Aktualności
Galopem przez historię polskiego Derby – niesamowite historie wielkich koni, jeźdźców i trenerów – część II (2000–2019)
Niesamowite historie wielkich koni, jeźdźców i trenerów w opracowaniu Roberta Zielińskiego, eksperta Służewiec iTV.
2000 – Trójkoronowana Dżamajka
Jesienią 1998 roku pojechałem w doborowym towarzystwie na aukcję roczniaków do Widzowa – z trenerem Walickim, panem Andrzejem Prądzyńskim, który hodował konie jeszcze przed wojną, a także w nowej Polsce po transformacji ustrojowej w 1989 roku, oraz z Ewą Laskowską, córką wybitnego aktora Gustawa Holoubka, która jeździła na Służewcu jako amatorka, a przez lata była właścicielką koni wyścigowych.Wspaniała klacz i duże pieniądze były wtedy, jak się okazało, na wyciągnięcie ręki. Wystarczyło wyłożyć tylko około 10 tysięcy złotych, tyle bowiem kosztowała Dżamajka. Na aukcji nie została sprzedana, nikt jej nie licytował. My też nie mieliśmy nosa i intuicji, a przecież trener Walicki trenował jej matkę Dżamirę, która była jednak dość przeciętna. Ale powód był też inny. Dżamajka była po polskim ogierze Jurorze, a nie po zachodnim. A my wszyscy ciągle po latach komunizmu mamy kompleks Zachodu. Wszystko co od nich to lepsze. A przecież Juror to derbista z Pragi, a jako reproduktor ojciec derbisty Duranda, trójkoronowanej Dżamajki i ojciec matki niesamowitego Intensa.
Tego samego wieczoru Zbigniew Makowski był już po kilku drinkach, kiedy zapytano go, czy kupi, już po aukcji, z wolnej ręki, wyrośniętą kasztankę. Legenda głosi, że zapytał ile kosztuje i gdy usłyszał cenę, bez oglądania jej i bez analizy rodowodu, wydał dyspozycję – „Ładować!”.
No i załadowano mu Dżamajkę, uważaną przez niektórych za klacz stulecia polskich wyścigów. Na 11 startów w Polsce przegrała tylko raz, tylko dlatego, że jako dwulatka wyszła do startu nie w pełni przygotowana po chorobie. W pozostałych gonitwach zwyciężała lekko, nie tknięta batem przez dżokeja Tomasza Dula. Wygrała w treningu Bogdana Strójwąsa i Doroty Kałuby 449 tysięcy złotych, ponad 40 razy więcej niż kosztowała. Wygrała kolejno nagrody Rulera, Iwna, Derby (w rekordowej obsadzie 20 koni), Oaks, St. Leger, Wielką Warszawską, Golejewka i Kozienic. Jest jedyną w historii w Polsce trójkoronowaną klaczą. A w zasadzie ma 5 koron, bo też Oaks i WW.
Jedyna rysa na jej wizerunku, to brak sukcesu na Zachodzie. Wygrała Wielką Nagrodę Słowacji w Bratysławie (bijąc Galileo, ale tego polskiego), ale w Hansa Preis G2 w Hamburgu była bez miejsca, choć pobiła niemieckiego derbistę Belenusa (krył w Polsce, ojciec Intensa, Hipolinera, Kundalini, czy Kardinale) i oaksistkę Catanię. Niemcy chcieli ją kupić za 100 tysięcy marek, ale właściciele odmówili. Odsprzedali ją do Widzowa na matkę. Urodziła kilka dobrych koni, ale nie na swoją miarę.
2001 – Milion za Kombinację
Znany i lubiany na Służewcu właściciel koni Stanisław Guła (wyhodował zwycięzcę Wielkiej Warszawskiej, St. Leger i Prezesa TS – Merliniego, którego przywrócił na tor po ciężkiej kontuzji i operacji w klinice SGGW) cenił córkę Dakoty – Komańczę i kupił od niej ogiery Ketling i Korner (razem z Wojciechem Rawą). Zawiodły jego oczekiwania, miały problemy z nogami i gdy na aukcję roczniaków w Jaroszówce została wystawiona jej córka Kombinacja, stracił cierpliwość i odpuścił. Kombinację wypatrzył za to trener Bolesław Mazurek, który wygrał Derby na jej babce Konstelacji (obie były kasztankami) i kupił ją do spółki z lekarzem weterynarii Zygmuntem Sobolewskim (później właściciel Cameruna, konia roku na Służewcu) za około 12 tysięcy złotych.
Kombinacja przyniosła im małą fortunę. Wygrała 7 wyścigów, ponad 400 tysięcy zł i kolejno Soliny, Derby, Oaks, St. Leger i Wielką Warszawską. Jej wyczyn w WW był niesamowity, bo triumfowała w tym wyścigu tydzień po starcie w Preis von Europa G1 w Kolonii, gdzie była daleko i podróży z Niemiec do Polski.
Kombinacja była ze złotego nicku polskiej hodowli Jape – Dakota, tak jak Nowator, Tulipa, Merlini i Galileo, który wygrał w Anglii płotowy wyścig G1. To sprawiło, że Mazurek i Sobolewski sprzedali ją Anglikom za około milion złotych, a popularny „Bolek” mógł sobie kupić dzięki temu małą stadninę niedaleko Łowicza. Konstelacja się odpłaciła.
