Traf Online
Oglądaj i graj!!!
Podwajamy wyścigowe emocje!
Zaloguj się na TrafOnline.pl już teraz!

Aktualności

Tor Służewiec

Wyścigowy październik na bogato (część I). Głównym wydarzeniem 75. Wielka Warszawska

2 października 2020

Zapowiedź wyścigowego października pióra Jana Zabieglika.

Niezwykle bogato zapowiadają się wyścigi na Służewcu w październiku. Rozegranych zostanie dziewięć dni wyścigowych: pięć sobót i cztery niedziele, z których najważniejsza będzie druga – 11 października, kiedy to odbędą się najważniejsze wyścigi sezonu jesiennego 3-letnich i starszych koni pełnej krwi angielskiej na czele z Wielką Warszawską. Ta popularna wśród warszawiaków gonitwa rozegrana zostanie na Torze Służewiec po raz 75.

W środę 30 września został ogłoszony zapis do tej najbardziej prestiżowej gonitwy sezonu jesiennego na Torze Służewiec. Uwagę zwraca potwierdzenie obecności na liście startowej 6-letniego ogiera Nagano Gold, brytyjskiej hodowli, przygotowywanego do startów przez czeskiego trenera Vaclava Lukę jr. Nagano Gold, dopiero 14. na 16 koni w czeskich Derby 2017, ma duże doświadczenie wyścigowe, głównie na torach francuskich. Szczególnie początek ub. sezonu był dla niego udany. Wygrał wyścig rangi Listed na Longchamp, a w kolejnych trzech startach zajmował miejsca na podium w G3 i G2, m.in. w Hardwicke Stakes podczas Royal Ascot. Te wyniki dały mu przepustkę do startu w najważniejszym europejskim wyścigu – Prix de l’Arc de Triomphe (Łuk Triumfalny). Ósme miejsce na 12 koni trzeba uznać za przyzwoity występ, chociaż jego strata do zwycięzcy wyniosła aż 26 długości.

Tak na marginesie dodajmy, że najlepszy koń polskiej hodowli, już w niemieckim treningu, Pawiment był w Łuku dziewiąty, ale w 22-konnej stawce. Zdarzyło się to 7 października 1979 roku.

Następnie Nagano Gold pauzował do czerwca, aż do występu w Grand Prix de Saint-Cloud (G1) z pulą 240 tys. euro. W walce o zwycięstwo był ostatecznie drugi o szyję za Way to Paris (ten koń pobiegnie w Łuku). W połowie sierpnia jednak zaliczył słabszy start w Preis von Europa (szósty w stawce siedmiu koni). Następnie, 13 września, zajął trzecie miejsce w gonitwie Prix Foy (G2, 2400 m) na Longchamp. Tu już spisał się dużo lepiej. Był gorszy tylko o 1,5 długości od ubiegłorocznego derbisty z Epsom Antonego Van Dycka oraz świetnego stayera Stradivariusa.

Na Nagano Gold zapisany został dżokej Vincent Cheminaud, który był rewelacją we Francji w roku 2014, kiedy został w wieku 21 lat czempionem jeźdźców płotowych i przeszkodowych oraz, gdy rok później wygrał Derby. Od tamtego czasu jednak się nie rozwinął. W obecnym sezonie plasuje się na 19. miejscu we francuskim czempionacie, mając na koncie 34 zwycięstwa, wśród których nie ma wygranych w gonitwach pozagrupowych.

WW 2020

A oto pełny zapis do 75. Wielkiej Warszawskiej na Służewcu:
1. Night Thunder – dż. Szczepan Mazur
2. Hipop de Loire – k.dż. Sanzhar Abaev
3. Plontier – dż. Martin Srnec
4. Petit – dż. Michal Abik
5. Nemezis – dż. Tomas Lukášek
6. Nagano Gold – dż Vincent Cheminaud
7. Delos – dż. Victor Popov
8. Night Tornado – dż. Stefano Mura
9. Liaquara – k.dż. Konrad Mazur

Sylwetki uczestników oraz ich szanse przedstawiać będziemy od początku przyszłego tygodnia. Poniżej prezentujemy informacje i ciekawostki historyczne na temat Wielkiej Warszawskiej.

