Traf Online
Oglądaj i graj!!!
Podwajamy wyścigowe emocje!
Zaloguj się na TrafOnline.pl już teraz!

Aktualności

Tor Służewiec

Rok przetasowań w wyścigach kłusaków?

5 maja 2020

Rozmowa z Witoldem Sudołem, prezesem Stowarzyszenia Hodowców i Użytkowników Kłusaków o Sezonie 2020

Jak co sezon, kłusaki w polskim treningu biegają w pierwszych miesiącach roku zagranicą. Jak się spisywały przed ogłoszeniem pandemii?

– Rzeczywiście, w przeciwieństwie do większości koni wyścigowych w Polsce, kłusaki nie mają przerwy zimowej i ścigają się na zagranicznych torach. Biegamy głównie w Berlinie, ale właściciele coraz chętniej zapisują też konie na trochę bardziej odległe tory: w Hamburgu, Monachium, czy Straubing. W ostatnim roku bardzo podniósł się poziom wyścigów, w których startujemy. Niemieccy właściciele zasili swoje stajnie końmi kupowanymi po kilkanaście, kilkadziesiąt tysięcy euro, na co my nie możemy sobie pozwolić. Mimo to, kłusaki trenowane w Polsce dzielnie sobie radzą, a konie takie jak Fulham, Eden Pierji, czy zakupiona już po zakończeniu polskiego sezonu 2019 Fanny Gral łapały się w tegorocznych startach w pierwszej trójce. Tu wypada dodać, że gonitwy na berlińskim torze Mariendorf są dla nas bardzo atrakcyjne, ponieważ Niemcy zrezygnowali z pobierania opłaty startowej w wyścigach dla kłusaków francuskich, a dodatkowo mają gwarantowaną nagrodę dla każdego uczestnika gonitwy. Biorąc pod uwagę duże dystanse, jakie pokonujemy, aby dostać się na tory (również w Polsce), jest to pewna forma rekompensaty za koszty poniesione na transport. 

Czy pandemia „zamknęła” tory w całej Europie? Jak brak startów utrudnia przygotowanie koni do sezonu w Polsce?

Pandemia sparaliżowała całą Europę i oczywiście wyścigi konne bardzo na tym ucierpiały. Jedynym krajem, który poszedł pod prąd była Szwecja. Efekt przerósł najśmielsze oczekiwania. Obroty w końskim totku wystrzeliły, a pule na niektóre zakłady zwiększyły się kilkukrotnie. Obecnie nasi sąsiedzi zza morza zamiast lizać rany, liczą zyski. Gospodarczo są o kilkanaście długości przed resztą Europy, a co za tym idzie nasz ulubiony sport – wyścigi konne, narodził się tam na nowo. Kolejne kraje odmrażają obecnie wyścigi. Dla nas łakomym kąskiem są Niemcy, natomiast dla trenerów koni ścigających się galopem mogą to być inne destynacje. Problemem jest jednak kwarantanna obowiązująca w Polsce. Nikt nie może sobie pozwolić na zamknięcie w domu na dwa tygodnie, gdy ma stajnię pełną koni, którymi trzeba się opiekować i przygotowywać do kolejnych startów. Zasygnalizowałem ten problem, ale zdaję sobie sprawę, że szanse na korzystne dla nas regulacje są niewielkie. 

Odpowiedź na drugą część pytania muszę podzielić. Z doświadczenia wiemy, że przetarcie na profesjonalnym torze dla kłusaków, a takie są w Niemczech, czy Czechach, daje zazwyczaj przewagę podczas inauguracji sezonu w Polsce. Można więc powiedzieć, że jest to pewien problem, ale wszyscy startują z tej samej pozycji. Szczególnie dotkliwe może to być dla młodszych koni, które wymagają tzw. przetarcia i większej ilości pracy, by były wystarczająco silne i dawały sobie radę na bardziej wymagającej fizycznie, trawiastej nawierzchni. Z drugiej strony po intensywnym sezonie zimowym konie zazwyczaj nie są w stanie utrzymać wysokiej formy na przestrzeni tych sześciu miesięcy, podczas których ścigamy się w Polsce. 

Problem pojawia się też na płaszczyźnie właścicielskiej. Każdy, kto ma lub miał konie wyścigowe, zdaje sobie sprawę jakie to generuje koszty. W momencie, gdy nie ma możliwości uczestniczenia w wyścigach, cała ta zabawa traci sens. 

Na torach zabraknie na pewno Barbariski, która zakończyła już karierę i trafiła do hodowli. Czy jeszcze jakichś koni zabraknie w nadchodzącym sezonie? Jaka jest dyspozycja czołowych kłusaków z poprzednich sezonów?

Myślę, że będzie to rok dużych przetasowań. Kilka koni w ubiegłym sezonie, lub już po jego zakończeniu, doznało kontuzji i będą wracać do ścigania po rekonwalescencji. Wśród nich jest Diego de Busset, który jako jeden z nielicznych korzysta na opóźnieniu rozpoczęcia sezonu i z każdym dniem odzyskuje formę. W ubiegłym roku wygrał 6 gonitw (5 w Polsce i jedną w Niemczech) i jeżeli dolegliwości nie powrócą powinien walczyć z weteranami: Brandy Hornline i Baliverne Buroise, oraz nieco młodszymi Diego du Bellay, Djoko du Bellay, czy Espoir du Bellon o główne laury sezonu. Nie zdradzę chyba żadnej tajemnicy, jeżeli ujawnię, że plany startowe Diego de Busset, z obawy o powrót kontuzji, będą skupiały się na polskich torach. Do sezonu zgłoszony jest też Diable Maya mający wszelkie predyspozycje by ogrywać wyżej wymienione konie, ale też jeden duży problem – częste galopy. Liczę jednak na to, że do tej grupy dołączą konie świeżo sprowadzone z Francji.