2002 i 2005 – Potrójne korony Pokrywków i Walickiego
Pod koniec XX wieku trafili do Polski trzej synowie słynnego ogiera Sadlers Wells (ojciec legendarnego Galileo, który kryje teraz klacze po 400 tysięcy euro). Dwa do państwowej hodowli i jeden do prywatnej, państwa Pokrywków. Te do państwowych stadnin były od cennych matek i z dobrą karierą. Royal Court wygrał dla twórców potęgi Coolmore Johna Magniera i Roberta Sangstera – Ormonde Stakes G3 i był półbratem angielskiego derbisty Dr Deviousa. In Camera, własności szejka Mohammeda, w treningu Sir Michaela Stoute’a był czwarty w angielskim St. Leger. Matkę miał po samym Secretariacie, a babka In Camery – legendarna My Charmer, urodziła trójkoronowanego w USA Seattle Slew.
Royal Court i In Camera spłodziły kilka dobrych koni, ale ogólnie rozczarowały w hodowli. Państwo Barbara i Marian Pokrywkowie do swojej stadniny River Chanter na przedmieściach Jeleniej Góry sprowadzili syna Sadlers Wellsa – Professionala. Ogier należał do słynnego Roberta Sangstera, ale ten się wkurzył, gdy na 5 startów w Anglii koń nie wygrał mu żadnego wyścigu i sprzedał go do Włoch. Tam Professional biegał w podrzędnych wyścigach. W sumie w karierze na 26 startów triumfował trzy razy i zarobił 41 tysięcy funtów. Matka Professionala nie biegała, ale była córką znakomitego stayera Allegeda, który dwa razy wygrał Łuk Triumfalny. Znakomita była za to babka Professionala – Miss Toshiba, która wygrała dla Sangstera Pretty Polly Stakes i G1 w USA.
Niepozorny Professional dźwignął przeciętną stadninę Pokrywków na szczyt polskiej hodowli. Jego syn Daglass był jeszcze w Derby 2000 drugi za Dżamajką, ale w 2002 i 2005 roku po potrójne korony na Służewcu sięgnęli dwaj inni synowie Professionala, wyhodowani przez Pokrywków – Dancer Life i Dżesmin, oba trenowane przez Andrzeja Walickiego, który – co ciekawe – przez 30 lat trenowania koni z Golejewka nie miał konia trójkoronowanego, a z małej hodowli Pokrywków dwa w ciągu trzech lat.
Dancer Life (sprzedany za ponad 800 tysięcy złotych do Anglii) wygrał też trzy wyścigi stiplowe na Wyspach, a Dżesmin jeden. Klasyki na Służewcu wygrywały też klacze Pokrywków po Professionalu – Dżangara i Dżeni Lady, a Dancing Moon triumfował w Wielkiej Warszawskiej.
Co ciekawe, mimo sukcesów potomstwa Professionala, prawie nikt nie chciał kryć nim klaczy, a zwłaszcza państwowi hodowcy uznawali za dyshonor wożenie klaczy na stanówkę do małego hodowcy spod Jeleniej Góry. Ot, polskie piekiełko.
2003 – Wreszcie wygrywa Strzegom
W 1997 roku padł mit, że siwy koń nie wygrywa Derby na Służewcu. W 2003 runął kolejny przesąd, że Derby nie wygrywa koń ze Strzegomia. Co prawda derbista 1999 Country Club został odchowany na strzegomskich pastwiskach, ale urodził się w Anglii. To była duża niespodzianka, gdy 4 lata później po błękitną wstęgę sięgnął wyhodowany przez rodzinę Romanowskich w Strzegomiu – Joung Islander, kupiony tanio przez Mieczysława Mełnickiego i jego znajomych, bo miał przeciętny rodowód – po Tioman Island od Joung Girl.
Mełnicki do triumfów w Derby jako dżokej dorzucił zwycięstwo w roli trenera, a jego podopieczny, który wygrał Nagrodę Aschabada, był fuksem. W pierwszą niedzielę lipca 2003 roku stała się rzecz naprawdę niezwykła, bo Jerzy Ochocki właśnie na Joung Islanderze w Derby, wygrał swoją tysięczną (!) gonitwę w karierze. Takie cuda zdarzają się tylko na wyścigach konnych.
2004 – Pierwsza na celowniku była kobieta
Oficjalnie polskiego Derby nie wygrała jeszcze żadna amazonka. Jednak w 2004 roku pierwsza celownik minęła Małgorzata Maroszek na Królowej Śniegu (kolejna po Kombinacji wnuczka Konstelacji), trenowanej przez kobietę – Dorotę Kałubę. Ze względu na crossing klacz została jednak przesunięta na trzecie miejsce (za Domusa, któremu przeszkodziła) i nie było pierwszego w historii Służewca Ladies Derby, ani jubileuszowej 20. błękitnej wstęgi dla stadniny w Golejewku. Zwycięstwo przypadło w tej sytuacji trenowanemu przez Macieja Janikowskiego Montbardowi i był to ostatni w karierze triumf w Derby niezapomnianego Tomasza Dula, który wkrótce zginął tragicznie w wypadku samochodowym.
Montbard
był synem Llandaffa (od epokowej Dahlii, która wygrała 16 wyścigów, w tym 11
razy G1, w tym dwa razy Nagrodę Króla i Królowej w Ascot i wielu uważa ją
za klacz wszech czasów na świecie), który we Francji spłodził wybornego Vespone
– zwycięzcę Grand Prix de Paris G1, a trafił do Polski, bo wiele koni po nim
miało problemy z kontuzjami. Montbard też, bowiem te Derby wygrał cudem, miał
wielkie możliwości, ale chodził rozklekotany, niemal „na trzech nogach”, bo
ciągle coś mu dokuczało. Po Derby prawie rok pauzował z powodu kontuzji.
