Traf Online
Oglądaj i graj!!!
Podwajamy wyścigowe emocje!
Zaloguj się na TrafOnline.pl już teraz!

Aktualności

Tor Służewiec

Martin Srnec ponownie w Polsce

6 maja 2014

36-letni Martin Srnec urodził się w niewielkim mieście Šumperk. Nauczył się jeździć na koniach należących do jego rodziny, a następnie uczęszczał do szkoły dżokejskiej w Kladrubach nad Łabą. Obecnie jest jeźdźcem dobrze znanym w Europie Środkowej i Wschodniej, ponieważ ścigał się na wielu torach, przede wszystkim w Pradze i Bratysławie. Prestiżowe sukcesy odnosił też na Służewcu.
W 2010 roku wygrał na Infamii Derby i Oaks, a w kolejnym sezonie regularnie ścigał się na warszawskim torze, dosiadając (w ramach kontraktu) koni ze stajni Adama Wyrzyka. Ten rok rozpoczął świetnie – wygrał czterokrotnie w siedmiu startach.

Jak często będzie pan obecny w tym sezonie na Służewcu?

Bardzo często, ponieważ zostałem zatrudniony przez państwa Sabinę i Saliha Plavaców jako dżokej stajenny. Współpracuję z trenerem Grzegorzem Wasążnikiem. Mieszkam teraz w Warszawie, niedaleko Służewca i codziennie dosiadam ich koni na treningach.

A jednak w niedzielę ścigał się pan w Pradze.

Tak, ponieważ dostałem propozycję dobrych dosiadów. W dni wyścigowe, w które nie będę miał zapisów na koniach z naszej stajni, prawdopodobnie będę ścigał się w stolicy Czech lub w Bratysławie. Kilku trenerów, takich jak Václav Luka oraz Zuzana Kubovičová, dla której dwukrotnie wygrywałem Derby Słowacji, często proponuje mi dosiady na ich folbluty. Dostałem oferty na najbliższe trzy weekendy, ale prawdopodobnie nie będę miał możliwości z nich skorzystać. Mam również propozycje jazd w czeskich i słowackich Derby. W tym przypadku sprawa nie jest jeszcze przesądzona.

Także polscy trenerzy chętnie zapisują pana do wyścigów.

Bardzo mnie to cieszy. Nie widzę problemów w dosiadaniu koni z innej stajni. W takim przypadku równie mocno będę dążył do zwycięstwa. Do tej pory wygrałem dwa wyścigi dla państwa Plavaców, dwa dla innych właścicieli, a przed rozpoczęciem sezonu na Służewcu tyleż w Bratysławie. My przygotowujemy tylko 16 folblutów, więc w większości gonitw jestem dostępny.

Co się z panem działo przez ostatnie dwa sezony, od czasu poprzedniej pracy w Polsce?

Przez ten czas pracowałem u czeskich trenerów Tomáša Šatra i dr. Čestmíra Olehli. Jeździłem na różnych torach. Wygrałem między innymi dwukrotnie gonitwę Zlatý Pohár (Listed) w Bratysławie, a w ub. roku także bieg o Nagrodę Konstelacji we Wrocławiu.
Ostatnią zimę spędziłem w Newmarket, pracując w stajni Johna Gosdena. To obecnie jeden z najlepszych trenerów w Wielkiej Brytanii. Mile wspominam ten okres, ponieważ mogłem się przekonać, jak wygląda trenowanie koni na najwyższym światowym poziomie. Zdobyłem cenne doświadczenie zarówno pod kątem jeździeckim, jak i szkoleniowym. Mam licencję trenerską, więc mogłem w pełni wykorzystać ten czas na naukę również tego fachu.
Trenowanie wierzchowców w takiej stajni wygląda zupełnie inaczej niż tutaj. Mimo że jest ich niemal 200, to osób do pracy też jest bardzo dużo. Każdy ma trzy przejażdżki i na tym koniec. Ważne jest jednak to, że trwają one zdecydowanie dłużej niż np. na Służewcu. Jestem bardzo zadowolony z dotychczasowej pracy w Warszawie. Nasza ekipa w Stajni Plavac nie jest liczna, ale w pełni wystarczająca, a efekty są, jak do tej pory, znakomite.

Z którymi końmi wiąże pan największe nadzieje?

Do Derby zgłoszone zostały klacze Dolomiti i Bedrulbudur. Obie oceniam wysoko, ale jest jeszcze zbyt wcześnie, żeby powiedzieć, na co je stać. W przypadku Dolomiti zasadniczym pytaniem jest kwestia wytrzymałości. Czy poradzi sobie na dystansie powyżej 2 km. Bedrulbudur nie została jeszcze sprawdzona w mocnym towarzystwie, a więc nie wiadomo, jaką klasę prezentuje. Pierwszy test przed nią w najbliższą sobotę, ponieważ weźmie udział w dobrze obsadzonym wyścigu o Nagrodę Irandy.

Bardzo dziękujemy za rozmowę.

Rozmawiał Piechur