Aktualności
Bogata konstelacja gwiazd – podsumowanie sezonu 2020 dla koni pełnej krwi angielskiej – cz. 1
Mimo pandemii, to był dla folblutów udany sezon wyścigowy na Służewcu. Rok 2020 wykreował kilka prawdziwych gwiazd, zwłaszcza wśród trzylatków. Sprawdźcie podsumowanie rocznika derbowego okiem eksperta Służewiec iTV – Roberta Zielińskiego.
Trzylatki: Wysyp indywidualności
Rocznik trzyletnich folblutów był najsilniejszy od kilku lat. Nie było w nim koni na miarę fenomenalnych Va Banka, czy Bush Brave’a, ale polscy właściciele i trenerzy sprowadzili z Zachodu aż cztery znakomite konie, z których każdy może pretendować do tytułu konia roku 2020. Inter Royal Lady, Night Tornado, Night Thunder i Timemaster to konie, które w optymalnych okolicznościach, na odpowiednich dystansach, są w stanie wygrywać na świecie gonitwy Listed, czy G3, a na pewno zajmować w nich płatne miejsca.
Do legendy Służewca z pewnością przejdzie Inter Royal Lady, która wygrała kolejno pierwszych dziewięć wyścigów w swojej karierze, wszystkie z zadziwiającą łatwością. Podopieczna Adama Wyrzyka może nie rzuca na kolana swoim rodowodem (choć ma solidny), ani eksterierem, ale jest bardzo utalentowana, ma naturalną lekkość ruchu i szybkość. Trudno ciągle ocenić jej możliwości i pułap dystansowy, jej kariera, sposób menażowania, trochę w tym przeszkadza. Wydaje się, że to błyskotliwa, dość drobna klacz, która najlepiej powinna czuć się na dystansach 1600–1800 m.
Na krótkich dystansach, czy w gronie klaczy, na Służewcu bawiła się z rywalami. Gdy jednak przyszła ciężka próba z ogierami na zbyt długim dla niej dystansie 2400 m, nie do końca dała radę. Dzięki swojemu talentowi była w Derby druga, nieznacznie ulegając Night Thunderowi. Inter Royal Lady przy mocniejszej jeździe, np. Szczepana Mazura, mogła te Derby wygrać i to nawet dość lekko, ale to nie był wyścig i dystans dla niej. Potwierdziła to gonitwa Oaks, w której na 2400 m dość blisko niej była niezła Mary Elizabeth.
Inter Royal Lady miała nawet zapis do prestiżowej Nagrody Łuku Triumfalnego, jednak został zmieniony na wyścig dla klaczy Prix Opera w dniu Łuku na Longchamp. To też było olbrzymie wyzwanie, bo wyścig G1, czołowe klacze w Europie, ale dystans bardziej odpowiedni – 2000 m. Spisała się w nim przyzwoicie, zajmując 8. miejsce na 12 koni, tylko 6 długości za zwycięską Tarnawą księcia Agi Khana, która poszła za ciosem i w listopadzie wygrała Breeders Cup Turf, bijąc świetną Magical i pokazując, że jest w zasadzie najlepszym koniem na świecie na trawie.
W dniu Łuku był jednak na Longchamp bardzo grząski tor, dżokeje jeździli wolno w dystansie, wyścigi były na końcówkę, z tego powodu odległości między końmi były spłaszczone. Dlatego trudno obiektywnie ocenić, czy dystans Inter Royal Lady do Tarnawy i innych czołowych klaczy wynosi około 6 długości, czy jest to więcej. Potrzebujemy jeszcze 1–2 startów za granicą, by się przekonać, ile naprawdę jest warta najlepsza klacz trenowana w Polsce i jaki dystans jest dla niej optymalny. Te wybitne konie w polskim treningu jak IRL, Va Bank, czy Bush Brave, za długo ścigały się tylko w kraju, nie wykorzystano ich możliwości w optymalnym momencie, w szczytowej formie, na najlepszym dla nich dystansie, dlatego ich kariera została w pewnym stopniu zmarnowana.