Galopem przez historię

Czym dla Paryża jest Nagroda Łuku Triumfalnego, tym dla Warszawy i warszawiaków jest właśnie Wielka Warszawska. Dzień wielkich emocji, prawdziwe wydarzenie, które pozostaje w pamięci może dłużej niż Derby. Są ludzie, którzy na wyścigi chodzą bardzo rzadko, jednak niemożliwe, aby mogło ich zabraknąć podczas „Wielkiej”. Bywają na niej, jak to się mówi w żargonie warszawskim, musowo.

Wielka Warszawska została ustanowiona w roku 1895 r. przez ówczesnego prezesa Towarzystwa Wyścigów Konnych hr. Augusta Potockiego i była najwyżej dotowaną polską gonitwą; suma nagród wynosiła bowiem 11 200 rubli, podczas gdy w innych prestiżowych próbach sięgała co najwyżej 5000 rubli. Pierwszym zwycięzcą został Aschabad, syn legendarnego Rulera, niepokonanego w wieku trzech lat w ośmiu gonitwach na torach w Petersburgu i Moskwie ogiera hodowli i własności założyciela SK Krasne hr. Ludwika Krasińskiego.

Ponieważ gonitwa cieszyła się dużą popularnością, chcąc jeszcze podnieść jej prestiż – w roku 1896 – przemianowano ją na gonitwę międzynarodową, w której konie przybyłe z zagranicy miały nadwagę 12 funtów. Mogły być od niej zwolnione jedynie klacze, które po zakończeniu kariery na torze miały pozostać w polskiej hodowli.

Wielka Warszawska utrzymała swój status aż do kryzysu ekonomicznego po wojnie japońskiej. Wtedy to zdecydowano, że lepiej gonitwę zawiesić niż drastycznie zmniejszyć jej dotację.  

I tak Wielka Warszawska nie odbywała się w latach 1905–1912. Wznowiona w roku 1913 odbyła się zaledwie dwukrotnie przed wybuchem I wojny światowej. Wtedy to wiele stajni ewakuowano do Odessy i właśnie na tamtejszym torze rozegrano Wielką Warszawską w latach 1917 i 1918.

W niepodległej Polsce odbyła się ona po raz pierwszy w roku 1920, a rok później przemianowano ją na Nagrodę Wielką Warszawską im. Fryderyka Jurjewicza, chcąc w ten sposób uczcić niestrudzonego propagatora wyścigów. Przed wojną Wielka Warszawska odbyła się ostatni raz jesienią roku 1938, jeszcze na starym torze wyścigowym przy ulicy Polnej. Wszyscy czekali z niecierpliwością na rok następny, kiedy ta prestiżowa próba miała odbyć się na nowym torze służewieckim, który wówczas budowano z ogromnym rozmachem. Miał to być jeden z najpiękniejszych hipodromów w Europie. Jednak rok później nikomu nie były w głowie wyścigi i Wielka Warszawska, a po ulicach zniszczonej Warszawy poruszały się niemieckie patrole.

Po wojnie Wielka Warszawska odbyła się na Służewcu w roku 1946. Zwyciężył wówczas na dystansie 2400 m trenowany przez tr. Aleksandra Pacurkę ogier Izan (The Cheetah – Arinaria), dosiadany przez dż. Kazimierza Jagodzińskiego.

Rok później, kiedy nad Służewcem powiewały czerwono-żółte flagi, które tradycyjnie towarzyszą emocjom związanym z Wielką Warszawską, do celownika jako pierwszy dobiegł niepozorny, ciemnogniady koń, który jeszcze niedawno był obiektem wielu drwin i docinków. Turysta, bo właśnie o nim mowa, był prawdziwym fenomenem wyścigowym i gdyby nie wojna, prawdopodobnie odnosiłby wspaniałe sukcesy na torach włoskich czy francuskich.

Urodził się bowiem w jednej z najsłynniejszych wówczas stadnin, w Dormello, a jego hodowcą był legendarny „czarodziej”, Włoch Federico Tesio, jeden z ludzi, którzy sprawili, że wyścigi stały się prawdziwą sztuką. Podczas wojny część koni z Dormello wywieziono do Niemiec, skąd trafiły do Polski. W grupie tej był i Turysta, syn włoskiego cracka Belliniego i córki słynnego ogiera Blandford klaczy Scuola Bolognese.