Zwycięstwem w Nagrodzie Cheval Francais Barbariska zakończyła karierę sportową

Co można powiedzieć o nowych kłusakach, które zobaczymy na polskich torach w tym roku? Czy są wśród nich potencjalne gwiazdy?

Nie chciałbym zanudzać czytelników opisami każdego z nowych koni, ale jest wśród nich kilka z naprawdę interesującymi dotychczasowymi karierami oraz przykuwającymi oko rodowodami. Jako pierwszego wypada wymienić Curly Light, który został sprowadzony przez Pawła Ostrycharza przede wszystkim do hodowli. Ogier będzie się również ścigał, co, w przypadku kłusaków, nie jest czymś nadzwyczajnym. Jeżeli uda się go doprowadzić do formy po ponad rocznej przerwie, może być wśród najlepszych. Ma wygrane ponad 170 000 euro na koncie i świetny rekord 1’12,9” na dystansie 2850 metrów. Podoba mi się będąca w moim treningu Feline Fougasse, własności Władysława Pandela. To fajna pięciolatka, o dobrej technice i balansie. Ma też swoje minusy, ale o nich będę rozmawiał z właścicielem, który będzie nią również powoził w wyścigach. Jeżeli uda nam się realizować odpowiednią taktykę podczas gonitw, to powinna być z niej spora pociecha. Mocno też trzymam kciuki za Factoriela. Dla niego połączyłem ze sobą trójkę właścicielek: Monikę Mellinger, Anię Salivonchyk i moją koleżankę z Bielska-Białej- Ewę Nowak, dla której to będzie pierwszy koń wyścigowy. Wałach ten jest przeciwieństwem Feline. Jest silny fizycznie, taki w „typie czołgu”. Trawiaste tory powinny mu odpowiadać. Dobrą karierą na francuskich torach legitymuje się Euphrem du Guepre, którego współwłaścicielką jest Ania Tomczak, znana „za murem” choćby z treningowych przejażdżek u Kasi i Janusza Kozłowskich. Sześciolatek, niby nie zachwycił startami w Niemczech, ale były to jego pierwsze występy po długiej przerwie. Można oczekiwać od niego lepszej postawy na Służewcu. 

Koniem, którego stać na seryjne wygrywanie wyścigów wydaje się Etoile de Crennes w treningu swojego właściciela Romana Mateusiaka. Klacz nie jest „zagrana” i będzie startowała od samego dołu drabinki, co daje jej spore możliwości i czas na rozkręcenie się. 

Osobną rubrykę trzeba by poświęcić koniom trzy- i czteroletnim, ale tu papierkiem lakmusowym będą pierwsze starty na Służewcu. Powiem tylko, że ta grupa prezentuje się bardzo dobrze pod względem rodowodów. 

Jakie będą najważniejsze gonitwy sezonu 2020 kłusaków?

Przyjęliśmy system, w którym, prawie zawsze (niezależnie od klasy koni) ścigamy się o podobne pule, jeśli chodzi o regularne wyścigi. Mamy jednak kilka specjalnych gonitw w sezonie. Będą to m.in: najbardziej prestiżowy wyścig w Polsce – Nagroda Cheval Francais (2600m), Derby (2600m), oraz Mistrzostwa Polski Kłusaków (2200m). Z powodów proceduralnych, te, oraz kilka, może kilkanaście, innych biegów zostanie rozegranych jako gonitwy dodatkowe. Chcielibyśmy, żeby ich terminy, w szczególności – Derby i Cheval Francais, były powtarzalne, tak jak to ma miejsce z pierwszą niedzielą lipca będącą synonimem Derby dla folblutów. Jednak w obecnej sytuacji terminy nie są sprawą najważniejszą, w końcu nawet „folblucie Derby” będzie miało dwutygodniowe przesunięcie i zamiast na 5., planowane jest na 19. lipca.

Czego życzyłby pan wyścigom konnym w Polsce?

Lista życzeń byłaby długa, ale najważniejsze jest, aby doprowadzić do rozgrywania sezonu trwającego nieprzerwanie cały rok. Nie od dzisiaj wiemy, z jakimi problemami zmagają się trenerzy w „martwym sezonie”. Również właściciele nie są w dobrej sytuacji, gdy przez 5 miesięcy w roku ich konie poruszają się tylko między stajnią, torem treningowym, a kliniką weterynaryjną. Mówię tutaj o całym środowisku wyścigowym, nie dzieląc go na sympatyków folblutów, arabów, czy kłusaków. Również publiczność i graczy, o których walczymy z innymi dyscyplinami sportu, łatwiej jest zmobilizować i utrzymać w nich zainteresowanie wyścigami konnymi w sytuacji, gdy jest ciągłość przekazu. 

Oczywiście jest to odległa melodia, choćby ze względu na nakłady finansowe konieczne do wybudowania dodatkowej bieżni typu all-weather wewnątrz zielonego toru, a w zasadzie dwóch bieżni, ponieważ mamy jeszcze kłusaki. Są to jednak kroki niezbędne do unormowania i rozwoju tego sportu w Polsce.

Dziękujemy za rozmowę.