Patrząc obiektywnie, najlepszym folblutem trenowanym w Polsce w sezonie 2020 był Night Tornado. Trenowany przez Krzysztofa Ziemiańskiego kasztan wygrał w dobrym stylu St. Leger i był najlepszym z polskich koni w Wielkiej Warszawskiej (derbiści z dwóch ostatnich lat – Nemezis i Night Thunder byli daleko za nim, aż 5 i 9,5 długości), zajmując drugie miejsce i tocząc zaciętą walkę na prostej z europejskiej klasy Nagano Gold. Różnica między Night Tornado i Nagano Gold jest w rzeczywistości sporo większa, bo raz, że koń z Czech finiszował przy najszybszej ćwiartce z ostatniego miejsca, a na dodatek nasz as niósł aż 4 kg mniej, co na 2600 m oznacza kilkanaście długości, a trzylatki jesienią są już dojrzałe. Od 1 stycznia te konie będą się ścigać już pod równą wagą i wtedy skoczyć do Nagano Gold będzie znacznie trudniej. Niemniej Night Tornado, podobnie jak IRL, to koń na wygranie Listed na Zachodzie i płatne miejsca w wyższej rangi gonitwach.
Night Tornado jest z pierwszego rocznika po wybornym synu Dubawiego (kryje klacze po 250 tysięcy funtów), wnuku Galileo – Night of Thunder, który wygrał angielski klasyk 2000 Guineas Stakes, a jego potomstwo robi furorę na torach całej Europy i stanówka nim poszybowała z 15 do 75 tysięcy euro, co powoduje, że konie po nim będą wkrótce niestety niedostępne dla kupców z budżetem na polskie wyścigi.
Night Tornado to kolejny as w stajni rodziny Traków, która ma ponadprzeciętne szczęście do bardzo dobrych koni – wcześniej biegały dla nich oaksistka Iron Belle, Incepcja, trójkoronowany Fabulous Las Vegas, a teraz Night Tornado. Ich koń po raz trzeci z rzędu wygrał polski St. Leger. Wyczyn trudny do powtórzenia.
Kultową gonitwę Derby wygrał w 2020 roku Night Thunder, podkreślając supremację w dwóch ostatnich latach w polskich wyścigach duetu trener Adam Wyrzyk – dżokej Szczepan Mazur, którzy rok po roku zostali championami Służewca. Wyrzyk dokonał w sezonie 2020 wyczynu bez precedensu, wygrał jako trener Derby i Oaks zarówno dla folblutów, jak i dla koni arabskich. Mazur zaczyna jeździć jak Mełnicki (w Derby dosłownie dopchnął do mety Night Thundera, choć IRL była lepsza) i jeżeli wykorzysta swoją szansę podczas zimowego sezonu w Dubaju, może dostać angaż w dobrej stajni w Europie Zachodniej.
Night Thunder, najdroższy koń w stajni Wyrzyka (za 37 tysięcy euro kupiła go Agnieszka Prytulczyk, mieszkająca wiele lat w Irlandii), pochodzenie ma wyborne. Pochodzi z rodziny 1-l, tej samej co angielski derbista i znakomity reproduktor Shirley Heights, z odnogi, która w ostatnich latach wydała wielu zwycięzców G1, w tym Conduit, Spectrum, Sun Princess (angielska oaksistka, druga w Łuku), czy Saddlers Hall. Ojcem polskiego derbisty jest Nathaniel, którego córka Enable dwukrotnie wygrała Prix l’Arc de Triomphe, matkę Night Thunder ma po wybitnym Rainbow Quest, babkę po multichampionie reproduktorów, ojcu Galileo – Sadler’s Wellsie, a babkę po Dancing Brave, który wygrał Łuk, 2000 Guineas i Króla i Królowej w Ascot, a w Derby w Epsom był drugi. Czy trzeba coś dodawać?
Night Thunderowi brakuje trochę szybkości i błysku, do tego jest trudny do jazdy. Dlatego przegrał w St. Leger i WW. Ale jeśli ten koń obudzi się jako czterolatek i poprawi, to może zajść bardzo daleko.
Trochę w cieniu tych trzech wielkich gwiazd budował swoją karierę Timemaster. Co prawda wygrał na wiosnę klasyczną Nagrodę Rulera (1600 m), ale nie dał rady w Iwna (był piąty) i w Derby (trzeci), bo dystans był dla niego chyba trochę za długi i forma nie była jeszcze optymalna. W drugiej połowie sezonu był jednak nie do zatrzymania, zgarnął niesamowitą triplę, wygrywając nagrody – Westminster (2000 m), Mosznej (1600 m) i Criterium (1300 m). Był najszybszym koniem 2020 roku na Służewcu (tylko IRL mogłaby z nim konkurować), a w formie z Nagrody Mosznej mógł śmiało walczyć o zwycięstwo w WW, nawiązując do największych popisów stajni Niespodzianka za czasów Intensa.