Turysta przybył do Polski jako roczniak niewiadomego pochodzenia razem z towarzyszem stajennym Sygnetem, stał nawet przez jakiś czas w PGR. Trafił jednak na tor wyścigowy i choć rozwijał się początkowo powoli i wymagał oględnego treningu, to jednak jako trzylatek udowodnił, że urodził się, aby biegać. Chociaż nie był jeszcze gotów do uczestnictwa w Derby, to w St. Leger pokazał na co go stać, zwyciężając łatwo o 6 długości. Turysta był pierwszy w Wielkiej Warszawskiej także w następnym roku (pokonał trójkoronowanego ogiera Ruch), ale w roku 1949, już na dystansie 2600 m, który pozostał niezmieniony do dziś, zajął trzecie miejsce, ustępując pierwszeństwa Ruchowi i Miss Victory.

Najlepsze konie, trenerzy i dżokeje

W Wielkiej Warszawskiej zwyciężało wiele świetnych koni. Jednak podwójny sukces w tej gonitwie poza Turystą udało się osiągnąć jedynie trójce derbistów – doskonałym klaczom: moszniańskiej Demonie w latach 1964–65, kraśnieńskiej Kliwii w latach 1991–92 oraz golejewskiemu ogierowi Erotykowi (1968–69). Dwukrotnie wygrały San Luis (2004–05) i Camerun (2012–2013), które w Derby nie startowały, gdyż nie były jeszcze dostatecznie dojrzałe. Powinien po raz drugi wygrać fenomenalny, niepokonany w 12 startach Va Bank, ale o jego porażce zadecydował brak zimnego wyrachowania przy doborze jeźdźca. Trener Maciej Janikowski był tak mocno przekonany, że derbista i zwycięzca WW w 2015 r. Va Bank jest na tyle lepszy od derbisty Cacciniego, że dał życiową szansę wygrania tak ważnej gonitwy swojemu stajennemu jeźdźcowi Markowi Březinie, który jednak w walce na prostej finiszowej nie sprostał lepszemu pod względem techniki i taktyki jazdy Tomášowi Lukáškowi, który wcześniej wygrał już Wielką Warszawską na Intensie.

Intens

W wielu wypadkach Wielka Warszawska była potwierdzeniem sukcesu derbowego (Ruch, Wizjer, De Corte, Sombrero, Peary, Mister Tory, Erotyk, Daglezja, Dipol, Dargin, Iranda, Dżamajka, Kombinacja, Bush Brave, Caccini), a kiedy indziej rewanżem za Derby, jak w przypadku Dersława, Pawimenta, Cisowa czy Omena. Czasem też „Wielka” była szansą dla nieobecnych, to jest dla tych koni, które z różnych względów nie mogły startować w Derby i nie mogły wykazać swej wartości, jak Kasjan (1974), Dixieland (1980, wygrał z miejsca do miejsca), Jarabub (1981), a ostatnio w 2018 roku Rain and Sun, która zadebiutowała dopiero jako trzylatka i była przygotowywana pod kątem występu w WW.

W gronie trenerów rekordzistą pod względem zdobytych trofeów w WW (10), tak jak zresztą we wszystkich pozagrupowych gonitwach jest Andrzej Walicki: Daglezja (1971), Kasjan (1974), Księżyc (1986), Kesar (1989), Kliwia (1991-92), San Luis  (2004–05), Patronus (2013), Greek Sphere (2014). Piękną kartę zapisały też konie trenowane przez Stanisława Molendę, najlepszego obok Walickiego trenera 80-lecia Toru Służewiec. W Wielkiej Warszawskiej zwyciężały one 8 razy. Stanisław Molenda jako jedyny triumfował w WW trzy razy z rzędu. W latach 1968–69 derbista Erotyk oraz w 1970 r. derbistka i zwyciężczyni St. Leger Taormina.