Francuzi chcieli odkupić z Polski Llandaffa po sukcesach Vespone, ale
bezskutecznie.
Królowej Śniegu pozostały na pocieszenie zwycięstwa w innych klasykach – w Oaks
i St. Leger, ale już pod Tomaszem Dulem i Mirosławem Pilichem. Tak więc
największym sukcesem amazonki w polskich wyścigach pozostaje triumf Katarzyny
Szymczuk na Wolarzu w Wielkiej Warszawskiej. Czy Joanna Wyrzyk na Inter Royal
Lady wygra pierwsze Lady Derby 2020?
2006 – Derby w październiku
To był nietypowy rok. Ze względu na zawirowania organizacyjne sezon 2006 był mocno opóźniony i Derby zostały rozegrane… 1 października. Stadnina Romanowskich w Strzegomiu wyhodowała wtedy dwa świetne konie – Hipolinera i Kamerdynera. Tego pierwszego kupił Bogdan Tomaszewski z firmy Damis i oddał do treningu Józefowi Siwonii. Syn niemieckiego derbisty Belenusa pokonał Kamerdynera i w Rulera i w Iwna. Był faworytem Derby, ale ten wyścig Antonowi Turgajewowi nie wyszedł i trenowany przez Michała Romanowskiego Kamerdyner pod Jean-Pierrem Lopezem ten jeden jedyny raz ograł Hipolinera, który był od niego lepszy. Pech chciał, że akurat w Derby.
Co ciekawe, Kamerdyner był synem Country Cluba, który w 1999 roku wygrał pierwsze Derby na Służewcu dla rodziny Romanowskich. No i to było trudne do zaakceptowania dla Józefa Gęborysa. Mit padł bowiem podwójnie. Derby wygrał siwy i ze Strzegomia! Na dodatek w październiku. Świat stanął na głowie.
2007 – Latający San Moritz
To był koń fenomenalny. On nie biegał, on latał. Miał kapitalną szybkość, gdy przyspieszał, inne konie stały w miejscu. Lekki ruch, niemal nie tykał ziemi. Do St. Leger włącznie wszystkie gonitwy wygrywał w ręku, już jako dwulatek ustanowił rekord toru na 1000 m. Piękny kary ogier. Trójkoronowany San Moritz ze stadniny w Widzowie.
Z tej samej rodziny 2-s co legendarny Secretariat, koń który wygrał Belmont Stakes o 31 długości, a ludzie nie wypłacali wygranych biletów, tylko chowali je na pamiątkę! Nakręcono o nim film, trafił na okładkę magazynu „Time”, został sportowcem roku w USA. San Moritz i Secretariat mają w prostej linii kilkanaście pokoleń wstecz tę samą matkę – Tasmanię.
W
Derby San Moritz zrobił defiladę, wygrał dowolnie o 6 długości. Piotr
Piątkowski stał w siodle, klepał go po szyi, podnosił rękę w górę. Tylko
dlatego nie pobił rekordu toru Krezusa 2 min 28 s na 2400 m, przebiegł o 0,1 s
wolniej, a miał ogromny zapas.
Po St. Leger trener Walicki zabrał go do Berlina na wyścig z okazji rocznicy
zjednoczenia Niemiec. Tam stało się coś zagadkowego. San Moritz chodził po
padoku osowiały, ze spuszczoną głową, jakby zwiotczały. Przybiegł z tyłu,
dziesiąty, jakby nie potrafił galopować. Od tego momentu nie był już sobą,
złapał kontuzję, skończył się. Do dziś nie wiadomo, co się stało.
Babka San Moritza – córka Dakoty Sonora była wybitna na torze i w hodowli (urodziła derbistę Solozzo), wygrała Oaks i Wielką Warszawską. Pokryta wybornym Who Knowsem urodziła matkę San Moritza – Santa Monikę, która biegała bardzo słabo, w ośmiu startach nie potrafiła wygrać nawet IV grupy. A oprócz San Moritza urodziła jeszcze po polskim Dixielandzie (także hodowli Jarosława Kocha z Widzowa) San Luisa, który był dwa razy pierwszy i dwa razy drugi w Wielkiej Warszawskiej.
Ojciec San Moritza – Roulette, syn znakomitego Machiavelliana, został sprowadzony do Polski przez Casinos Poland. Był urodzony w purpurze, ale według legendy szejk go sprzedał, bo gdy po niego płynął, podczas burzy zatonął jacht i uznał, że to przynosi nieszczęście. Roulette był utalentowany i szybki jak San Moritz, ale kontuzje zahamowały jego karierę na Służewcu.
Był niepotrzebny nikomu. Kupił go Jerzy Barącz i jeździł sobie na nim rekreacyjnie po Lesie Kabackim. Przypomniał sobie o Roulettcie Jarosław Koch, ściągnął do Widzowa, postawił na niego i dzięki temu urodziły się San Moritz, Dżasper (do dziś żaden koń z Zachodu nie pobił jego rekordu Służewca na 1300 m), czy Magnetic.
2008 – Ruten traci „dziewictwo” w Derby
Ceniony reżyser filmowy Wiesław Saniewski połknął wyścigowego bakcyla i postanowił sprowadzić z USA kilka znakomitych rodowodowo koni. Wśród nich był syn świetnego El Prado, siwy Ruten (później zagrał u Saniewskiego w flmie „Wygrany” u boku Janusza Gajosa), który trafił do trener Doroty Kałuby. Koń był późny i dystansowy, długo się rozwijał, miał problemy z nogami. Do sierpnia 2008 roku nie wygrał wyścigu. W czerwcu był szósty w trzeciej grupie, w Iwna czwarty.