Kariera Timemastera to droga od brzydkiego kaczątka do księcia z bajki. Koń został wylicytowany na aukcji roczniaków we Francji za 5 tysięcy euro, ale wada zwrotna sprawiła, że po pertraktacjach został ostatecznie zakupiony zaledwie za tysiąc euro! Znacznie poniżej ceny stanówki i ceny odchowu. Ten koń za tysiąc euro zarobił w swojej dwuletniej karierze dla aktora i zawodnika MMA Tomasza Oświecińskiego i Marianny Surtel ponad 200 tysięcy złotych, a więc ponad 50 tysięcy euro. Przebitka ponad 50-krotna. Dużo droższy był już jego półbrat, po Hunters Light, kupiony niedawno do stajni trenera Ziemiańskiego jako roczniak za 15 tysięcy euro. Takie inwestycje możliwe tylko na wyścigach konnych, także na Służewcu. Za niewiele większe sumy zostały kupione do Polski trójkoronowane Va Bank (4500 euro) i Bush Brave (1800 euro) oraz najlepsza dwuletnia klacz w sezonie 2020 Lagertha Rhyme (3500 euro), co pokazuje, jak niesamowite szczęście mieli na aukcjach polscy właściciele.
Inter Royal Lady i Night Thunder (plus Plontier) to konie trenowane przez Adama Wyrzyka, z kolei Night Tornado i Timemaster to podopieczni Krzysztofa Ziemiańskiego. To nie przypadek, ale też znak czasów. Ci dwaj trenerzy pokazali w ostatnich latach na Służewcu, że nie tylko potrafią przygotować konie do wielkich sukcesów, ale ich działalność ma także wymiar marketingowy, popularyzatorski i biznesowy. Dzięki aktywności w mediach społecznościowych, a przede wszystkim – w przypadku trenera Wyrzyka – dzięki serialowi telewizyjnemu, potrafili zainteresować wyścigami konnymi zupełnie nową, liczną grupę osób spoza środowiska wyścigowo-hodowlanego. Przyciągnęli do swojej stajni nowych właścicieli, którzy często, mimo braku doświadczenia w wyścigach, zdecydowali się zainwestować spore sumy w zakup koni. Dzięki temu obaj mieli w treningu po kilka/kilkanaście koni z europejskiej klasy rodowodami.
Na dodatek Adam Wyrzyk, dzięki swojej pracowitości, energii i kreatywności, stworzył prężny prywatny ośrodek treningu koni, w którym z powodzeniem rywalizuje ze wszystkimi trenerami ze Służewca i Partynic, podobnie jak Cornelia Fraisl i Michał Romanowski w przypadku koni arabskich czystej krwi.
Oprócz wielkiej czwórki należy podkreślić dobre wyniki w gronie trzylatków ogierów Petit i Hipop de Loire. Ten drugi biegał pechowo, w Derby uczestniczył w kolizji, w Nagrodzie Demon Cluba finiszował z końca stawki przy wolnym tempie, w końcu odleciał rywalom w Nagrodzie Sac-à-Papier na najdłuższym dla folblutów dystansie na Służewcu 3200 m, co dobrze wróży mu przed kolejnym sezonem. Hipopa dosiadał w tym wyścigu młody Kirgiz Dastan Sabatbekov, który w tym sezonie zaczął jeździć w Polsce i stał się objawieniem sezonu. Od czasów Tomasza Dula nie widziałem jeźdźca, który tak doskonale ma rozłożony w galopie środek ciężkości i z takim wyczuciem posyła konia.
Konie polskiej hodowli pozostały w tym roczniku niespełnione. Największy potencjał miał Don Zou po niemieckim wicederbiście, zwycięzcy G1, synu Shamardala – Zazou. Wyhodowany przez państwa Kopelów w stadninie Sabatówka nieopodal Przemyśla Don Zou do kariery trzyletniej startował z wyższego pułapu niż derbista Night Thunder, bo był trzeci w nagrodach Dakoty i Mokotowskiej. Trener Walicki jednak, trochę wbrew swoim zasadom, zapisał go na wiosnę do milerskich nagród Strzegomia i Rulera do rywalizacji z szybkimi końmi z Zachodu. Tam koń był na płatnych miejscach, ale wyraźnie „przyciął się”, zaczął się pocić i denerwować, stracił ochotę do galopowania, z Derby został skreślony i nie radził sobie jesienią nawet w niskich grupach.
