Aktualności
Maciej Janikowski: Czasem mniej znaczy więcej
Doświadczony i utytułowany trener Maciej Janikowski zajął w ubiegłorocznym czempionacie 7. miejsce z dość wysokim odsetkiem zwycięstw – powyżej 17%. W tym roku przygotowuje podobną, pod względem ilościowem stawkę koni, ale wydaje się ona naprawdę solidna. Zarówno wśród folblutów, jak i arabów można znaleźć kandydatów do wywalczenia cennych treofeów.
– Rzeczywiście, w ostatnich sezonach trenuję już nieco mniej koni, ale prezentują one solidne możliwości, a niektóre z nich osiągają bardzo dobre wyniki – zauważa Maciej Janikowski. – Myślę, że w tej sytuacji nie ma na co narzekać, bo czasem mniej, znaczy więcej. Patrząc przekrojowo na przygotowywaną przeze mnie stawkę, chyba najbardziej może mi brakować dwulatków, ponieważ mam ich szóstkę. Przydałoby się mieć chociaż dziesięć. Starszych arabów też jest garstka, jednak to konie o dużym potencjale i jakości, co powinno zrekompensować niedobór ilościowy. W dalszym ciągu kontynuuję współpracę z dwoma dżokejami, Aleksandrem Kabardovem oraz Aleksandrem Reznikovem, który już wrócił do Polski.
Javan Eagle coraz mocniejszy
W treningu pozostały dwa siedmiolatki, Magnetic oraz Kaszi. Pierwszy z nich powoli patrzy w stronę wyścigowej emerytury. Właścicielka chce znaleźć mu jak najlepszy dom na przyszłość. Póki co jest jednak jeszcze na Służewcu i trenuje normalnie, więc możliwe, że zobaczymy go na bieżni. Jest zdrowy i w dobrej kondycji. W ub. roku miał kilkanaście tygodni przerwy po ciężkim wyścigu w ekstremalnych warunkach. Jesienią wrócił do biegania i radził sobie nieźle. Teraz jest sklasyfikowany w III grupie, więc znajdą się dla niego odpowiednie wyścigi, w których powinien sobie poradzić. Z kolei Kaszi z roku na rok wygląda i czuje się lepiej. Prezentuje się wspaniale i galopuje świetnie. Z optymizmem patrzę na jego kolejne starty.
Koniem o sporych możliwościach jest Javan Eagle. Z dobrej strony pokazał się w pierwszej części ubiegłego sezonu. We wrześniu trafił na niezwykle mocny wyścig i zapłacił za ofensywną taktykę. Dostał więcej odpoczynku. Zastanawiałem się, czy nie zapisać go jeszcze do wyścigu pod koniec sezonu, ale ostatecznie uznałem, że nie ma to sensu. Chyba słusznie, bo przez zimę bardzo się rozwinął, znacząco zmężniał. W tym roku stać go na osiąganie jeszcze lepszych wyników.
Na rzetelnym poziomie biegał Philbert i raczej nic nie stracił ze swoich walorów. Zadowolony jestem także z sezonu w wykonaniu L’Aquilli i Scuti, chociaż sporo startowały, jak na klacze. Pierwsza z nich przebywała przez ponad 2 miesiące na padokach w Mosznej i wróciła w połowie marca. To powinno jej pozwolić zregenerować się psychicznie i fizycznie przed tym sezonem. Scuti przeszła zabieg w zimie i teraz wraca do treningów. Prawdopodobnie zobaczymy ją na torze w lipcu lub sierpniu. Patrząc na suche wyniki nieco słabszy rok miała Magadi, ale też trzeba pamiętać, że była wysoko „zagrana” po sukcesach w wieku dwóch lat. Odnosiła je w polskiej konkurencji i kiedy przyszło jej rywalizować również z importowanymi końmi, było już jej ciężko. Ostatecznie jesienią znów pokazała się z dobrej strony i może w tym roku być jej łatwiej. Kolejną możliwością jest przygotowanie jej do wyścigów płotowych. Taka przyszłość może okazać się interesującą perspektywą dla Midnight Hero – to ogier pozbawiony szybkości, ale potomstwo Gale Force Ten nieźle radzi sobie w tej konkurencji w Skandynawii. Przede wszystkim musi mu jednak dopisywać zdrowie, bo często nękają go niegroźne, ale uciążliwe dolegliwości. Nowym koniem w stajni jest natomiast Nandi. Klaczka od czasu pojawienia się u mnie nabrała trochę masy i nie powinna sobie radzić gorzej niż w przeszłości na krótkich dystansach.
Gryphon szlachetny i utalentowany
Bardzo podoba mi się Gryphon. Przerwa zimowa wpłynęła na niego pozytywnie. Rozwinął się, ale nie jest nazbyt „rozbudowany”. Prezentuje szlachetną budowę i chętnie pracuje. Wygląda, że ma wszystko, czego potrzebuje bardzo dobry koń – odpowiednie wymiary, ambitne serce i świetny charakter. Nie ukrywam, że bardzo w niego wierzę i na niego liczę.
