Traf Online
Oglądaj i graj!!!
Podwajamy wyścigowe emocje!
Zaloguj się na TrafOnline.pl już teraz!

Aktualności

Tor Służewiec

Czekam z utęsknieniem na każdy dosiad

22 października 2019

Rozmowa z 21-letnią Martyną Sommer, która w ub. sobotę wygrała na Esid In Zamourze 10 gonitwę w karierze i uzyskała stopień starszego ucznia

 

Dosiadałaś mocnego faworyta. Czy to ułatwiło wygraną?

Na pewno. Dziękuję bardzo trenerowi Maciejowi Janikowskiemu, że dał mi tak dobry dosiad w gonitwie uczniowskiej. Esid In Zamour najlepiej galopuje na froncie wyścigu, a ja na takich koniach też pewnie się czuję. Zgodnie z zaleceniami dosyć mocno poprowadziłam, dzięki czemu wyrobiłam sobie niewielką przewagę, którą udało mi się „dowieźć” do celownika, choć w końcówce mój koń zaczął tracić siły i ostatecznie wygrał o 1,25 dł. Ta wygrana, choć spodziewana, nie przyszła łatwo. Byłam szczęśliwa, że nie zawiodłam trenera Janikowskiego i wszystkich, którzy mi kibicowali, przede wszystkim rodziców. Im zawdzięczam wyścigową pasję.

Starszy uczeń Martyna Sommer

Wiem, że oboje pracowali w stajniach wyścigowych. Jakie mieli osiągnięcia na torze?

Mama Alfreda, pod panieńskim nazwiskiem Tokarska wygrała 33 gonitwy. Natomiast tata Włodek trochę mniej niż mama jeździł w wyścigach i ani razu nie udało mu się wygrać.

Czy rodzice już od małego zamierzali wychować Ciebie na wyścigową amazonkę?

Nie, choć oczywiście wcześnie zetknęłam się z końmi, bo już mając siedem lat uczęszczałam na rekreacyjną jazdę. Ale na wyścigi rodzice zaczęli mnie zabierać dopiero, gdy miałam 12 lat. Wtedy zaczęłam też poznawać podstawy jazdy na koniach wyścigowych, która różni się w dużym stopniu od rekreacyjnej. Najpierw pomagałam przy koniach w stajni, kłusowałam na stajennym kółku i dopiero po roku zaczęłam wyjeżdżać na przejażdżki na torze roboczym.

Wygrana na Esid In Zamourze

Kiedy pierwszy raz pojechałaś w wyścigu?

Mając 17 lat zadebiutowałam w drugiej połowie 2015 roku na folblucie Jansenie ze stajni Wojciecha Olkowskiego. Był to normalny wyścig, nie tylko dla uczniów. To był jednak słaby koń i zajęłam ostatnie miejsce. Jednak mnie to nie zniechęciło.

Pierwsze zwycięstwo odniosłaś?

W jednym z kolejnych występów, w gonitwie wyłącznie dla amazonek na arabie Echo Gazalu, trenowanym przez Dariusza Zalewskiego, który niestety zginął tragicznie w wieku 46 lat w lutym 2018 r. Będę o nim zawsze pamiętać.

W jakich stajniach pracowałaś do tej pory?

Najpierw przez ok. 1,5 roku byłam związana ze stajnią Krzysztofa Ziemiańskiego. U niego wygrałam najwięcej gonitw, m.in. uczniowskie na Estonie, Dunayce i Ukrainie. Potem zatrudniłam się u Małgorzaty Łojek, lecz nie udało mi się ani razu wygrać, byłam raz druga na klaczy Echa Wadi. Najkrócej, bo tylko dwa miesiące pracowałam u Emila Zaharieva, jednak 2018 rok miałam bardzo pechowy. Najpierw koń mi nastąpił na stopę. Podejrzewano złamanie, ale okazało się, że było to tylko poważne stłuczenie. Przez miesiąc miałam nogę w gipsie, wróciłam do pracy po trzech miesiącach i… złamałam rękę.

W tym roku już jako amatorka współpracuję z trenerem Piotrem Piątkowskim. Najlepsze wyniki, drugie i trzecie miejsca w otwartych wyścigach, osiągnęłam na arabie Salm Andex. To mój ulubiony koń. Trener twierdzi, że ma trudny charakter, ale ja się znim dogaduję. Ostatnio miał przerwę w startach, bo został poddany zabiegowi kastracji.

Na którym koniu wygrałaś dziewiątą gonitwę?

Dwa miesiące temu zaprosił mnie do Wrocławia trener Tadeusz Dębowski. Wygrałam po raz pierwszy na Partynicach na trenowanym przez niego folblucie Unkasie. Była to duża sensacja. Chcę dodać, że poza Warszawą wygrałam jeszcze jeden wyścig w Dąbrówce pod Krakowem.

Nie pracujesz obecnie zawodowo w stajni. Czy masz jakieś inne zajęcie?

Rozpoczęłam studia zaoczne na filologii rosyjskiej, ale każdy wolny czas będę starała się poświęcać na przejażdżki w stajni Piotra Piątkowskiego. Wyścigi stały się moją pasją. Z utęsknieniem czekam na każdy kolejny dosiad. Mam nadzieję, że oprócz sobotniego występu na Salm Andexie jeszcze kilka razy w tym roku będę rywalizować na torze.

Co uważasz za swój największy atut?

Przy wzroście 154 cm mogę się wyważyć nawet na 50 kg, bez uszczerbku dla zdrowia i dobrego samopoczucia. Mam nadzieję, że obecnie, gdy będę mogła już dosiadać koni z batem, trenerzy zwrócą na mnie baczniejszą uwagę.

Czego Ci serdecznie życzymy i dziękujemy bardzo za rozmowę.

Rozmawiał Islander