Traf Online
Oglądaj i graj!!!
Podwajamy wyścigowe emocje!
Zaloguj się na TrafOnline.pl już teraz!

Aktualności

Tor Służewiec

Szkoda, że Fazza nie pobiegł już w Derby we Francji

28 listopada 2018

Rozmowa z trenerem Michałem Borkowskim.

Czego przed sezonem spodziewał się pan po Fazzie Al Khalediah? Czy już wtedy marzył pan o wielkich sukcesach?

Fazza już w ubiegłym sezonie pokazał, że ma ogromny talent. Wygrywał gonitwy z coraz większą przewagą, jednak, jak pokazywały w przeszłości starty polskich koni na zagranicznych torach, często to za mało, żeby myśleć o sukcesach w większych międzynarodowych wyścigach. Zdawałem sobie sprawę, że ogier się jeszcze rozwinął i nie mieliśmy wątpliwości, że po pierwszych przetarciach na Służewcu, spróbujemy jego sił w silniejszej konkurencji. Nie miałem jednak pojęcia, czego możemy się po nim spodziewać.

Trener Michał Borkowski cieszył się w tym roku z ogromnych sukcesów Fazzy Al Khalediah na poziomie międzynarodowym

Czyli realizowane były konsekwentnie wcześniejsze założenia?

Tak. Pierwsza malutka niepewność minęła, kiedy bez wysiłku wygrał na Służewcu najpierw gonitwę o Nagrodę Cometa (w kwietniu), a następnie Ofira (w czerwcu). W międzyczasie zrodził się pomysł zapisania go do Derby we Francji, ale bardzo trudno było nam porozumieć się z organizatorami gonitwy i ostatecznie zaniechaliśmy tego pomysłu. Zdecydowaliśmy się na mniej problematyczny start w Mediolanie, który miał być pierwszą konfrontacją Fazzy z zagranicznymi arabami na takim poziomie. Z perspektywy czasu i późniejszych wydarzeń, trochę żałujemy, że nie zabiegaliśmy o start w Derby mocniej, ale wtedy start w wyścigu we Włoszech wydawał się bardziej rozsądny.

Mocno pan przeżywał ten występ?

Liczyłem, że Fazza dobrze się zaprezentuje, ale ciągle jego możliwości na tle europejskim nie były znane. Do Mediolanu nie wybrałem się osobiście, gdyż wyścig odbywał się w dniu Derby Gali na Służewcu i byłem w Warszawie. Gonitwę oglądaliśmy na telefonie. W momencie, gdy włączyliśmy transmisję, wyścig już trwał. Zobaczyłem, że Fazza biegnie ostatni i jakby nie nadąża za końmi. Pomyślałem sobie „o rany, gdzie my będziemy za tymi końmi”, ale na prostej okazało się, że obawy były przedwczesne. Fazza rozpędził się i mijał kolejnych rywali. To prawda, że po raz pierwszy dostał od jeźdźca baty, co z pewnością było dla niego nowe, ale efekt był super. Pobił solidne konie, między innymi piątego araba we francuskich Derby.

Jaki był efekt tamtej wygranej?

Chyba gdy jeszcze byłem stanie euforii, pojawił się w naszych głowach (mojej i właścicieli Polska AKF) plan zgłoszenia Fazzy do jednego z największych wyścigów dla koni arabskich na świecie, rozgrywanego we Francji Qatar Arabian World Cup (G1, 2000 m) z pulą nagród 1 mln euro! Do tego wyścigu zostawało jednak jeszcze ponad trzy miesiące, a w lecie planowaliśmy start Fazzy w najważniejszym wyścigu rozgrywanym w Polsce – gonitwie o Nagrodę Europy. Miał do tego biegu około 1,5 miesiąca odpoczynku, co wydawało się rozsądne, bowiem po raz pierwszy został we Włoszech zmuszony do dużego wysiłku. Wydawało się, że jedyny zagraniczny koń zgłoszony do tego biegu Ijram, własności Sheikha Mohammeda Bin Khalify Al Thaniego, nie będzie groźniejszym przeciwnikiem od tych, których Fazza pokonał we Włoszech.