Szczęścia w wieku dwóch lat nie miała Virago Westminster. Była trzykrotnie druga, trafiając na szybsze rywalki. Jej brakowało błysku na krótkich dystansach, dlatego w tym roku powinno jej być zdecydowanie łatwiej. Zrobiła się też „lżejsza”, co też trzeba jej zapisać na plus. Druga z trzyletnich klaczy własności Westminster – Fast Skarmish, późno zadebiutowała. Zdążyła się jednak pokazać z dobrej strony. Rozwinęła się przez zimę i ładnie galopuje. Edagray jako pierwsza wyszła do startu, ale trafiła na niezwykle szybki wyścig, który dużo ją kosztował. Dlatego nie pojawiła się drugi raz na bieżni. Przeszła zabieg. Już trenuje normalnie i niedługo wystartuje. Jeden start ma za sobą również nieduży Lucky Mat. Obawiałem się, czy zdoła ukończyć wyścig w koniach, tymczasem on poradził sobie bardzo dobrze, fajnie finiszował i zajął ostatecznie trzecie miejsce.
Pozostałe trzylatki zadebiutują. Sporo urosła i rozwinęła się Arkoza. Nieźle pracuje Lyudochka. Eclipsis jest bardzo ładną klaczą, ale jeszcze nie do końca wie o co w tym wszystkim chodzi. Najbliższe tygodnie powinny dać nam odpowiedź, czego możemy od niej wymagać.
Jak wspominałem, szkoda, że mam tylko sześć dwulatków, chociaż to ciekawa grupa. Dość zaawansowane w pracy są trzy ogierki oraz kasztanowata brytyjska klaczka. Mają szansę pokazać się już w wieku dwóch lat. Każdy z ogierów jest w innym typie, ale wszystkie chętnie galopują. Niezwykle wyrośnięty jest półbrat Magnetica – Magic. Już ma 168 cm w kłębie. Na szczęście nie jest ciężki i gruby, za to silny i posiadający fajny ruch.
Coraz większe postępy robi także irlandzka dwulatka, więc niewykluczone, że wkrótce doścignie rówieśników. Nieco późniejsza jest półsiostra bardzo dobrego Airy Boya – Airy Top. Nie mogę jednak na nią narzekać, ponieważ świetnie się rozwija, chociaż nadal jest delikatna. Raczej w pełni ukształtować wyścigowo powinna się w przyszłym roku.
Dragon zdobył w ub. roku dwie nagrody kat. A Alsahr rozkręcał się ze startu na start
Duże nadzieje wśród arabów
Trenuję tylko jednego starszego araba, sześcioletniego Dragon. To ogier ze ścisłej polskiej czołówki. Jest bardzo utalentowany, chociaż niełatwy do jazdy. Po serii nieco pechowych drugich miejsc, pod koniec roku pokazał, że potrafi też wygrywać ważne biegi. Sezon rozpocznie na Służewcu, jednak jeśli sytuacja w Europie pozwoli, to rozważamy spróbowanie jego sił za granica. Może nie od razu we Francji, ale na pewno znajdzie się odpowiedni wyścig.
Bardzo mi się podobają także dwa czterolatki własności pana Górskiego. Ogier Alsahr zmienił się bardzo na plus. Już nie jest takim grubaskiem, jak w ub. roku. Wygląda o wiele bardziej wyścigowo, a już jesienią pokazał, że ma talent. Wiążę z nim spore nadzieje, podobnie jak z klaczą Mantaa. Jest niezwykle silna, w typie ogiera. Trzeba ją prosić, aby dawała z siebie więcej, ale możliwości ma duże. Ją także planuję zgłosić do Derby. Tej dwójce trochę ustępuje Sakiewka. Uważam ją za bardzo solidną klacz, która powinna osiągać rzetelne wyniki na poziomie grupowym i raczej krótszych dystansach. Wątpię, aby pozostała bez zwycięstwa.
Z przeciwieństwie do folblutów, trenuję liczniejszą niż zwykle grupę młodych arabów. W tym gronie jest urodziwa i proporcjonalnie zbudowana półsiostra Dragona, Dalma. Zapowiada się na klacz o dużych możliwościach i z niecierpliwością będę czekał na rozwój jej kariery. Całkiem ładnie galopuje siostra Sakiewki, Sendai. Jest jeszcze trochę źrebięca, ale myślę, że prędzej czy później będzie z niej pociecha. Jestem też bardzo zadowolony z trójki ogierków hodowli Grzegorza Sęczka. Pierwsze na tor przyszły niezwykle wyrośnięty Atlas oraz syn Vona – Cis. Co najciekawsze, są one niemal identyczne pod względem umaszczenia i odmian. Gdyby nie różnica wzrostu, nie byłoby łatwo je odróżnić. Pan Sęczek miał obawy, czy wysoki Atlas wytrzyma obciążenia treningowe, ale na szczęście syn Westima nie jest koniem ciężkim i apetycznie galopuje. Ruchem wcale mu nie ustępuje Cis, więc solidnie pracują razem. Nieco później do treningu przyszły Mientus i skarogniady Prom. Także mi się podobają. Zobaczymy, czy pierwsze obserwacje i korzystne wrażenie, jakie sprawiają podczas treningów przełożą się na wyniki wyścigowe – zastanawia się Maciej Janikowski.