Aktualności
Benefis Mieczysława Mełnickiego na Ursynowie
Z inicjatywy radnej Ursynowa Magdaleny Sokołowskiej i burmistrza Piotra Guziała wczoraj w siedzibie urzędu tej dzielnicy odbył się benefis Mieczysława Mełnickiego.
Na benefis uświetniający 60-lecie pracy Mełnickiego na wyścigach konnych przybyli liczni sympatycy tego wspaniałego przed laty dżokeja, który w 1988 roku zaczął trenować konie i robi to z powodzeniem do dziś. Po wygłoszeniu laudacji przez burmistrza Guziała, radną Sokołowską oraz przewodniczącego Parlamentarnego Zespołu ds Wyścigów i Jeździectwa, posła Michała Szczerbę, prowadzący spotkanie red. Wojciech Zieliński oddał głos jego bohaterowi.
Mieczysław Mełnicki ze swadą i dowcipnie opowiadał o swej pracy na wyścigach, najpierw we Wrocławiu w latach 1953-55, a potem na Służewcu i w Niemczech. Co chwila nagradzany był oklaskami. Uczestnicy spotkania dowiedzieli się m.in., jak mądrym koniem była Demona, na której pan Mietek wygrał swe pierwsze Derby w 1964 roku (choć była łasa na cukier, to jednak nie chciała wziąć kostki z obcej ręki) oraz że Skunksowi nieprzypadkowo dano takie imię, bo od urodzenia wydawał przykry zapach. Nikt go nie chciał, więc w wyniku losowania przydzielony został trenerowi Stanisławowi Dzięcinie, u którego Mełnicki jeździł „na pierwszą rękę”.
Dzięcina, były dżokej, z początku narzekał, ale ponieważ miał nosa do koni, więc od razu wyczuł, że Skunks, choć nieprzyjemnie pachnie, to jednak ma w sobie duży wyścigowy potencjał. Mełnicki wygrał na Skunksie Nagrodę Próbną, ale w najważniejszym wyścigu dla dwulatków (Ministerstwa Rolnictwa) wolał jechać na innym świetnym koniu Dzięciny, Akcepcie, i… zajął trzecie miejsce. Wygrał Czubaryk pod Andrzejem Tylickim, Skunks pod BolesławemMazurkiem był drugi. W gonitwie Mokotowskiej, wyłaniającej zimowego kandydata na Derby, Mełnicki pojechał już na Skunksie, który na prostej pokazał wspaniałe przyspieszenie i wziął rewanż na Czubaryku, bijąc go o 1,5 długości.
W pierwszej części kolejnego sezonu (1979) Skunks i Mełnicki stanowili już parę nie do pobicia w gonitwach o nagrody Rulera, Iwna i Derby. Czubaryk okazał się ponownie lepszy dopiero w biegu o Wielką Nagrodę Europy w Kolonii, w którym był drugi, a Skunks czwarty. – Dałem się zamknąć przy bandzie. No cóż, niejednokrotnie ja przechytrzałem rywali w walce na ostatniej prostej, ale wtedy mnie przechytrzono – komentuje po latach Mełnicki.
Najbardziej spektakularny, jeśli chodzi o sukcesy, był dla mistrza Mełnickiego sezon 1984, kiedy w ciągu trzech tygodni wygrał Derby w Wiedniu (na Nemanie), Pradze (na Jurorze) i w Warszawie (na Nemanie). W sumie wygrywał bieg o błękitną wstęgę sześciokrotnie na Służewcu i cztery razy zagranicą (dwukrotnie w Wiedniu oraz po razie w Pradze i Brukseli).
Podczas swej ponad trzydziestoletniej kariery jeździeckiej Mieczysław Mełnicki ustanowił też rekord Polski, który może być nigdy nie pobity – 1663 wygrane gonitwy.
Podczas swego benfisu pan Mietek przyznał, iż trochę żałuje, że przestał jeździć już w wieku 49 lat, bo gdyby dalej się ścigał zapewne miałby szanse dociągnąć swój rekord do 2000 i więcej zwycięstw.
W karierze trenerskiej triumfował m.in. po zwycięstwie Jounga Islandera w Derby 2003. Wtedy też uzyskał tytuł Trenera Roku w posezonowych wyborach po patronatem „Życia Warszawy”. W ostatnim 10-leciu wyspecjalizował się w trenowaniu niemieckich koni czystej krwi arabskiej. Najwięcej splendoru dostarczyły mu zwycięstwa Marvina El Samawiego, który był niepokonany w 13 kolejnych startach (wygrał m.in. na Służewcu dwukrotnie Nagrodę Europy).
Z okazji benefisu 60-lecia pracy na wyścigach i zbliżających się 75 urodzin (4 czerwca), życzymy panu Mietkowi dużo zdrowia i kolejnych sukcesów w wyścigowej rywalizacji, która uczyniła jego życie ciekawym i barwnym. Zostało ono opisane na podstawie jego opowieści przez red. Wojciecha Zielińskiego w książce „Żokej”. Podczas benfisu można było ją kupić i otrzymać autograf mistrza Mełnickiego.
Islander
Na zdjęciu od prawej: Mieczysław Mełnicki, Magdalena Sokołowska i Piotr Guział. Fot. Finisz.