Ijram na Służewcu nieoczekiwanie pokonał Fazzę, choć z na arenie międzynarodowej nie może się równać z reprezentującym Polskę arabem

No i spotkał nas zimny prysznic. Chyba złożyło się na to kilka okoliczności. Być może były to drobne błędy w przygotowaniach, może Fazza odczuwał jeszcze trudy biegu we Włoszech. Trochę niedoceniony został przeciwnik, wyścig nie ułożył się dla nas korzystnie, a Ijram i jego dżokej wykorzystali to wszystko bezlitośnie. Oczywiście, nieco to ostudziło naszą euforię, ale przecież nie takie przegrane zdarzały się w historii wyścigów. Wokół, jak to często bywa, zaczęły krążyć plotki, że Fazza jest już „skończony”, że stracił lekkość galopowania itp. Na szczęście nikt z nas nawet przez chwilę nie pomyślał, żeby zrezygnować z gonitwy we Francji.

Jak przebiegały przygotowania do wyścigu i jak go pan na miejscu przeżywał?

Robiliśmy swoje. Już samo uczestnictwo w takim mityngu traktowaliśmy jako przygodę. Zdawałem sobie sprawę, że każde płatne miejsce wywalczone w takim wyścigu, będzie sukcesem. W piątek, dwa dni przed gonitwą Fazzy, na innym francuskim torze (w Saint Cloud) pobiegły dwa inne moje moje konie, własności Polska AKF – Sahm i Awasef Al Khalediah. Zajęły ostatnie miejsca w swoich startach, ale patrząc teraz na wynik ogiera i niedużą stratę do mocnych przeciwników trzeba powiedzieć, że zaprezentował się bardzo dobrze. Trochę bardziej liczyłem na startującą w sobotę (już na Longchamp) Lady General, która jednak zupełnie nie poradziła sobie w nowych warunkach. To wszystko sprawiało, że trudno było z wielkim optymizmem podchodzić do wyścigu Fazzy, chociaż wiedziałem, iż jest on o wiele lepszy od pozostałych koni z Polski. Za to miał również znacznie silniejszych przeciwników. W dodatku tamtejsze araby były o wiele potężniej zbudowane od niewielkiego i raczej drobnego Fazzy. Prezentowały się jak maszyny i aż wydawało się, że sam siwek „czuje do nich respekt”. Stał jakby wycofany ze spuszczonym łbem na końcu boksu, podczas gdy inne konie wyglądały ze swoich, wystawiając wielkie głowy.

I doszło do sensacji…

Fazza Al Khalediah sprawił sensację wygrywając na słynnym torze Longchamp

Chyba śmiało można to tak określić. Ale znów po starcie nic nie zapowiadało sukcesu. Fazza biegł z tyłu i sprawiał wrażenie, że nie radzi sobie od początku. Okazało się jednak, że dobrze się stało. Tempo narzucone przez biegnące w czołówce konie było bardzo mocne. Niektóre konie, zaczęły odpadać jeszcze zanim zamykany przez Fazzę peleton wybiegł na ostatnią prostą. Utworzyły się luki, które świetnie wykorzystał dosiadający go włoski dżokej Pierantonio Convertino. Wykazał się przy tym sporym opanowaniem i odwagą, ale dzięki temu atakujący praktycznie z końca stawki Fazza nie musiał nadrabiać dodatkowego dystansu. Coraz mocniej wierzyłem, że osiągniemy dobry wynik. W końcówce już wrzeszczeliśmy i dopingowaliśmy go wniebogłosy!

A publiczność zamarła…

Tak, zapanowała cisza. Przypomnijmy, że według notowań przed biegiem jego szanse oceniane były przedostatniej, piętnastej kolejności (69:1)! Nikt nie wierzył, że koń trenowany w Polsce, mający niewielkie doświadczenie na poziomie europejskim może się liczyć.

To wtedy zapadła decyzja o zgłoszeniu Fazzy do kolejnego zagranicznego wyścigu?

I tak, i nie. Już wcześniej mieliśmy plany wystartowania po Nowym Roku w Arabii Saudyjskiej, w wyścigu organizowanym przez księcia, właściciela Fazzy, na jego prywatnym torze. Natomiast po zwycięstwie na Longchamp właściciele wpadli na pomysł zapisania go dodatkowo do wyścigu Sheikh Zayed bin Sultan Al Nahyan Jewel Crown (G1, 1600 m, suma nagród 1,2 mln euro) odbywającego się w Abu Zabi. Ja nie byłem jakoś szczególnie przekonany do tego pomysłu, bowiem miałem obawy, czy miesiąc między takimi gonitwami to nie za mało czasu dla Fazzy na pełną regenerację. Wkrótce jednak dostrzegłem, że nie jest on w ogóle zmęczony biegiem we Francji, a jego forma jest nadal znakomita. To mnie przekonało i wyruszyliśmy w kolejne nieznane rejony.

Jak wyglądała podróż Fazzy do Zjednoczonych Emiratów Arabskich?