Rekord w Wielkiej Warszawskiej: 2600 m – 2’40,3” został ustanowiony w 2011 roku przez Krzysztofa Ziemiańskiego i fenomenalnego Intensa, hodowli i własności Romana Piwki.

Wśród jeźdźców najwięcej zwycięstw – osiem – odniósł niezapomniany Jerzy Jednaszewski, który sztuki jeździeckiej uczył się kilka lat za granicą (w RFN), gdzie dwukrotnie na Windwurfie wygrał Nagrodę Europy w Kolonii.

Oto fragment wywiadu, jaki przeprowadziłem z nim na rok przed śmiercią w 2008 r.

Które ze zwycięstw w Wielkiej Warszawskiej utkwiły panu najbardziej w pamięci?

W 1959 roku trener Pasternak namówił mnie, żebym pojechał w biegu o Nagrodę Prezydenta (tak w gronie wyścigowym nazywaliśmy Nagrodę Prezesa Rady Ministrów) na pięcioletnim Surmaczu, który miał w tej gonitwie być liderem. Na wyścigach takim mianem jest określany koń, który spełnia rolę „zająca”. Zgodziłem się i jakimś dziwnym trafem ten „zając” Surmacz dobiegł pierwszy do mety. Dzięki temu zwycięstwu stał się jakby innym koniem. Pojechałem na nim następnie w Wielkiej Warszawskiej, którą też wygrał. Po roku Surmacz znów wystartował w Wielkiej Warszawskiej. Ale ja już na nim nie jechałem, tylko na Donnie Aqui ze stajni trenera Aleksandra Falewicza. Całą prostą Surmacz uciekał, już nie pamiętam pod kim, a ja na swojej klaczy powoli go dochodziłem i w końcówce Donna Aquia wygrała o łeb.

Pamiętam też wygraną na trzyletniej Driadzie w 1970 roku. Zachowałem sobie piękne zdjęcie pana Iringha, fotografa z Polskiej Agencji Prasowej, który jako jeden z nielicznych miał wstęp na tor zielony w trakcie trwania gonitw. Widać na nim Driadę z przodu, samą jedną, bo wygrywała dowolnie o sześć długości, a w tle na trybunie środkowej, która jest teraz zamknięta, tłumy ludzi.

Wspaniałe klacze

Podobnie jak w Nagrodzie Łuku Triumfalnego, wśród zwycięzców Wielkiej Warszawskiej nie brakuje klaczy. Poza podwójnymi zwycięstwami Demony i Kliwii sukcesy odniosły Dewiza, Donna Aqui, Jurysdykcja, Dolores, Driada, Daglezja, Diakowa, Sonora, Novara, Dżamajka, Kombinacja (wygrała tydzień po nieudanym występie w biegu o Nagrodę Europy w Kolonii), Tulipa, Greek Sphere, a w ostatnich sezonach Rain and Sun i Pride of Nelson. Przed dużą szansą dołączenia do tego grona stoi ubiegłoroczna derbistka Nemezis, która w poprzedniej WW uległa wyraźnie Pride of Nelson.

Trzylatki czy starsze?

Wielka Warszawska jest gonitwą porównawczą, a zatem trzylatki czy starsze konie? Na liście zwycięzców w kolejnych dekadach, licząc od połowy ubiegłego stulecia, trzylatki wygrywały: dziewięć razy, w 60. – siedem, 70. – znowu dziewięć razy, w 80. i 90. – po sześć, w pierwszej dekadzie XXI wieku – osiem razy (Dżamajka 2000, Kombinacja 2001), a w obecnej – siedem (Intens, Patronus, Greek Sphere, Va Bank, Caccini, Bush Brave, Rain and Sun i Pride of Nelson). Przewaga trzylatków nad czterolatkami wynika głównie z różnicy wagi. Na długim dystansie 2600 m otrzymują, jeśli wyścig rozgrywany jest w końcu września, 5 kg ulgi wagi, a na początku października – 4 kg. A pięć kg to pięć długości (ok. 14 metrów). Szczególnie na torach mocno elastycznych ulga wagi ma znaczenie. Starsze konie wygrywają dzięki klasie i formie, która jesienią bije klasę.

Klasa czy forma?