W sierpniowym Derby wielkimi faworytami była para trenera Walickiego – Jovellanos (wygrał Iwna) i Nick of Memory (łatwo zwyciężyła w Soliny), który miał jeszcze bardzo dobre Princess of Leone i Mariannę. Przed Derby z Jovellanosa spada Piotr Krowicki, koń robi kółka wokół toru i przybiega siódmy. Prowadzona przez Aleksandra Reznikowa z tyłu Nick of Memory jest dopiero czwarta.
Sensacyjnie zwycięża pod czeskim dżokejem Jirzim Palikiem siwy Ruten, dla którego była to pierwsza wygrana gonitwa w karierze. Traci wyścigowe „dziewictwo” (na Zachodzie gonitwy dla koni, które nie wygrały w karierze, noszą nazwę Maiden). Drugie miejsce Princess of Leone pod Williamem Mongilem też jest mega fuksem (1048 zł za porządek), choć wygląda na to, że to ona miała być zwyciężczynią, tylko Ruten wyskoczył jak diabełek z pudełka. Tor usnął, jak mówią bywalcy, wypłaty były ogromne. Trzeci też był dżokej z zagranicy, Vaclav Janaczek na czeskim derbiście Tullamore.
W tegorocznym Derby zobaczymy syna Rutena – ogiera Neverland, który był drugi za Petitem w Memoriale Jednaszewskiego.
2009 – Deszczowa piosenka Sorosa
Gdy konie przygotowywały się do Derby, nad Służewcem rozszalała się burza. Ulewa, grzmoty, błoto bijące spod kopyt, kompletnie przemoczeni jeźdźcy i konie. Te warunki najbardziej odpowiadały Sorosowi, który na ostatnich metrach pokonał Zico. Piotr Piątkowski o mało nie wyskoczył siodła, dając show radości w stylu Lanfranco Dettoriego.
Faworyci, Elegant Pride, Infomatyk i Dancing Moon, nie dali rady, ale Soros nie był zwycięzcą przypadkowym. Przed Derby wygrał trzy gonitwy z rzędu, w tym Nagrodę Irandy (I grupa) na 2000 m. Dla swojego hodowcy i właściciela Tadeusza Sobierajskiego Soros biegał w barwach stajni Annamaria, na cześć córki, która obecnie prowadzi telewizyjne studio wyścigowe na Służewcu. Soros też pochodzi z tej rodziny co Secretariat (ma też Secretariata blisko we krwi poprzez swego dziadka In Camerę). Jego matka Sordina w dwunastu startach nie wygrała wyścigu, ale jest wnuczką wybornej Sonory, a córką Sonority, siostry derbisty Solozzo.
Soros okazał się też zdolnym koniem stiplowym, wygrał Puchar Josefa Vani, biegał w kwalifikacjach do Wiekiej Pardubickiej, zajął drugie miejsce w gonitwie płotowej G3 we włoskiej Pizie.
Soros i wicederbista Zico to były konie z pierwszego, nielicznego (trzy sztuki) rocznika po ogierze Ecosse. Andrzej Zieliński kupił okazyjnie tego ogiera, mającego problemy z nogami, z rekomendacji Arkadiusza Nowary, za ledwie tysiąc euro od słynnej niemieckiej stadniny Ammerland. Ecosse jest synem championa Peintre Celebre, który wygrał Nagrodę Łuku Triumfalnego, a matkę ma po nie mniej znanym Acatenango, na którym Andrzej Tylicki wygrał niemieckie Derby. Wziął go do treningu Andrzej Walicki, ale ścięgna wytrzymały tylko dwa wyścigi. Ecosse nie zdołał wygrać na Służewcu nawet trzeciej grupy.
Nic dziwnego, że Andrzej Zieliński pokrył nim początkowo w 2005 roku tylko jedną swoją klacz – Desert Kayę i bardziej stawiał na ogiera Leone. Dwie klacze przysłali ludzie z zewnątrz – Tadeusz Sobierajski i Grzegorz Kaczmarek. Niesamowite, że z tych tylko dwóch stanówek urodziły się konie, które zajęły dwa pierwsze miejsca w Derby – Soros i Zico. Później Derby wygrał jeszcze Patronus. Ecosse, kaleka z trzeciej grupy, został w Polsce championem reproduktorów, choć wiele koni po nim miało problemy z nogami (kapitalny, niepokonany dwulatek Prince of Ecosse złamał nogę, a później przedwcześnie zakończył karierę). W tym roku pobiegnie w Derby syn Ecosse – Sewerus, który był trzeci w Nagrodzie Iwna.
2010 – Infamia nakrywa Kardinale
Na 30 metrów przed słupem miałem błękitną wstęgę w kieszeni. Kupiona przeze mnie w Golejewku Kardinale (prawnuczka Konstelacji) była faworytką Derby i od początku prostej przez prawie 500 metrów prowadziła pod czeskim dżokejem Rastislavem Jurackiem, ściągniętym specjalnie z Czech. Na ostatnich metrach, niczym jastrząb na swoją ofiarę spadła na nią niespodziewanie rozpędzona z tyłu stawki, wręcz uskrzydlona, trenowana przez Krzysztofa Ziemiańskiego, a dosiadana na treningach przez jego partnerkę życiową, mającą ogromną wiedzę o koniach i wyścigach Mariannę Surtel – Infamia (pod Martinem Srnecem), który cały dystans galopowała szeroko, piątym kołem, nadrabiając wiele długości.
Jak się okazało, tam tor był bardziej nośny, bliżej bandy było grząsko po nocnym polewaniu. To był też jeden z dwóch wypadków w historii Służewca (drugi, gdy część obiektu była zalana w wyniku awarii), że były dwa stany toru. Do 1200 m lekko elastyczny 2,8; od 1200 m elastyczny 3,6.
W Nagrodzie Soliny Kardinale pewnie wygrała, Infamia (należąca do Totalizatora Sportowego) była szósta, cztery długości za nią. Jej triumf w Derby był super sensacją, podobnie jak trzecie miejsce Dryblera. Na ostatnich 30 metrach Derby straciłem najpierw 47 tysięcy złotych (różnica nagród za 1 i 2 miejsce), gdy Infamia nakryła Kardinale, a na ostatnich trzech metrach tego wyścigu straciłem kolejne 36 tysięcy złotych.
Niespodzianki były bowiem tak wielkie, że nikt nie trafił czwórki (góra 136 zł, porządek z faworytką 1548 zł). Ja zagrałem w czwórce, że Kardinale musi być pierwsza lub druga, a Against the Wind w czwórce. Do tego we wszystkich kombinacjach na pozostałe miejsca kilka koni, w tym wyczułem fuksy – Infamię i Dryblera. Jako jedyny w Polsce trafiłbym czwórkę w Derby i zgarnął całą pulę, gdyby nie to, że Reznikow na Against the Wind myślał, że będzie już czwarty, złożył się na ostatnich metrach i w samym celowniku o krótki łeb wyprzedził go nagle Krowicki na Bonsai’s Blade, zabierając mi sprzed nosa czwórkę i 36 tys. zł.
W Oaksie Infamia ograła w ciężkiej walce Kardinale, ale po tym wyścigu zerwała ścięgno i zakończyła karierę. Moja klacz triumfowała łatwo w St. Leger i w przedziwnych okolicznościach, po spóźnionym finiszu, jako bita faworytka, była druga o krótki łeb do Dancing Moona w Wielkiej Warszawskiej, złapała go dwa metry za celownikiem. Infamia i Kardinale zostały wybrane ex aequo końmi roku 2010.
W dniu Derby 2020 w Nagrodzie Jurjewicza pobiegnie córka Infamii – Incepcja, która wygrała ten wyścig przed rokiem. We Francji na swój debiut w płotach (u trenera Macaire, który doprowadził do wielkich sukcesów Tunisa) czeka syn Kardinale trzyletni Kerlaz (po Estejo), a w Czechach jej ostatni potomek, dwuletni Kapitan Treville (po Zazou).
2011 – Niesamowity Intens
W 2010 roku Derby wygrała Infamia, której czwartą matką jest błyskotliwa derbistka z 1976 roku Iranda. Rok później po błękitną wstęgę sięga koń, którego czwartą matką także jest Iranda, także trenowany przez Krzysztofa Ziemiańskiego – nieziemski Intens, wyhodowany przez Romana Piwkę.
Niewiele brakowało, aby Intens nie został koniem trójkoronowanym. Decydowały milimetry. Sędzia na celowniku orzekł, że Intens wygrał Nagrodę Rulera łeb w łeb z Małym Kapralem Walickiego. W Nagrodzie Iwna Intens jest piąty, daleko za Małym Kapralem, ale zostaje pokaleczony. Dramat, jego występ staje pod znakiem zapytania, jak w tym roku Timemastera. Ale wykurowuje się i staje na starcie Derby.
Wygrywa pod Tomasem Lukaskiem w niesamowitym stylu, z miejsca do miejsca, dowolnie o 12 długości, na elastycznym torze uzyskuje czas 2 min 32,2 s. Takie czasy wykręcają często derbiści na Służewcu po suchym torze. Galopuje dumnie, z głową uniesioną do góry, jakby bieganie nie sprawiało mu żadnego wysiłku. Gdyby tego dnia Intens startował w niemieckim Derby w Hamburgu, też by wygrał.
W St. Leger kolejna demolka, Intens wygrywa o 9 długości, ustanawia rekord toru na 2800 m. W Wielkiej Warszawskiej bije o 5 długości świetnego Cameruna, o 10 Małego Kaprala i ustanawia niesamowity rekord toru na 2600 m – 2 min 40,3 s. Wszystkie wyścigi wygrywa, prowadząc od startu do celownika, niezagrożony. Nigdy nie startuje na Zachodzie, nigdy nie przekonamy się, jaka była jego prawdziwa klasa. Pozostają domysły, hipotezy.
Po sezonie Ukraińcy z Millennium Stud (wśród nich mąż prezydent kraju – Julii Timoszenko – Victor) kupują go od Romana Piwki za milion złotych. Chcą nim ograć Rosjan w wyścigu o Nagrodę Prezydenta w Moskwie. W maju 2012 roku do Polski dociera szokująca wiadomość. Intens nie żyje. Oficjalnie padł na kolkę. Wersje nieoficjalne są różne. Docierały plotki, że podobno został otruty przez konkurentów z moskiewskiego toru, inne mówiły, że nie wytrzymały jego nerki i wątroba. Pozostanie taką legendą, jak porwany dla okupu angielski derbista z Epsom – Shergar, którego nigdy nie odnaleziono.
