Traf Online
Oglądaj i graj!!!
Podwajamy wyścigowe emocje!
Zaloguj się na TrafOnline.pl już teraz!

Aktualności

Tor Służewiec

Błażej Giedyk: Wygrana na Amadorze była dla mnie wyjątkowa

19 czerwca 2013

18-letni Błażej Giedyk w sobotę odniósł 10. zwycięstwo w karierze i uzyskał tytuł starszego ucznia (-3 kg).

Do wygranej poprowadził trenowaną przez Janusza Kozłowskiego Amadorę. Jednocześnie został liderem Czempionatu Młodych Jeźdźców.

Podczas dekoracji na padoku po sobotnim zwycięstwie można było odnieść wrażenie, że darzysz Amadorę szczególnym sentymentem.  Czy dlatego, że wygrałeś na niej 10. gonitwę?

Nie, to zwycięstwo było wyjątkowe z zupełnie z innego powodu. W ubiegłym roku, kiedy pracowałem w stajni trenera Janusza Kozłowskiego, ta klacz była moją ulubienicą. Bardzo dużo się nią zajmowałem, nawet nazywałem ją ?córeczką?. To niezwykłe uczucie wygrać tak ważny, bo 10. w karierze wyścig, na swoim ulubionym koniu. Trudno opisać te emocje. W ogóle było to dla mnie niezwykłe wydarzenie, ponieważ nagrodę podczas dekoracji wręczał mi raper Rafał Poniedzielski, którego muzyka jest dla mnie inspiracją i często jej słucham. Cieszę się również, że udało mi się wygrać dla trenera Janusza Kozłowskiego, któremu naprawdę dużo zawdzięczam, ponieważ to u niego na dobre zacząłem przygodę z wyścigami. Dużo mnie nauczył. U niego wygrałem też pierwszy wyścig, w maju 2011 r. na klaczy El Besta.

Jednak twoja przygoda z końmi zaczęła się już wcześniej. Nie jesteś pierwszym przedstawicielem rodziny związanym z wyścigami.

Zgadza się. Mój dziadek, Adam Turczyn, był najpierw jeźdźcem, a następnie szybko został trenerem. Mój ojciec chrzestny dosiadał koni w wyścigach, choć krótko, ponieważ był zbyt ciężki. Od dziecka interesowały mnie konie, ale mój ojciec, który także pracował przy koniach, nie był tym zachwycony. Uważał, że to ciężkie i nie do końca bezpieczne zajęcie. Obecnie pracuje w Niemczech, w stajni trenera Mario Hofera. Przez kilka lat trenowałem piłkę nożną, ale dziadek zabierał mnie do stajni, początkowo w tajemnicy przed rodzicami. W końcu zdecydowałem się porzucić piłkę i pozostać przy koniach.

W tym roku pracujesz u Małgorzaty Łojek.

Tak, w zimie musiałem wyjechać, więc z żalem zakończyłem współpracę z trenerem Kozłowskim. Po powrocie na Służewiec zacząłem pracować w stajni trenerki Małgorzaty Łojek. Tutaj również czuję się świetnie. Jest znakomita atmosfera i wszyscy ze sobą współpracują. Bardzo ważne dla mnie jest także to, że pani trener regularnie zapisuje mnie do wyścigów, dzięki czemu mogę się rozwijać. Jestem jej za to bardzo wdzięczny.

Czy właśnie w związku ze wspomnianym wyjazdem nie mogłeś po raz drugi pojechać na szkolenie do Newmarket?

Tak, niestety. Bardzo tego żałuję, ponieważ półtora roku temu byłem tam i wiele się nauczyłem. Nigdy wcześniej nie miałem okazji brać udział w podobnym szkoleniu, a można na nim wiele zyskać. Zwłaszcza zajęcia na sztucznym koniu były dla mnie bardzo pomocne.

Polecasz pracę przy koniach na Służewcu innym młodym ludziom?

Polecam, ale jednocześnie radzę, by zajęli się najpierw ukończeniem szkoły i zdaniem matury, a dopiero później poświęcili cały swój czas tej pracy. Ja we wrześniu wracam do liceum i będę chciał jak najlepiej zdać egzamin dojrzałości. To ważne szczególnie dla tych, którzy w przyszłości chcieliby zostać trenerami koni wyścigowych. Jeśli chodzi o samą pracę na Służewcu, to można się tu naprawdę wiele nauczyć i warto tego spróbować.

Teraz będziesz już mógł dosiadać koni z batem. Czy to duże ułatwienie?

Na początku na pewno nie będzie łatwo się do tego przyzwyczaić. Trzeba się nauczyć używać bata w trakcie wyścigu. Z czasem jednak nabiorę doświadczenia i bat mi się przyda, zwłaszcza w zaciętej walce o zwycięstwo. Na pewno jednak nie będę go nadużywał, bo kocham konie.

Zostałeś liderem Czempionatu Młodych Jeźdźców. Liczysz na zwycięstwo w cyklu?

 Bardzo bym chciał je odnieść, ale nie będzie łatwo, bo  konkurenci też mają podobny cel. Dużo będzie zależało od koni, jakie będziemy dostawać do jazdy. To miłe, że trenerzy chcą promować uczniów i starszych uczniów.

Dziękujemy za rozmowę.

Rzomawiał Piechur