Ciekawe zdanie na temat koni, które wygrywały Wielką Warszawską, ma trener 80-lecia na Służewcu Andrzej Walicki. Otóż uważa on, że zaledwie kilku zwycięzców WW miało klasę, w tym Turysta, Demona, Va Bank i Bush Brave. – Z mojej dziesiątki żaden klasy, tzn. szybkości i wytrzymałości, nie posiadał w zadowalającym mnie stopniu. Klasę miały za to Konstelacja i Korab, ale one akurat wskutek zbiegu okoliczności Wielkiej Warszawskiej nie wygrały. Bo jednak jesienią najczęściej i to bezwzględnie forma bije klasę. Mający za sobą wspaniały sezon Korab, który w 1985 r. najpierw wygrał Derby w Wiedniu, a potem w Warszawie Derby i St. Leger, nie był w Wielkiej w stanie sprostać koniowi z przeciętnym pochodzeniem – Dżetowi (Juggernaut-Druchna), który osiągnął jesienią wysoką formę. Pobił on mojego klasowego konia w Wielkiej Warszawskiej aż o 6 długości – podkreślił Walicki.

11 października

Na co jeszcze stać Szalonego Byka?

Nagroda Mosznej (1600 m, międzynarodowa kat. A, 3-letnie i starsze folbluty) – 1954 r. Suma nagród 52 500

To druga pod względem prestiżu gonitwa jesiennej gali. O miano najlepszego milera powalczą rutynowany Umberto Caro i wschodząca gwiazda średnich dystansów Timemaster. Czy zdoła je przedzielić Crazy Bull, który ostatnio wygrywa z wielką łatwością. Czy forma pobije klasę?

Początkowo (od 1954 r.) charakter gonitwy był zupełnie inny niż obecnie. Był to sierpniowy wyścig handicapowy najpierw dla 3-letnich i starszych koni na dystansie 2600 m, a od 1959 r. odbywał się miesiąc wcześniej i był przeznaczony wyłącznie dla 3-latków (przeważnie na 2400 m). Ścigały się w nim folbluty z zaplecza czołówki rocznika derbowego. W 1985 r. Nagroda Mosznej stała się najważniejszym wyścigiem porównawczym (dla koni 3-letnich i starszych) na dystansie 1600 m.

Stadninę w Mosznie rozsławiła najpierw Demona, która w treningu Stanisława Michalczyka wygrała pod Mieczysławem Mełnickim Derby w 1964 r., a następnie wygrała St. Leger w Wiedniu oraz Wielką Warszawską. Kolejny rok znów był w sumie bardzo dobry. Demona wygrała Nagrodę Prezesa Rady Ministrów i po raz drugi Wielką Warszawską. Na drugi sukces w Derby Moszna musiała czekać 12 lat. W 1976 r. triumfowała podopieczna trenera Stanisława Dzięciny Iranda. Pięć lat później doczekała się wreszcie Demona, że błękitną wstęgę Derby wywalczył jej syn Demon Club. Ostatnie zwycięstwa derbowe dla tej zasłużonej stadniny, która na początku XXI wieku została sprywatyzowana, odniosły w 1995 r. trenowany przez Grzegorza Witolda Wróblewskiego Numerous oraz Montbard w 2004 r. pod niezapomnianym Tomaszem Dulem. Taka była decyzja Komisji Technicznej, która za przeszkadzanie trzeciemu na mecie Domusowi przesunęła niespodziewaną zwyciężczynię Królową Śniegu z pierwszego miejsca na trzecie, za Domusa, przyznając drugiemu Montbardowi pierwszą pozycję w celowniku.

Oprócz Demony Wielką Warszawską wygrały dla SK Moszna Jurysdykcja (1962 r., trener Henryk Szymański, dżokej Jerzy Jednaszewski) oraz siwy Jarabub (tr Stanisław Dzięcina, dżokej Mieczysław Mełnicki), którego pojedynki z Dixielandem elektryzowały publiczność. Warto również dodać, że w Mosznej zostało wyhodowanych aż dziewięć wspaniałych klaczy, które wygrały aż pięć wyścigów o Nagrodę Liry (Oaks): Saranda (1959), Gerona (64), Ginerva (70), Norika (78) Jacaranda (85), Maracana (86) Diamina (88) i córka Maracany, Magenta (1998).                                                                          

W pierwszym pięcioleciu XXI wieku bardzo ceniony wśród bywalców służewieckiego toru był wychowanek Mosznej, ulubiony koń Tomasza Dula, Dandolo (ur. 1998), własności znanego wyścigowego dżentelmena Janusza Szweycera. W treningu Macieja Janikowskiego w trzydziestu startach był on tylko dwukrotnie bez miejsca.

W ostatnich sezonach świetnie biegał wyhodowany w SK Moszna i trenowany przez Macieja Janikowskiego wnuczek Magenty, Magnetic, własności Eweliny Lasoty. W wieku trzech lat wygrał on cztery gonitwy z rzędu, w tym Zamknięcia Sezonu. Dwa lata temu walczył o miano Konia Roku (wygrał kolejno Widzowa, Prezesa Totalizatora Sportowego, Kozienic i Westminster Freundschaftspreis), ale ostatecznie w głosowaniu jurorów wybrany został derbista Fabulous Las Vegas.

Za granicą zasłynął sprzedany do Czech jako roczniak syn Demon Cluba i Toskanelli Tiumen, który pod Josefem Vaną wygrał trzy razy z rzędu (2009–2011) Wielką Pardubicką.

Moc jest z Barbarianem? 

Nagroda Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi (1400 m, międzynarodowa kat. A, 2-letnie ogiery i klacze) – 1894 r.

Gonitwa o Nagrodę Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi, wcześniej – Przychówku (Produce) ma ponad stuletnią tradycję w dziejach polskich wyścigów konnych i jest najważniejszą gonitwą sezonu dla 2-letnich ogierów i klaczy. Zapoczątkowana została w Warszawie w roku 1894 jako Produce, później pod nazwą Nagrody Kruszyny. Przed I wojną światową jej dystans wynosił 1100 m. W latach 1913–1916 oraz 1919 gonitwa nie była rozgrywana, zaś w latach 1917–18 odbywała się w Odessie. Ponownie rozegrano ją na Polu Mokotowskim w roku 1920. Po II wojnie światowej gonitwę rozgrywano pod zmieniającymi się nazwami: N. Lanoline (1946), Produce, Przychówku (Produce), Przychówku, Ministerstwa Rolnictwa na dystansach 1200–1400 m, by ostatecznie w 1961 r. ustalić długość wyścigu na 1400 m. Od 2000 r. gonitwa nosi miano Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi (Przychówku). Termin to przełom września i października.

W tym sezonie nie ma tak dominującego konia w gronie dwulatków, jakim była w ub. sezonie Inter Royal Lady. Numerem jeden jest obecnie Power Barbarian, który wygrał trzy gonitwy, w tym nagrody Dorpata (1200 m, I gr.) oraz Dakoty (kat. A., 1300 m oraz poniósł jedną porażkę, w biegu o Nagrodę Skarba (kat. A). Zbyt ofensywnie przeprowadzony w dystansie osłabł na 300 m przed metą i uległ bardzo obiecującej klaczy Lagertha Rhyme. W kolejnym wyścigu (N. Dakoty) tym razem własnych, surowych warunków nie wytrzymała klacz i ogier przyszedł na gotowe. Tym razem ta para rywalizować będzie ponownie z Anatorem, któremu ostatnio bieg się nie udał. Zbyt odciągnięty w dystansie nie był w stanie zbliżyć się do rywali. Tym razem, pod Lukáškiem może się okazać groźniejszy niż poprzednio. Z pozostałej trójki ogierów może się podobać efektywny styl galopowania Gryphona. Możliwości Elvasa i Adahlena nie są jeszcze dostatecznie rozpoznane, jednak oba konie Adama Wyrzyka w dobrym stylu wygrały debiutanckie starty.      

Dwie mocne faworytki

W pierwszym pozagrupowym spotkaniu dwuletnich klaczy spotkają się Lady Joanna, która wygrała dwa wyścigi w bardzo obiecującym stylu oraz wygrywająca swój debiut z zadziwiającą lekkością Zireael. Ich groźną rywalką wydaje się robiąca postępy z każdym startem Lady Gabi.                                                             

Nagroda Cardei (1200 m, kat. B, 2-letnie klacze) – 1962 r.

