Traf Online
Oglądaj i graj!!!
Podwajamy wyścigowe emocje!
Zaloguj się na TrafOnline.pl już teraz!

Aktualności

Tor Służewiec

Dziękujemy Baden-Baden!

1 września 2016

Rozmowa z Maciejem Janikowskim.

Pierwszy zagraniczny występ Va Banka zakończył się spektakularnym zwycięstwem w gonitwie G3, czego wcześniej nie dokonał żaden koń w polskim treningu. Zacznijmy od kulis poprzedzających start na torze w Iffezheim, miejscowości leżącej w obszarze miasta Baden-Baden. Może najpierw kilka słów o tamtejszym torze.

Jest bardzo dobrze utrzymany, trwa jest wspaniała, ciągle polewana, gdy są upały. Komisja, która sprawdzała stan toru w piątek, nakazała polewanie przez całą noc. Rano podano, że stan toru wynosi 4,4, co w przeliczeniu na nasze pomiary można uznać mniej więcej za elastyczny w skali 3,6. Oczywiście, do godz. 17.20, kiedy rozpoczął się wyścig, tor zrobił się trochę lżejszy.
Taka bieżnia była dla naszego konia wprost idealna, bo z obserwacji przede wszystkim stale na nim jeżdżącego dżokeja Marka Breziny wynikało, że Va Bank nie lubi ciężkiego podłoża, dlatego też na torze roboczym nigdy się nie spieszy i żadnych galopów mocnych nie robi.

Czy już na miejscu Va Bank odbył jakiś trening?

Nie, tylko odpoczywał i stępował przed stajnią. Uznaliśmy, że to w zupełności wystarczy. Najważniejsza była regeneracja sił po kilkunastogodzinnej podróży, która rozpoczęła się we wtorek przed południem i po przenocowaniu w Strzegomiu zakończyła w środę w godzinach popołudniowych.

Czy dżokej Martin Seidl miał okazję wcześniej wsiąść na niego, czy też dopiero na padoku przed forkentrem?

Początkowo, z jego inicjatywy, byliśmy nawet umówieni na piątek na próbną jazdę. Okazało się jednak, że tego dnia musiał robić galopy w stajni pod Kolonią, gdzie pracuje. Przyjechał dopiero w sobotę na wyścig.

Co spowodowało nagły wzrost notowań Va Banka bezpośrednio przed wyścigiem. Czyżby obecni tam Polacy tak w niego uwierzyli?

IMG_7664
Dekoracja Va Banka na Służewcu

Okazało się, ale dopiero po biegu, że oprócz naszych rodaków pracujących w niemieckich stajniach, którzy przyjechali z końmi na wyścigi, była też dosyć liczna grupa Polaków kibicujących Va Bankowi. W każdym razie było ich słychać, gdy trwała dekoracja na padoku i po odegraniu Mazurka Dąbrowskiego.
Jeśli chodzi o notowania, to przed prezentacją koni stały one prawie w miejscu. Prowadził z przewagą bardzo mocny faworyt Potemkin, a nasz koń plasował się na 4-5 pozycji. Ale widocznie świetny wygląd Va Banka (choć upał był niemiłosierny nie było widać na jego błyszczącej skórze ani śladu potu) musiał zrobić wrażenie na widzach, skoro nagle jego notowania mocno skoczyły w górę i ostatecznie zatrzymały się na drugiej pozycji – 72:10, przy 19:10 Potemkina.

Jakie dyspozycje wydał pan jeźdźcowi?

Rozmawialiśmy ogólnie o koniu. Starałem się przekazać mu jak najwięcej wiadomości o jego zachowaniu w wyścigu, jak lubi być prowadzony itp. Później omawialiśmy taktykę, on też miał swoje uwagi, bo obejrzał wszystkie wyścigi Va Banka nagrane na taśmie wideo, którą mu przesłaliśmy. Teoretycznie był więc dobrze przygotowany. Radziłem mu, żeby nie jechał bezpośrednio za liderami, tylko żeby trzymał się blisko za Potemkinem, który raczej na pewno będzie prowadzony w czołówce, a nie z tyłu, bo Niemcy uważali, że w tej stawce nie powinien mieć problemów z odniesieniem zwycięstwa. Powiedziałem mu również, że Va Bank źle się czuje w ścisku, więc w razie czego, żeby się trochę wycofał.
Dlatego mocno się przestraszyłem, gdy na ostrym zakręcie zrobiło się ciasno. Ale dopiero później się dowiedziałem, że dżokeje zawsze na nim „przytulają” się do siebie, żeby siła odśrodkowa nie wyrzuciła ich zbyt daleko na duże koło. Optycznie wyglądało to tak, jakby został zamknięty, ale okazało się, że po chwili koń z prawej odszedł od niego i Va Bank nie musiał galopować przy kanacie, lecz jeździec wziął go na drugie koło i w rezultacie potem podążał tym samym torem za faworytem.

W którym momencie uwierzył pan, że Va Bank może wygrać?

Kiedy po wyjściu na prostą otworzyła się przed nim droga i prowadzony ciągle „w ręku” znalazł się na drugiej pozycji za Potemkinem, który próbował odskoczyć. Va Bank zabrał się za nim, ale przez ok. 300 m utrzymywała się przewaga faworyta (o 1,5 dł.). W pewnym momencie jednak nie wiedziałem sam, co się stało, bo wyglądało na to, że się Va Bank trochę zarzucił. A on po prostu w ten sposób zareagował na uderzenie batem. Seidl był poinformowany, żeby prawie w ogóle bata nie używał, bo Va Bank tego nie potrzebuje, ale widocznie, widząc, że jest szansa wygrania, o tym zapomniał. Wszystko dobre, co się dobrze kończy. To odejście w pole jeździec szybko skorygował i potem Va Bank już w posyle zmierzał w rezultacie po łatwe zwycięstwo.

Po biegu były oczywiście wywiady dla mediów. Pan przemówił krótko, po polsku.

Znam trochę niemiecki, ale nie chciałem go kaleczyć. Powiedziałem więc: Dziękujemy Baden-Baden za wspaniałe przyjęcie i świetnego dżokeja, co zostało od razu przetłumaczone.

No właśnie, jak go znaleźliście ze współwłaścicielem Va Banka Januszem Piotrem Zienkiewiczem (drugim jest Kazach B. Abdrakhamanov)?

Tak naprawdę dowiedziałem się o nim w biurze PKWK. Został zgłoszony na Height Beauty, która miała wystartować w Hoppegarten, ale ostatecznie nie pojechała do Berlina z powodu kontuzji. Powiedziano mi, że ten 22-letni chłopak to duży talent, że dużo jeździ i wygrywa. Obejrzałem kilkanaście jego wyścigów, m.in dwa w Baden-Baden i bardzo mi się spodobał, bo nie używał prawie w ogóle bata.

Czy to znaczy, że w Wielkiej Warszawskiej w siodle Va Banka zobaczymy znów Martina Seidla?

Nie, to nie wchodzi tym razem w rachubę. Pierwszy zagraniczny występ to była wielka niewiadoma, więc jak się okazuje słusznie zrobiliśmy, wybierając jeźdźca z Niemiec. Jego znajomość tamtejszych realiów okazała się nieoceniona. Co innego na Służewcu. W Wielkiej Warszawskiej na Va Banku pojedzie Marek Brezina, który stale dosiada go na treningach i wygrał już na nim w tym roku nagrody: Golejewka, Prezesa Totalizatora Sportowego i Kozienic.

Kiedy Va Bank wrócił na Służewiec?

Już w niedzielę o godz. 17. Gdy o piątej rano wyszedł z boksu i zobaczył podstawiony samochód, to chciał kłusem biec, jakby wiedział, że wraca do domu. Podróż przebiegała świetnie, już po 11 godzinach stał pod stajnią.

Jak długo będzie odpoczywał?

Wystarczyły trzy dni. Już w czwartek pojawi się na torze roboczym. Trochę zeszczuplał, ale to normalne po tak ciężkim wyścigu i podróży. Jednak dobrze je i zdrowo wygląda, co pozwala z optymizmem oczekiwać jego drugiego występu w Wielkiej Warszawskiej.

Bardzo dziękujemy za rozmowę.

Rozmawiał Islander