Kariera jego matki zaprzecza wszelkim kanonom. Inicjatywa biegała wśród najgorszych koni. Na trzy starty była raz ostatnia i dwa razy przedostatnia w gonitwach 3–4 grupy. Teoretycznie nie powinna trafić do hodowli. Jako córka polskiego Jurora (mimo że Durand wygrał Derby, a Dżamajka była trójkoronowana) nie była ceniona w macierzystej stadninie w Mosznej, choć jest przecież prawnuczką wybitnej Irandy. Mimo tego Roman Piwko bardzo chce ją kupić i… odkupuje ją od człowieka, który wygrywa Inicjatywę na loterii fantowej. Kryje ją niemieckim derbistą Belenusem. Rodzi się Intens, fenomen, wybryk natury. Inicjatywa nigdy więcej nie urodziła już bardzo dobrego konia, choć Incognito był drugi w Rulera, ale później zgasł.
Jeśli ktoś kiedyś powie, że wie co i dlaczego dzieje się w hodowli i wyścigach konnych, nie wierzcie mu. Blefuje.
2012 – Narodziny gwiazd
Dziś są championami toru. Trener Adam Wyrzyk, dżokej Szczepan Mazur. Wówczas startowali do Derby z pozycji aspirantów. Wyrzyk miał już pierwsze sukcesy, ale dopiero pukał do bram elity. Szczepan miał 18 lat i dopiero się uczył, jak prawidłowo posyłać konia. Niemiecka Natalie of Budysin nie była liczona w Derby (choć była druga w Wiosennej), nie mieli obciążenia psychicznego (wypłata z góry 89,40). Szczepan w stawce 16 koni wygrał o pół długości przed faworytami – Young Boy, Enjoy the Silence, Indian General, Lucky Peter.
Tak się zaczęły wielkie kariery Wyrzyka i Mazura. Natalie wygrała jeszcze Oaks i na tym się skończyło. Jako czteroletnia była dwa razy ostatnia i zakończyła karierę.
2013 – Triumf polskiej hodowli
To jedyny taki wypadek w historii, że do polskiej hodowli trafiła klacz, której wnuk wygrał niemieckie Derby. Princess Dancer (córka francuskiego derbisty Suave Dancera), hodowli rodziny Porsche (wiadomo skąd to przyspieszenie), zostaje wybrakowana z niemieckiej hodowli i trafia do Nowej Wrony, stadniny Andrzeja Zielińskiego. Wkrótce jej córka rodzi niemieckiego derbistę Pastoriusa (obecnie ceniony reproduktor), a w Polsce wspaniale biegają jej synowie i wnuki – Prince of Ecosse i właśnie Patronus.
Patronus (kupiony przez Ukraińców z Millennium Stud), syn Ecosse, na wiosnę wygrywa bieg grupowy o 6 długości, ale w Irandy jest dopiero czwarty, w Jednaszewskiego trzeci. Walicki widzi, że koń nie ma szybkości, potrzebuje mocnego wyścigu, który nie do końca jest korzystny dla innej jego klaczy – Kundalini, wyhodowanej przez Kishore Mirpuriego, Hindusa od lat zadomowionego w Polsce. W Derby robią tempo dla Patronusa aż trzy konie, różnych właścicieli. Czas zbliżony do rekordu toru – 2 min 28,6 s. Wygrywa Patronus pod Piątkowskim, druga jest Kundalini pod Reznikowem. W WW wynik jest identyczny, choć tylko o szyję. Patronusa dosiada wtedy Szczepan Mazur, bo „Pipi” jedzie już na Camerunie.
2014 – Derby na końcówkę
Coraz mocniejszą pozycję na torze ma stajnia Ukraińców z Millennium Stud, którzy kupują na całym świecie drogie konie z dobrymi rodowodami. Trenuje je głównie Andrzej Walicki. W 2014 roku Millennium ma szybkie klacze po europejskiej klasy reproduktorach – Brioniyę po Pivotalu i Greek Sphere po derbiście z Anglii i Irlandii – High Chaparralu.
Jak na zamówienie w Derby wyścig jest wolny w dystansie, to nie była selekcja. Ćwiartki (500 m) początkowe w około 32 s na szybkim torze, finisz w 29 sekund. Wygrywa Greek Sphere pod Lukaskiem, który zwykle w Polsce dostaje najlepsze konie do jazdy (w niedzielę pojedzie na Hipop de Loire), w Czechach nie idzie mu tak dobrze. To nie pasuje wyhodowanemu przez Jarka Zalewskiego silnemu Temperamentowi, na którym jedzie Piątkowski. Gdyby tempo było mocne, Temperament prawdopodobnie wygrałby te Derby, a kończy czwarty. Odległości na celowniku minimalne: szyja – ½ – szyja – nos – łeb.
W Wielkiej Warszawskiej znów wygrywa Greek Sphere i znów najszybsze jest ostatnie 1000 metrów (odległości między pierwszą siódemką znów bardzo małe) i to nie pasuje Silvanerowi, Temperamentowi i mojej Testarossie, która kończy blisko piąta, choć tydzień przed WW wyraźnie pokonuje na galopie Greek Sphere. Na pocieszenie Testa bije w WW dwie oaksistki – Kundalini i Zieloną Herbatkę oraz wicederbistkę Dolomiti, a w Nagrodzie Zamknięcia Sezonu pokonuje szybkiego jak strzała Espadona, rekordzistę Służewca na 2400 m – 2 min 27,7 s.
2015 – Najlepszy koń w historii Służewca?