Cardea urodziła się w 1931 r. w stadninie Razza del Soldo we Włoszech. Biegała na tamtejszych torach bez większych sukcesów (dwa zwycięstwa w 15 startach). Została sprowadzona do Polski w 1946 roku w grupie koni włoskiego pochodzenia, rewindykowanej z Niemiec. Jej synem urodzonym już w Polsce był m.in. Caruso (drugi w węgierskim Derby, czwarty w polskim), który był ojcem Haracza, zwycięzcy Nagrody Rulera i rekordzisty toru na 1600 m oraz dwóch świetnych klaczy: Ossorji (matki drugiego w Derby Orkisza) i Jasiołki (matki Jarabuba, który toczył emocjonujące pojedynki z Dixielandem).

Jednak największy wpływ na polską hodowlę wywarła Cardea jako matka sprowadzonych także do Polski, a urodzonych jeszcze w Niemczech córek: Carolei i Cedry. Szczególnie pierwsza założyła linię, z której wywodziły się m.in. tak dobre konie, jak: Cross (St. Leger), Doryant (wicederbista), Daglezja (derbistka, Wielka Warszawska), Dietmar (Wielka Warszawska), Kesar (Wielka Warszawska), Kliwia (derbistka, dwukrotnie Wielka Warszawska) i Dancer Life (trójkoronowany).

Z linii Cedry wywodziły się m.in. Cedric (Derby), Calvados (St. Leger), Czerwona Róża (Oaks), Cardiff (Wielka Warszawska) i Calderon (Ministerstwa Rolnictwa).

Z rodziny Cardei pochodzi pięciu derbistów: Cedrik, Daglezja, Dargin, Kliwia i Dancer Life.

Do 1985 roku Nagroda Cardei była rozgrywana na 1400 m, a od następnego sezonu na 1200 m. Najlepszy czas w tym wyścigu – 1’12,1” uzyskała w 2003 roku Garleona.

4 października

Nagroda Rzeki Wisły – (kat. B), dla trzyletnich i starszych klaczy, 2400 m

Gonitwa ma bogatą historię, była rozgrywana przed wojną na Polu Mokotowskim. Po wojnie po raz pierwszy odbyła się w 1949 roku. Na przestrzeni lat zmieniał się dystans (2200, 2000 i 2400 m obecnie), warunki i termin gonitwy. Rzadko zwyciężały w niej klacze starsze, bo większość przyszłych matek wracała do stadnin po karierze trzyletniej.

Po dwóch bardzo dobrych występach w gonitwach o nagrody Liry (Oaks, 2400 m) i SK Krasne (2200 m), w których zajmowała drugie lokaty za najlepszymi klaczami na torze, Inter Royal Lady i Nemezis, przed szansą odniesienia drugiego zwycięstwa w karierze stanie trenowana przez Adama Wyrzyka, masywna, dobrze czująca się na czele wyścigu Mary Elizabeth. Jeśli jej siły nie zostały nadwerężone, powinna sobie poradzić z siedmioletnią Height of Beauty, która w tym roku biega trochę gorzej niż w poprzednich sezonach. Od nieźle spisującej się równolatki Zefory była w Oaks lepsza aż o 8 dł. Po efektownym zwycięstwie na początku lipca (Nagroda Novary) spuściła sporo z tonu Frantic, ale jeszcze nie powiedziała chyba ostatniego słowa. Interesująca czterolatka Colonelle, trenowana we Wrocławiu przez Wojciecha Chaboskiego, wygrała na Partynicach w dobrym stylu dwa wyścigi z rzędu, jednak raczej w słabszych stawkach. Mniejsze szanse wydają się mieć biegające nierówno Biddy Brady (ma tendencję do noszenia się w wyścigu) oraz Bint Marshal.

Zapowiada się ciekawa licytacja

3 października

Nagroda Wielkiego Szlema, handicap dla 4-letnich i st. arabów. Wagi wg handicapu generalnego, pięcioletnie i starsze minus 13 kg, czteroletnie minus 16 kg. Druga obok Derby gonitwa arabska na Służewcu rozgrywana na dystansie 3000 m.

