgosłupa. Była to poważna sprawa, ale kiedy już się pozbierałam się po tym urazie, wróciłam do stajni. Zaledwie sześć tygodni później, jeden z koni kopnął mnie w twarz. Musiałam przejść operację rekonstrukcji twarzoczaszki. Wtedy myślałam, że już nigdy nie będę pracować przy koniach i wróciłam do Polski. Jednak ciągnie wilka do lasu…

I trafiłaś ponownie na Służewiec…

Może nie od razu, ale w końcu przyszłam na wyścigi, potem zawitałam do stajni. Wkrótce znów zaczęłam przychodzić na treningi do trenera Macieja Janikowskiego. Po pewnym czasie, kiedy zdecydowałam się, że chcę regularnie brać udział w wyścigach, przeniosłam się do Krzysztofa Ziemiańskiego, który lubi dawać szanse uczniom i zapisywać konie z ulgą wagi. Pracuję tu od trzech sezonów.

IMG_4484

Miałaś już wtedy jakieś zwycięstwa na koncie?

Nie, pierwsze odniosłam właśnie na Hiszpanie, własności trenera Ziemiańskiego.

Niedawno znów miałaś okazję odwiedzić Newmarket.

Odbywało się tam szkolenie dla młodych jeźdźców. Niektórzy byli na podobnym w poprzednich latach, ale dla mnie to była pierwsza tego typu okazja. Cieszę się, że miałam taką szansę, bo dowiedziałam się paru istotnych rzeczy. Chociaż trwało ono tylko 4 dni, to dało mi sporo. Wiem teraz, jak radzić sobie z bólem, który mi czasem towarzyszy, a jest konsekwencją dawnych wypadków. Które partie mięśni powinnam ćwiczyć, żeby udoskonalać swoją technikę i efektywniej wykorzystywać swój organizm. Wskazali nasze mocne strony, a także co należy poprawiać i przede wszystkim jak to robić. Większość adeptów jeździeckich zdaje sobie sprawę ze swoich niedoskonałości technicznych, ale nie zawsze wiemy, jak je poprawiać. Takie wskazówki mogą okazać się bezcenne.

Jakie masz zainteresowania i plany na przyszłość?

Wyścigi to moja największa życiowa pasja, ale nie stanowią głównego źródła utrzymania. Mam zamiar pracować przy koniach tak długo, jak tylko starczy mi sił i zdrowie na to pozwoli. Jednak oprócz pracy w stajni mam własną firmę, która zajmuje się strzyżeniem psów. Prowadzę ją sama i ku mojemu zdumieniu, biznes naprawdę się kręci. Nie spodziewałam się, że będę miała tak dużo chętnych. Praktycznie gdy kończę pracę w stajni, wracam do domu i po chwili przyjmuję pierwszego klienta. Czasem mam ich 6-7 dziennie, a więc mam co robić aż do wieczora.

Skąd pomysł na taki biznes?

Od dzieciństwa kochałam zwierzęta, dzięki czemu zaczęłam zarówno pracę przy koniach, jak i rozkręcałam własny biznes związany z psami. Podczas pobytu w Anglii zrobiłam specjalistyczny kurs.

Bardzo dziękujemy za rozmowę.

Rozmawiał: Piechur