Gdybym rozważał, kto był najlepszym koniem, jaki kiedykolwiek biegał na Służewcu, to wymieniałbym w gronie kandydatów Konstelację, Pawimenta, Dorpata, Irandę, Dixielanda, Skunksa, Czubaryka, Koraba, Krezusa, Galileo, San Moritza, Dżamajkę, Intensa, Bush Brave’a (swoją drogą ciekawe byłyby takie Super Derby, gdyby wyścig tych koni był możliwy), ale chyba postawiłbym na Va Banka. Miał fenomenalny ruch i przyspieszenie. Zdobył potrójną koronę na Służewcu w błyskotliwym stylu, choć na pewno dystans w St. Leger 2800 m był dla niego zdecydowanie za długi.
Z analizy jego biegów i rywali wynika, że jako 3–4 latek – kiedy był w pełni zdrowy i w optymalnej formie – mógł być nawet najlepszym koniem świata na dystansach 1800–2200 m, ale za długo ścigał się tylko za służewieckim murem, jego potencjał został w części zmarnowany. Dopiero jako czterolatek pojechał do Baden Baden i wygrał wyścig G3 od bardzo dobrego Potemkina, który w następnym starcie na Longchamp wygrał podczas mityngu Łuku Triumfalnego Prix Dollar G2 z europejską czołówką. Va Bank mógł więcej. Był wtedy warty spokojnie ponad milion euro.
Nawet w późniejszym wieku, kiedy Va Bank przeszedł do stajni niemieckiego championa trenerów Andreasa Woehlera, a już borykał się z problemami zdrowotnymi, potrafił wygrać Premio Roma G2 (do niedawna G1) i plasować się w Niemczech na bliskich płatnych miejscach w gonitwach G1 i G2. Zachowanie Va Banka przed WW, kiedy przegrał z Caccinim i sposób jazdy dżokeja na zakręcie, są dla mnie do dziś zdumiewające.
Va Bank to koń, w którym Amerykanin Barry Irwin z Valor Team 50 procent udziałów kupił za około 350 tysięcy euro. Na torze Va Bank zarobił około pół miliona złotych i 123 tysiące euro. A jako roczniak kosztował Piotra Zienkiewicza i jego wspólnika na aukcji w Irlandii zaledwie 4500 euro (Tantal, który był drugi za Va Bankiem w Derby i St. Leger na tej samej aukcji kosztował Millennium Stud 110 tysięcy euro), choć jego babka urodziła doskonałego sprintera Equiano, który wygrał G1 Kings Stand podczas Royal Ascot. Dlatego, że był z pierwszego rocznika po debiutującym ogierze Archipenko, a przede wszystkim dlatego, że jako źrebak pokaleczył nogi szkłem. Były na nich blizny, ale wytrawny znawca Maciej Janikowski swoim wprawnym okiem ocenił, że ścięgna nie są ruszone i zaryzykowano kupno tego konia. Trafił się diament. W 2020 roku krył klacze po 800 euro w czeskiej stadninie Strelice.
2016 – Caccini na europejskiej ścieżce
Caccini został zakupiony na aukcji roczniaków w Deauville przez pana Krzysztofa Falbę za 7 tysięcy euro. Zanim koń zadebiutował, właściciel odsprzedał go Andrzejowi i Ryszardowi Zielińskim oraz trenerowi Wyrzykowi. Patrząc na późniejszą karierę konia, mógł sobie pluć w brodę. Bo po wygraniu WW Australijczycy proponowali nowym właścicielom za Cacciniego około 700 tysięcy euro, ale ci nie zdecydowali się na sprzedaż, próbowali podbić cenę, kontrahent wycofał się.
W Polsce na 9 startów Caccini przegrał tylko raz, w debiucie jako dwulatek z szalonym Dark Vaderem, który wyłamał i finiszował tuż przy płocie, obok trybun. Później wygrał wszystko, łącznie z Derby, Wielką Warszawską (bijąc w prestiżowym pojedynku Va Banka) i Nagrodą Prezesa TS, w której po porywającej walce ograł o łeb Silverę, ale odniósł kontuzję i zakończył karierę. Został reproduktorem, urodziły się już pierwsze źrebaki po nim.
Caccini odważnie próbował też swoich sił za granicą. Jego najlepszym osiągnięciem było drugie miejsce w Berlinie w wyścigu Listed Race na 2800 m, a więc grubo poniżej wyników Va Banka.
2017 – Fenomen kupiony za grosze
Polscy właściciele mieli na aukcjach w Irlandii niebywałe szczęście. Kupili za bardzo niskie ceny dwa światowej klasy konie – Va Banka i Bush Brave’a. To było jak trafienie szóstki w totolotka. Podobne zakupy mogą się już nie zdarzyć przez najbliższe tysiąc lat.
Bush Brave kosztował prawie trzy razy mniej niż Va Bank – 1800 euro. To znacznie poniżej ceny stanówki Bushrangerem, nie mówiąc o kosztach odchowu klaczy i źrebaka. Hodowca chciał się po prostu konia pozbyć. Za taką cenę trudno kupić nawet mało atrakcyjnego roczniaka w Polsce. Wszystko dlatego, że Bush Brave był mały, chudy, mało atrakcyjny eksterierowo. Na dodatek przyjechał na aukcję z infekcją i gorączką.
Pan Dariusz Jaskólski bardzo jednak chciał mieć konia po ogierze Bushranger, ponieważ na Służewcu rozpoczął jako współwłaściciel Bush Brothera, konia właśnie po Bushranger. Dlatego zaryzykował, bo opinia lekarza była, że to niegroźna choroba. Pokrył koszty leczenia konia i pobytu w Irlandii i ściągnął Bush Brave’a do Polski.