Pierwszym etapem był przejazd do Frankfurtu nad Renem. Tam nocowanie, a rano samolot. Konie wprowadzane są do specjalnych kontenerów (w tym przypadku po dwa). Do opieki nad koniem jest wyznaczana jedna osoba, w przypadku Fazzy był to Patryk Wróblewski, któremu serdecznie dziękuję za świetne zajęcie się naszą gwiazdą. Na lotnisku w Emiratach konie z kontenerów były bezpośrednio wyprowadzane do przyczep transportowych.

Wszystko przebiegało sprawnie i ogier nie odczuł zbyt mocno tej podróży. Następnie konie trafiły do specjalnej stajni na dwudniową kwarantannę. W tym czasie są one bacznie obserwowane, dwa razy dziennie mierzona jest im temperatura, nie wykonują cięższej pracy. Dopiero następnego dnia, we wtorek miał ostrzejszy trening, podobnie w środę. W czwartek, na dzień przed wyścigiem, znów prowadziliśmy go tylko w ręku, aby wypoczął. 

Już w oficjalnym handikapie miał wysoką ocenę.

Tak, przed biegiem w Abu Zabi, wraz z ubiegłorocznym zwycięzcą tego wyścigu miał najwyższy handikap, więc straciliśmy w pewnym sensie element zaskoczenia. We Francji nikt na nas jeszcze nie zwracał uwagi, w tym wyścigu rywale już znali potencjał naszego konia i nie zamierzali mu ułatwiać zadania.

Obawiałem się trochę o dystans – 1600 m nie jest raczej korzystny dla Fazzy, ale chyba wpływ na wynik miały inne czynniki. Wystartował lepiej niż poprzednie, jednak szybko znalazł się z tyłu stawki. Na tak krótkim dystansie aż do wyjścia na prostą konie galopowały blisko siebie i nie sposób było znaleźć lukę. Convertino był zmuszony jechać szeroko, by wyprzedzać rywali. Tymczasem przy wyjściu na krótką prostą od stawki oderwała się Al Shamoos i uzyskała na tyle dużą przewagę, że znów kapitalnie finiszujący Fazza nie miał szans jej doścignąć, choć i drugie miejsce w takim wyścigu niewątpliwie jest dużym sukcesem. Ale pewien niedosyt pozostał. Dodam, że w tych dwóch wyścigach Fazza dla swoich właścicieli zarobił około 3 mln złotych!

Co dalej?

Teraz odpoczynek. Według wstępnych planów po Świętach Bożego Narodzenia Fazza ma polecieć do Arabii Saudyjskiej na wspomniany już wyżej wyścig. W dalszej perspektywie jest niezwykle prestiżowy występ w Dubaju (w marcu), do którego będzie przygotowywany go w Arabii Saudyjskiej, w ośrodku księcia. Zobaczymy, czy te plany ulegną zmianie, czy już nie. Tymczasem w grudniu planujemy pojechać z Sahmem Al Khalediah na wyścig do Pizy.

Czy możemy poprosić o krótkie podsumowanie sezonu 2018?

Harlem (2) w Derby był dopiero 14., ale wygrał w tym roku trzy wyścigi na Służewcu

Oczywiście. Co tu dużo mówić, jestem niezwykle zadowolony z fenomenalnych zagranicznych startów Fazzy. Jeśli chodzi o sezon w Polsce, to również są powody do satysfakcji. Szczególnie z wyników trenowanych przeze mnie arabów. Pozagrupowe wyścigi wygrywały Lady General, Sahm i Awasef Al Khalediah, dobrze biegał też Esid in Zamour. Trochę poniżej oczekiwań, poza dwulatkiem Ophelia’s Aidanem, który wygrał Nagrodę Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi, spisały się folbluty, ale też trochę powygrywały. Czwarte miejsce w czempionacie uznaję za dobre, choć nie ukrywam, że liczyłem na wyższe.

Przy okazji chciałem też bardzo podziękować całej ekipie stajennej za dobry sezon, a w szczególności Alicji Wiśniewskiej opiekującej się na co dzień Fazzą i jeżdżacej na nim podczas treningów. Podziękowania należą się też Natalii Hendzel, która dosiadała Fazzy podczas wyścigów w Polsce i też miała wpływ na rozwój tego konia. Sukcesy Fazzy są również ich zasługą.

Dziękujemy bardzo za rozmowę i mamy nadzieję, że będziemy przeżywać kolejne wielkie emocje związane ze startami Fazzy w dużych światowych gonitwach.

Rozmawiał Piechur