Traf Online
Oglądaj i graj!!!
Podwajamy wyścigowe emocje!
Zaloguj się na TrafOnline.pl już teraz!

Aktualności

Tor Służewiec

Konie trzymają mnie jak magnes

21 czerwca 2018

Rozmowa z Karoliną Kamińską, która wygrywając w ub. sobotę 50. gonitwę w karierze osiągnęła stopień kandydata dżokejskiego.

Ile lat jest pani związana z wyścigami?

Przygoda Karoliny Kamińskiej z końmi rozpoczęła się 20 lat temu

Już prawie 20, bo zaczęłam przychodzić na przejażdżki, gdy byłam uczennicą I klasy Technikum Hodowli Koni w Piasecznie. Pierwszy raz pojechałam w gonitwie w 2001 roku na klaczy Go Go ze stajni Małgorzaty Łojek. W następnych sezonach przychodziłam na treningi do Macieja Janikowskiego. W 2005 roku wyjechałam za chlebem do Newmarket. Najpierw miałam zamiar popracować trzy miesiące, ale zostałam na 7 lat. Przez ten okres pracowałam u kilku trenerów, m. in. Jarvisa, Walla, Britaina, a pod koniec w topowej stajni Michaela Stoute’a.

Wiem, że miała pani w Anglii traumatyczne przeżycia i bliska była myśli, że już nigdy nie będzie pracować z końmi. Na szczęście stało się inaczej.

Rzeczywiście, bliska byłam rezygnacji. W przeciągu krótkiego okresu czasu uległam dwu bardzo poważnym wypadkom. Najpierw miałam połamaną miednicę i problemy z dolnym odcinkiem kręgosłupa. Była to poważna sprawa, ale kiedy już pozbierałam się po tym urazie, wróciłam do stajni. Zaledwie sześć tygodni później zostałam kopnięta przez konia w twarz. Musiałam przejść operację rekonstrukcji twarzoczaszki. Wtedy myślałam, że już nigdy nie będę pracować przy koniach.

Jednak ciągnie wilka do lasu… Gdy wróciłam do Polski w 2012 roku, znów zaczęłam przychodzić do stajni Macieja Janikowskiego, a w następnym sezonie przeniosłam się do Krzysztofa Ziemiańskiego. Pracując właśnie u niego wygrałam do końca ub. sezonu 47 gonitw, oczywiście także na koniach innych trenerów. Na arabach pana Krzysztofa wygrałam pierwszą (na Hiszpanie 18 listopada 2013 r.) i 10. gonitwę (na Wierzbinie 19 kwietnia 2015). Stopień praktykanta dżokejskiego zdobyłam równo rok później, wygrywając 25. gonitwę na folblucie Nikusie ze stajni Emila Zaharieva.

50. gonitwę wygrała pani w ub. sobotę na Javorce, trenowanej przez Kazimierza Rogowskiego. Klacz niosła bardzo niską wagę 51 kg. Czy to jest pani naturalna waga?

Sobotnie zwycięstwo Karoliny Kamińskiej na Javorce było dużą niespodzianką

Nie. Przy moim niskim wzroście bez problemu wyważam się na 47 kg bez żadnych konsekwencji dla zdrowia. Dla mnie raczej problemem jest obecnie przybranie na wadze. Oczywiście, gdybym przestała jeździć, zapewne moja waga by wzrosła, ale na to się nie zanosi, bo wyścigi trzymają mnie jak magnes. Zapewniają korzystną dla mojego organizmu kondycję.

Czy możliwość dosiadania koni pod niskimi wagami to ważny atut?

I tak, i nie. Konie niosące niskie wagi w handikapach, są najczęściej słabe. Nie zaliczają się do faworytów. Ich szanse są wyrównywane właśnie dzięki temu, że niosą czasami dużo mniej kilogramów od lepszych rywali. Wygrywanie na nich jest także swego rodzaju sztuką.
Zbyt niska waga jeźdźca nie jest wyłącznie zaletą. Gdy na przykład jadę na koniu, któremu jest przypisana waga 62 kg, trzeba mu dołożyć 14-15 kg tzw. martwej wagi w postaci ciężarków. Nie wszyscy trenerzy się na to decydują.

Pani największe dotychczasowe sukcesy na torze?

Karolina Kamińska jest współwłaścicielką i stałym jeźdźcem dzielnego Umberto Caro

Przede wszystkim chcę podziękować trenerowi Krzysztofowi Ziemiańskiemu, że dał mi szansę dosiadania bardzo dobrego araba Mufida, na którym zajęłam drugie miejsce w Derby 2015. Wygrałam dotychczas dwie gonitwy pozagrupowe kat. B na Umberto Caro: w ubiegłym roku Nagrodę Przedświta oraz w tym sezonie Nagrodę Haracza, już w treningu mojego życiowego partnera (od ponad dwóch lat) Wiaczesława Szymczuka. Wygrałam też trzy wyścigi I grupy: na wspomnianym już Nikusie w Memoriale Tomasza Dula oraz na Party Animalu (nagrody Dżudo i Pawimenta). Ponadto mój ulubiony Umberto Caro, którego jestem współwłaścicielką razem z Janem Nesterukiem, zajmował drugie miejsca w Mosznej i Sac-a-Papier. Druga byłam także w biegu o Nagrodę Rzeki Wisły na Pereditcie.

Wygranie 50. gonitw zajęło pani cztery sezony z niewielkim okładem. Czy stawia sobie pani za cel uzyskanie tytułu dżokeja? Trzeba, bagatelka, wygrać jeszcze 50 wyścigów!

Nie napinam się, żeby koniecznie zostać dżokejem, zwłaszcza że teraz będzie trudniej, bo konie biegające pod wagą wieku i w handikapach będą niosły pode mną tylko 1 kg ulgi. Dla mnie bardziej ważne jest, żeby mądrzej i lepiej pod względem technicznym jeździć w wyścigach i wyciągać z każdego z nich odpowiednie wnioski na przyszłość.

Od nowego roku pracuje pani w stajni Andrzeja Walickiego, a ponadto w nowej stajni prowadzonej przez pani partnera, który jest zatrudniony jako dżokej u trenera Macieja Kacprzyka. Ile trenujecie koni i kiedy macie na to czas?

Jesteśmy na torze już przed piątą rano i robimy przejażdżki na naszych czterech koniach. Oprócz Umberto Caro są to dwa dwulatki: wyhodowana w Widzowie klacz Sunrise Tequila i brytyjski Vi Verdi Caro. Jest on moją własnością, ale go wydzierżawiłam. Czwarty koń to polska trzyletnia klacz arabska, hodowli i własności C. J. Gołaszewskiego Escada South.
Po przejażdżkach udajemy się każde do swojej etatowej pracy i po jej zakończeniu wracamy, by nakarmić nasze konie.

Czy zamierzacie poprzestać na tak małej ich liczbie?

Od czegoś trzeba było zacząć, ale chcemy już w końcu tego roku powiększyć naszą stajnię. Być może sami dokonamy jakiegoś zakupu, liczymy także, że pozyskamy nowych właścicieli.

O ile mi wiadomo nie utrzymuje się pani tylko z pracy na wyścigach?

Nie, mam drugi, niszowy, ale jak się okazuje bardzo atrakcyjny zawód: prowadzę w Zalesiu Górnym zakład fryzjerski dla psów. Podczas pobytu w Anglii ukończyłam specjalistyczny kurs w tej dziedzinie. O dziecka kochałam zwierzęta, więc łączę przyjemne z pożytecznym. Gdy zaczynałam rozkręcać ten biznes nie zdawałam sobie sprawy, że jest tak duży popyt na tego rodzaju usługi.

Czy sama pani strzyże i kiedy? Przecież praca w stajni odbywa się do południa i potem od 17?

Mam kilkugodzinną przerwę po zajęciach z końmi i wtedy umawiam się z klientami. W przyszłym tygodniu na przykład nie mam już wolnych terminów. Robię to sama, więc tak prawdę mówiąc, pracuję prawie na okrągło w jednym i drugim zawodzie. Wolne mam tylko od tej drugiej pracy niedziele , a w sezonie weekendy, bo są wyścigi.

Jeszcze raz gratulujemy uzyskania stopnia kandydata dżokejskiego i dziękujemy bardzo za rozmowę.

Rozmawiał Islander