Start o godz. 12.00. Zgłoszonych zostało pięć koni, w tym trzy trenowane przez Cornelię Fraisl. Stawka jest w miarę wyrównana. Najwyższą wagę 61,5 kg poniesie pod Kamilem Grzybowskim Gatsby de Bozouls, który w tym sezonie wygrał już dwa wyścigi. Na drugim biegunie, jeśli chodzi o wagę jest Awrad Al Khalediah (55,5 kg pod Sanzharem Abaevem), mająca także dwie wygrane w tym roku, ale ostatnie w IV grupie. Jednak gdy się weźmie pod uwagę, że na torze elastycznym, „wykręciła” pod wagą 63 kg czas 2’21,4” na 2 km, można w niej upatrywać kandydatkę do zwycięstwa. Ponadto wystąpią: Guarf de Bozouls (58 kg pod Sabatbekovem), który po wygranej w Sopocie zwyciężył także w Warszawie, bijąc mocnego niemieckiego Gabonna (56 pod Darią Pantchev), który już w tym sezonie odniósł niespodziewane zwycięstwo.

Wielu zwolenników będzie miał zapewne Lindahl’s Avatar (58), który jak już się przebudził, to w dobrym stylu, wygrał bardzo łatwo na 1800 m w 2’04”. W biegu tym Gabonn był niespodziewanie ostatni aż o 14 długości za przedostatnim koniem. Jednak w następnym starcie podopieczny Andrzeja Laskowskiego walczył już o zwycięstwo. Jak widać szykuje się zacięta walka, której wynik może się okazać trudny do przewidzenia.

Wielki Szlem (od Elegantka po Bakszysz), gniady, ur. 1938, o wymiarach 147-191-19,5 cm. Nie miał kariery wyścigowej. Był synem klaczy, którą śmiało można było nazwać perłą polskiej hodowli. Dała ona użyte do hodowli ogiery, jak: Jaszmak, Lowelas, Opal, Rosomak, Skarabeusz i Wielki Szlem, a tylko dwaj z nich byli synami jednego ojca. Elegantka dawała dobre potomstwo z każdym ogierem. Również jej córka Kamea (1929) założyła cenną rodzinę. Wielki Szlem zaczął kryć klacze w 1940 r. w Pelkiniach, następnie stanowił klacze janowskie (na ewakuacji w Niemczech), a od 1947 r. działał w Nowym Dworze. W latach 1956–57 był reproduktorem w Albigowej. W Pelkiniach i Nowym Dworze spotkał on bardzo różne klacze, między którymi były również słabsze pod względem urody i eksterieru. Jego ogromną zasługą było wyrównanie tego materiału. Ogółem Wielki Szlem dał 51 klaczy i 10 ogierów, z których Miech Pełkiński, Anarchista, Czardasz, Czort i Duch zostały użyte do hodowli w kraju.

Córki Wielkiego Szlema okazały się bardzo cennymi matkami, dając wiele ogierów użytych do hodowli w kraju. I tak Gahdar (1942) dała Abu Afasa, Mira (1942) – Mir Saida, Gwara (1946) – Gwarnego, Angara (1947) – Araxa, Bint Munira (1948) – Badr Bedura, Cerekiew (1951) – Carycyna, Dyska (1950) – Dramata, Ellenai (1956) – Eleuzisa, Elfa i Elbrusa.

Wielki Szlem przekazywał potomstwu dużą dzielność wyścigową. Z jego potomków nagrody klasyczne wygrali: Omar (1944 – Derby), Czardasz (1949) – Derby i Porównawczą, Czort (1949) – dwa razy Porównawczą, Don Lambro (1950) – Derby, Dyska (1950) – Oaks, Kochana (1952) – Oaks.

Opieka promocyjna Julii i Sergeya Vasyutovów, źródło: opracowanie Romana Pankiewicza. Licencja udzielona przez rodzinę pana Romana Pankiewicza dla BoberTeam na potrzeby projektu Legendy Polskiego Jeździectwa.