W Nagrodzie Iwna błysnął wyhodowany przez żonę trenera Wojciecha Olkowskiego, Beatę – Sewerus, który był trzeci, blisko za Night Thunderem i Night Tornado, ale mógł nawet wygrać, bo przy wyjściu na prostą został potrącony przez późniejszego zwycięzcę, a pięknie finiszował. W kolejnych startach Sewerus biegał już jednak słabiej i nie poszedł w ślady innych synów Ecosse’a – Sorosa i Patronusa, które wygrały Derby. Problemem koni polskiej hodowli w tym roczniku była kwestia odporności, siły, utrzymania formy w dłuższym czasie. Być może wynika to z klimatu, w którym te konie są odchowywane, a być może z błędów w treningu i menażowaniu.
W tej sytuacji najlepsze wyniki spośród koni polskiej hodowli osiągnął Airy Boy, który co prawda jako trzylatek nie wygrał wyścigu, ale był szósty w Derby i drugi w Nagrodzie Westminster, ale też krótko biegał na wysokim poziomie. Dobrze wypadł też na krótszych dystansach Torquist, wyhodowany przez rodzinę Gorczyców, która od lat z pasją i zacięciem kupuje na Zachodzie i hoduje w Polsce dobre konie pełnej krwi angielskiej.
Z dobrej strony pokazały się też dwie klacze polskiej hodowli – Frantic i Zefora. Frantic efektownie wygrała w dniu Derby Nagrodę Novary, ale zawiodła w Oaksie. Ta klacz, pochodząca wprost od słynnej amerykańskiej La Troienne, może być bardzo cenna w polskiej hodowli, zwłaszcza że jej brat Falvio okazał się najlepszym dwulatkiem polskiej hodowli. Oba konie, podobnie jak Sewerus, są przychówkiem championa reproduktorów w Polsce Ecosse.
Z kolei Zefora (krewna świetnych Zenda i Zagona) to kontynuatorka tradycji polskiej hodowli z byłych państwowych stadnin. Wychowanka Mosznej wygrała Nagrodę Rzeki Wisły dla klaczy, dzięki swojej waleczności i zdolnościom długodystansowym, co jest cechą polskich folblutów od wielu dekad. Stadnina w Mosznej, która wyhodowała trzykrotnego zwycięzcę Wielkiej Pardubickiej Tiumena, przez dziesięciolecia hodowała zwycięzców Derby i Oaks, a także Galileo po Jape, który wygrał wyścig płotowy G1 podczas królewskiego mityngu w Cheltenham. Teraz, za sprawą pracującej z pasją Magdaleny Donimirskiej-Wodzickiej, jest jedyną z byłych polskich państwowych, a sprywatyzowanych stadnin, która na szerszą skalę kultywuje tradycje hodowli koni pełnej krwi angielskiej. Pozostałe praktycznie wycofały się z tej działalności.
Warto zwrócić jednak uwagę na pozytywny trend, który pokazał sezon 2020. Coraz liczniejsza, choć ciągle zbyt wąska, grupa właścicieli, która kupuje coraz droższe konie w Europie Zachodniej, skierowuje później te klacze z dobrymi rodowodami do hodowli. W ten sposób zostały w Polsce wyhodowane właśnie Sewerus, Frantic, Delos, I Belive in Angels, Deneris czy Airy Boy, ale także zdolne dwulatki Falvio, Province of Frost, Best Life, Zimbardo, Irresistable, Tres Amour, Inthia, Perrine, Belle Histoire, Islamabad, czy wcześniej Nikus, Patronus, Kundalini, Pianoforte, Prince of Ecosse, Pillar, Predator, Dolomitti, Design, Dark King, Irkucja, Irawadi, Kamerdyner, Nick of Memory, Miss Kossakówna, Green Maestro, Best Line, Dabby, Circle Centuria, Zagara, Age of Jape, Lawsonia. I jest duża szansa, że liczba i jakość koni polskiej hodowli z tych importowanych matek, będzie w najbliższych latach rosła.
Kolejne podsumowania znajdziecie w Magazynie KANAT: