Traf Online
Oglądaj i graj!!!
Podwajamy wyścigowe emocje!
Zaloguj się na TrafOnline.pl już teraz!

Aktualności

Tor Służewiec

Wielka Warszawska odczarowała nam sezon

11 października 2018

Rozmowa z trenerem Januszem Kozłowskim.

Jako dżokej wygrywał pan Wielką Warszawską cztery razy. W której roli trudniej było osiągnąć taki sukces, jako jeździec czy trener?

Dekoracja po Wielkiej Warszawskiej, od lewej: Katarzyna i Janusz Kozłowscy, Anton Turgaev

Chyba jako trener. Dość długo musiałem na to czekać, bo przecież zacząłem trenować konie w 2003 r. Oczywiście jako jeździec również minęło trochę czasu zanim miałem okazję dosiadać na tyle dobrych folblutów, by mogły się liczyć w tej prestiżowej gonitwie. Po raz pierwszy Wielką Warszawską wygrałem w 1983 r. na trenowanym przez Dorotę Kałubę Cisowie. Sześć lat później powtórzyłem ten wyczyn na przygotowywanym przez Andrzeja Walickiego Kesarze. U niego też wkrótce w stajni pojawiła się dzielna i bardzo szczęśliwa dla mnie Kliwia, na której Wielką udało mi się wygrać dwa razy z rzędu w latach 1991-92.

W roli trenera dotąd miałem mniej okazji do odniesienia zwycięstwa w tym prestiżowym wyścigu, choć początki były obiecujące. Zaraz po przejęciu przeze mnie stajni na Służewcu dostałem grupę niezłych koni. Wśród nich była bardzo dobra Królowa Gwiazd, na której wcześniej przez dwa sezony jeździłem w stajni Walickiego, wygrywając sześć gonitw, w tym trzy pozagrupowe (Rzeki Wisły, Krasnego oraz Demony). Siłą rzeczy więc należała już do czołówki starszych folblutów na torze. W moim treningu biegała także bardzo dobrze – była m. in. trzecia w gonitwie o Nagrodę Prezesa Rady Ministrów, a następnie wygrała wyścigi o Nagrody Kozienic i St. Leger, w których pokonywała zwyciężczynię NPRM, Tulipę. Niestety, w Wielkiej Warszawskiej, wygranej przez Tulipę, Królowa finiszowała dopiero na piątym miejscu, a po dyskwalifikacji rosyjskiego Al Sabela została sklasyfikowana na czwartym.

Nie mniejsze, a być może większe nadzieje wiązałem w tym samym sezonie z trzyletnią wówczas Tiarellą, która była druga w biegu o Nagrodę Soliny, a potem druga w Derby, tylko o 0,5 dł. za Joungiem Islanderem. Niestety, kontuzja wykluczyła Tiarellę z kolejnych startów i zakończyła jej wyścigową karierę. Od tamtej pory nie było mi dane trenować ju tak dobrych folblutów, które mógłbym zapisywać do Wielkiej Warszawskiej z realną nadzieją na sukces. Przykładowo, również świetnie zapowiadająca się Hospitalite, zwyciężczyni Wiosennej, również po Derby nabawiła się kontuzji. Dopiero w tym roku zgłaszałem Rain and Sun do Wielkiej Warszawskiej po cichu licząc na naprawdę dobry wynik.

Czy w takim razie to zwycięstwo uznaje pan za największy sukces w dotychczasowej karierze trenerskiej?

Trenowana przez Janusza Kozłowskiego arabka Shannon Queen była bez wątpienia jedną z gwiazd ostatnich sezonów

Myślę, że jeśli chodzi o karierę trenerską, to tak. Choć oczywiście miałem też inne, znaczące dla mnie sukcesy. W ostatnich latach rewelacyjnie biegały trenowane przeze mnie araby hodowli państwa Magdaleny i Daniela Gromalów i będące współwłasnością ich oraz mojej żony, Katarzyny. Shannon Queen śrubowała rekord biegów bez porażki (12), wygrywając wszystkie najważniejsze gonitwy, w tym Derby, Oaks, a przede wszystkim wyścig o Nagrodę Europy. Wcześniej Derby Arabskie wygrał też Ziko.

Ale rzeczywiście zwycięstwo w Wielkiej Warszawskiej jest czymś wyjątkowym, a smakuje wyjątkowo dobrze również ze względu na to, że klacz jest własnością mojej żony, czyli jest nasza. Wielokrotnie już mówiłem, że Kasia jest moją prawą ręką i ma ogromny wpływ na funkcjonowanie stajni, a teraz dodatkowo miała udział w sprowadzeniu konia, który spełnił jedno z marzeń każdego polskiego trenera. Trzeba przyznać, że ten sukces ma dla nas znaczenie nie tylko sentymentalne, ale też finansowe, ponieważ bez tego typu wygranych byłoby mi ciężko utrzymać się w zawodzie.

Jak to się stało, że kupili państwo Rain and Sun?

To ogromna zasługa mojej żony, oraz, jak to nie raz bywa w tej branży, łutu szczęścia. Kasia sama pojechała do Francji na aukcję po, jak zakładaliśmy, jednego konia. Wróciła z trzema, a wśród nich znalazła się właśnie Rain and Sun. Co ciekawe, los chciał, że trafiła do nas za nieduże pieniądze. Podczas jej licytacji ktoś w budynku zasłabł i powstało spore zamieszanie. Duża część osób opuściła licytację, żeby zobaczyć co się dzieje. Efektem było znacznie mniejsze, niż można by się spodziewać, zainteresowanie tą klaczą. A przecież jest to bardzo ładny folblut. W każdym razie udało się ją wylicytować za przystępną cenę i tak trafiła do nas.

Jakie były jej dalsze losy?

Zapowiadała się obiecująco, ale długo dojrzewała. Spróbowaliśmy ją przygotować do startu w wieku dwóch lat, jednak zmieniliśmy plany, kiedy spostrzegliśmy, że klacz staje się nerwowa. Mocniejsza praca źle na nią wpływała, stąd daliśmy jej spokój.

Jako właściciele mogliśmy sobie na to pozwolić, bo nikt nie wywierał na nas presji, kiedy ma startować. Po zimie, choć widzieliśmy w niej duży potencjał, zdecydowaliśmy nie zapisywać jej do Derby. Uznałem, że ten bieg jest zbyt wcześnie i klacz nie zdąży się jeszcze wystarczająco wciągnąć w wyścigi. Myślę, że to była dobra decyzja, bo dzięki temu przygotowywaliśmy ją spokojnie, bez presji. Mogłoby się zdarzyć tak, że udział w trudnych gonitwach już w pierwszej części sezonu wpłynąłby negatywnie na jej postawę w drugiej. Nasze podejście pozwoliło prowadzić ją spokojnie w górę, bez potrzeby zapisywania jej do trudnych wyścigów.

Z mocnymi przeciwniczkami zmierzyła się dopiero w wyścigu o Nagrodę Novary, w którym była druga, minimalnie za niosącą o 3 kg mniej Santą Klarą. Pierwszym, naprawdę ważnym wyścigiem był Oaks. Tutaj już bardzo chcieliśmy, żeby się pokazała z jak najlepszej strony. Ładnie, ale zdecydowanie zbyt późno finiszowała i wystarczyło to zaledwie do zajęcia czwartego miejsca.

Czy to wpłynęło na decyzję o zmianie jeźdźca, zamiast Aleksandra Reznikova pojechał Anton Turgaev?

Rain and Sun wygrała pod Antonem Turgaevem, pokonując po świetnym finiszu  oaksistkę Santa Klarę

Można chyba powiedzieć, że tutaj znów swoje trzy grosze wtrącił los, choć stało się tak też na życzenie Reznikova, który był na nią zapisany także w biegu o Nagrodę SK Krasne. Jako trzylatka miała biec wówczas pod wagą 55 kg. Tymczasem Reznikov, już w dniu wyścigu, poinformował nas, że nie da rady się wyważyć. Nie miałem wyjścia i potrzebowałem znaleźć „na szybko” innego jeźdźca.

Szczęśliwie się złożyło, że wolny był Anton Turgaev, w dodatku dla niego wyważenie się na 55 kg nie było żadnym problemem. Wsiadł i wygrał tamten wyścig. Już samo to wystarczyło, że do Wielkiej Warszawskiej zdecydowałem się zgłosić właśnie jego, a dodatkowo jeszcze wiadomo było, że potrzebny będzie ktoś, kto pojedzie pod wagą 53 kg, a on już wcześniej na tyle się wyważał.

Jakie było pańskie nastawienie przed Wielką Warszawską?

Wierzyłem w tę klacz. Wiem, że teraz ktoś może powiedzieć, iż po biegu łatwo powiedzieć. Ale naprawdę patrzyłem z dużym optymizmem na ten start. Byłem przekonany, że będzie bardzo blisko, choć nikt przed takim biegiem nie może zakładać zwycięstwa. Rain and Sun była jednak w takiej formie, jak nigdy przedtem. Jest coś w starej wyścigowej prawdzie, która mówi iż jesień sprzyja klaczom. Czuła się zdecydowanie lepiej niż przed wyścigiem o Nagrodę SK Krasne, ponadto niosła bardzo korzystną wagę. Tego dnia tor nie był do końca odpowiedni dla faworytów, a wyścig ułożył się dla niej idealnie. Turgaev finiszował w odpowiednim momencie. To wszystko złożyło się na nasz sukces, z czego jestem bardzo zadowolony. Jedyne, co potem psuło nieco radość zwycięstwa, to fakt, że klacz doznała w tym biegu kontuzji.

Jakie są rokowania? Czy zobaczymy ją jeszcze na torze?

Na szczęście nie stało się nic, co miałoby zakończyć jej karierę. Miała dwa odpryski kości, ale właśnie dostałem informacje, że zabieg udał się bez kłopotów, a klacz obudziła się i wszystko zmierza w dobrym kierunku. Oczywiście w tym roku już jej nie zobaczymy na bieżni, ale nic nie stoi na przeszkodzie jej dalszej kariery.

Mają państwo już jakieś konkretne plany?

Za dużego wyboru nie ma. Będzie zaczynała starty w kategorii A, zatem trzeba celować w wyścig o Nagrodę Prezesa TS. Potem zobaczymy.

A jak ocenia pan cały sezon swojej stajni?

Niepokonany w dwóch startach Noble Eagle został zgłoszony do wyścigu o Nagrodę Mokotowską, w którym zmierzy się z czołówką rocznika

Pod względem liczby wygranych jest wyraźnie słabszy niż poprzedni. W szczególności przeciętna była pierwsza część sezonu. Ale tak naprawdę niewiele dobrych koni mieliśmy w treningu. W dodatku część z nich doznała kontuzji lub urazów, m.in. Zghorta Dynamite, Sacrebleu, Test, czy Milion Dolar. W poprzednich latach siłą napędową były araby, w tym roku ich wygrane można policzyć na palcach rąk. Shannon Queen wygrała „tylko” dwukrotnie, choć uważam, że mimo trochę słabszych dwóch startów, ścigała się na świetnym poziomie, a ostatnim zwycięstwem w biegu o Nagrodę Michałowa zakończyła swoją barwną i udaną karierę. Teraz ma zostać matką i tutaj też jej kariera może być wielka.

Oczywiście obraz całego sezonu zmienił się po sukcesie w Wielkiej Warszawskiej. Teraz nie można uznać tego roku za stracony, czy nieudany. W dodatku można żartobliwie stwierdzić, że Wielka Warszawska odczarowała nam sezon, bo w miniony weekend, tydzień po Wielkiej Warszawskiej, świetnie biegały inne nasze konie. Zwycięstwa w gonitwach imiennych odniosły, oprócz wspomnianej Shannon Queen, także Noble Eagle i niedawno przybyły do stajni arab Gmared. Do tego na pierwszych trzech miejscach w handikapie przybiegły Vrom Kossack, Najat von Sudbaden i Hadir.

Już wiadomo, jaki będzie stan stajni w przyszłym roku?

Jeszcze za wcześnie, by dokładnie to ocenić, ale już wiadomo, że przywieźliśmy trzy młode folbluty z Irlandii i będziemy dzierżawić trzy ze stadniny SK Krasne. Oprócz tego będą trzy młode araby od właściciela z Izraela (po udanych występach Gmareda on również zdecydował się nam powierzyć swoje konie) oraz dwa ogierki od państwa Gromalów. Mam nadzieję, iż wkrótce pojawią się kolejne konie.

Dziękujemy bardzo za rozmowę i jeszcze raz gratulujemy sukcesu!

Rozmawiał Piechur