Ten nieduży konik okazał się fenomenem, przyspieszenie miał jak Struś Pędziwiatr. Zdobył poczwórną koronę, wprost demolując rywali. Derby wygrał od Velnelisa aż o 10 długości, St. Leger o 5,5, a WW o niewiarygodne 13 długości przed Largo Forte. Ścigał się w innej lidze, jakby był innej rasy koniem w tym słabym roczniku. Tym bardziej szkoda, że nie został sprawdzony za granicą. Mógł tam wygrać duży wyścig, zarobić sporo pieniędzy, wypromować się i zostać sprzedany za kilkaset tysięcy euro. Często jednak polscy trenerzy zbyt zachowawczo menażują najwybitniejsze konie, nie wykorzystując ich potencjału.
Po wygraniu Nagrody Golejewka Bush Brave doznał kontuzji i piękny sen Kopciuszka niestety się skończył. W ubiegłym roku krył klacze w stadninie Krasne, a w tym roku w Mosznej. Rodowód ze strony matki – podobnie jak Va Bank – ma przecenny i ich sukcesy są uzasadnione pochodzeniem. Jego prababka Al Bahathri wygrała Irish 1000 Guineas i Coronation Stakes, była druga w 1000 Guineas w Newmarket. Jej syn, wyhodowany przez szejka Hamdana Al Maktouma z Dubaju (champion Royal Ascot 2020) w stadninie Shadwell – Haafhd wygrał angielskie 2000 Guineas i Champion Stakes G1. Niewiele koni importowanych do Polski może pochwalić się takimi koneksjami jak Va Bank i Bush Brave.
2018 – Ostatni trójkoronowany
Najnowsza historia Służewca. Fabulous Las Vegas nie ma tak dobrego rodowodu jak Va Bank, czy Bush Brave, nie ma takiego błyskotliwego przyspieszenia jak one i klasy, ale okazuje się na tyle dobrym koniem, by sięgnąć w sezonie 2018 po potrójną koronę. Po słabszym starcie w Nagrodzie Strzegomia, gdzie jest czwarty, wygrywa pod Szczepanem Mazurem kolejno nagrody Rulera, Iwna, Derby, St. Leger i dopiero w WW jest trzeci, za Rain and Sun i Santa Clarą, nie daje rady w WW też rok później, za to wygrywa Nagrodę Prezesa TS.
Został zgłoszony do sezonu 2020, ale do tej pory nie wyszedł do startu z powodu kontuzji, więc w Nagrodzie TS nie zobaczymy jego prestiżowej rywalizacji z derbistką 2019 – Nemezis.
2019 – Nemezis: urodzona w purpurze
Poniekąd Nemezis była skazana na sukces, choć wiele równie drogich koni z cennymi rodowodami okazywało się słabymi na torze wyścigowym, także w Polsce. Dość powiedzieć, że swego czasu najdroższy roczniak świata, kupiony za 10 milionów dolarów, nie wyszedł nawet do startu. Jego rekord pobił syn trójkoronowanego Nijinsky’ego – Seattle Dancer, kupiony przez Stavrosa Niarchosa i Roberta Sangstera za 13,1 mln dol., który zdołał wygrać dwie gonitwy G2.
Nemezis kosztowała jako roczniaczka „tylko” 90 tysięcy euro. To i tak tanio, jak na córkę wybornego na torze (wygrał 8 razy na 9 startów, zarobił 4,4 mln funtów, w tym angielskie Derby i Łuk Triumfalny) i w hodowli ogiera Sea the Stars. Jego syn Stradivarius wygrał właśnie po raz trzeci z rzędu w wielkim stylu Ascot Gold Cup na 4000 m.
Nemezis pochodzi wprost od słynnej klaczy Natalma, z uważanej za najcenniejszą na świecie rodziny 2-d, z tej samej co epokowe reproduktory – Northern Dancer, Danehill, Halo (ojciec zwycięzcy Kentucky Derby i multichampiona reproduktorów w Japonii – Sunday Silence), czy Machiavellian. Co ciekawe, druga cenna odnoga tej rodziny 2-d jest w Polsce. Założyła ją po wojnie w Golejewku oaksistka Quarry (córka niepobitego francuskiego derbisty Pharisa), a wywodzą się z niej takie tuzy jak Kadyks, Konstelacja, Kasjan, Kosmogonia, Korab, Księżyc, Krezus, Karina, Kombinacja, Królowa Śniegu, Kardinale.
Nemezis w dość szczęśliwych okolicznościach wygrała Derby i Oaks na Służewcu. Prawdziwe Derby zostały bowiem rozegrane trzy tygodnie za wcześnie. Trener i właściciele zdecydowali się bowiem wystawić znakomitą Pride of Nelson z ogierami w Nagrodzie Iwna, gdzie poszedł bardzo mocny wyścig i został ustanowiony wyśrubowany rekord toru na 2200 m – 2 min 13,4 s. Klacz odczuła ten wyścig i w Derby oraz Oaks biegała dobrze, ale nie miała już tej świeżości, była trzecia i druga. Dopiero po odpoczynku wróciła do formy i łatwo rozprawiła się z rywalami w Wielkiej Warszawskiej, została wybrana koniem roku 2019 w Polsce.
Następnie zajęła dobre trzecie miejsce w gonitwie G3 we Francji i w efekcie została w tym kraju sprzedana podczas aukcji w Deauville japońskiemu właścicielowi za 125 tysięcy euro. Nemezis została na Służewcu na sezon 2020, ale w Nagrodzie Widzowa uległa Plontierowi. Mimo wszystko, pod Tomasem Lukaskiem, będzie w niedzielę faworytką wyścigu o Nagrodę Prezesa Totalizatora Sportowego.
