Traf Online
Oglądaj i graj!!!
Podwajamy wyścigowe emocje!
Zaloguj się na TrafOnline.pl już teraz!

Aktualności

Tor Służewiec

Plebiscyt. Bohaterowie 80-lecia. „Odjazdowy” rekordzista Intens

9 września 2019

Mało który koń w historii Toru Służewiec pozostawił po swoich występach w najważniejszych gonitwach tak ogromne wrażenie jak Intens (Belenus – Inicjatywa / Juror). Trójkoronowany Koń Roku 2011 zasłynął przede wszystkim imponującymi zwycięstwami w Derby, St. Leger i Wielkiej Warszawskiej, kiedy to odjeżdżał z łatwością rywalom na ostatniej prostej, ustanawiając przy okazji dwa rekordy toru.

Ale po kolei. Intens przyszedł na świat w 2008 r. w prywatnej stadninie Romana Piwki. Trening wyścigowy rozpoczął 1,5 roku później na Służewcu pod okiem Krzysztofa Ziemiańskiego. Świadomy talentu ogiera szkoleniowiec nie spieszył się z przygotowaniem go za wszelką cenę i ostatecznie Intens stanął na starcie dopiero jesienią 2010 r. Bez większych kłopotów wygrał oba starty grupowe, a następnie bardzo łatwo gonitwę o Nagrodę Nemana. Tym sukcesem zwrócił na siebie uwagę fachowców, którzy zaczęli widzieć w nim potencjalnego derbistę.

W pierwszej części kolejnego sezonu wystawił ich jednak na ciężką próbę. Rozpoczął go nieudanym występem w rywalizacji o Nagrodę Strzegomia (zajął 4. miejsce w pięciokonnej stawce). Potem jego forma szybko wzrosła i trzy tygodnie później, w biegu o Nagrodę Rulera był już innym koniem. Na prostej doszło do zaciętej walki między nim, The Blue oraz Małym Kapralem (zdobywcą Nagrody Strzegomia). W końcówce spasował The Blue, a Intens i Mały Kapral wpadły na celownik łeb w łeb.

Z tym wydarzeniem wiąże się ciekawa anegdota, bowiem podczas dekoracji do wręczenia był tylko jeden zestaw trofeów (werdykt łeb w łeb bardzo rzadko się zdarza, szczególnie w gonitwach imiennych). Wówczas trener Małego Kaprala Andrzej Walicki zaproponował, że on poczeka na duplikaty, a puchary niech odbiorą hodowca i właściciel Roman Piwko oraz trener Krzysztof Ziemiański, gdyż było to pierwsze ich zwycięstwo w wyścigu o Nagrodę Rulera, a on już wygrywał ją wielokrotnie.

Następnym etapem przygotowań był bieg o Nagrodę Iwna. Wygrał go Mały Kapral (w wieku trzech lat był nadal niepokonany), tymczasem Intens w trakcie wyścigu został „zarąbany”. Uraz wydawał się na tyle groźny, że szanse na udział w Derby wydawały się iluzoryczne. Szczęśliwie Ziemiańskiemu udało się zdążyć z kuracją i przygotowaniem Intensa. Zdecydował się także na zmianę jeźdźca. Artur Dul (syn Tomasza) został zastąpiony przez Czecha Tomaša Lukaška.

To, co się wydarzyło w trakcie Derby zaszokowało publiczność.

Lukašek chcąc uniknąć zamknięcia tzw. „klatce”, czyli tego co spowodowało uraz Intensa w poprzednim starcie, wystartował w czołówce. Po kilkuset metrach, widząc że nie ma chętnych do dyktowania tempa, przesunął się na czoło stawki. Dołączył do niego Tybet i te konie na zmianę prowadziły. Na prostej ponaglony przez Lukaška Intens zaczął oddalać się od rywali. Jego przewaga rosła i osiągnęła aż 12 długości w celowniku! Takiego zwycięstwa w Derby nawet najstarsi bywalcy nie pamiętali. Aż trudno było uwierzyć, że Intens miał przed tym biegiem przerwę w treningach, a jego start był poważnie zagrożony.

Ostatnie dwa starty Intensa kończyły się podobnie imponującymi zwycięstwami, choć z nieco mniejszą przewagą. W St. Leger skompletował potrójną koronę wygrywając o 8 dł. nad Iwoniczem, a przy tym ustanawiając rekord toru na dystansie 2800 m – 2’53.8”. Wielką Warszawską wygrał prowadząc od startu do mety dowolnie o 5 dł. W dodatku, podobnie jak w St. Leger, Lukašek już go nawet nie ponaglał, a Intens ukończył bieg na mocno elastycznym torze w czasie 2’40.3”, bijąc rekord toru na 2600 m. Ten wyczyn wydawał się wprost nierealny.

Takie sukcesy musiały zwrócić uwagę zagranicznych przedstawicieli świata wyścigowego. Dwa dni po Wielkiej Warszawskiej hodowca i właściciel Intensa, Roman Piwko, otrzymał poważną ofertę od kupca z Ukrainy i zdecydował się ostatecznie sprzedać ogiera (podobno z 1 mln zł), który został przeniesiony do innej stajni, ale przez ponad dwa miesiące przebywał jeszcze na Służewcu. Później na kilka miesięcy słuch po nim zaginął. Niestety, na początku maja do Polski dotarły niepokojące wieści, że wspaniały kasztan padł w Moskwie, gdzie był przygotowywany do wyścigu. Okazało się, że miał poważne problemy z jelitem cienkim, z którymi nie zdołali sobie poradzić weterynarze.

Info