Traf Online
Oglądaj i graj!!!
Podwajamy wyścigowe emocje!
Zaloguj się na TrafOnline.pl już teraz!

Aktualności

Tor Służewiec

Legenda Służewca, Mieczysław Mełnicki, nie żyje!

2 lutego 2019

Z głębokim smutkiem zawiadamiamy, że 1 lutego w wieku 80 lat zmarł Mieczysław Mełnicki, legendarny dżokej, który po zakończeniu kariery jeździeckiej w 1986 r. pracował następnie na Torze Służewiec jako trener nieprzerwanie do końca ub. sezonu.

Jako jeździec Mieczysław Mełnicki wygrał 1663 gonitwy, najwięcej ze wszystkich jeźdźców w historii polskich wyścigów, w tym sześciokrotnie Derby, oraz czterokrotnie Wielką Warszawską (szczegółowy wykaz jego sukcesów podajemy poniżej). Starsi bywalcy toru pamiętają zapewne Jego wspaniałe zwycięstwa na Demonie (1964-65), Nemanie (1984) i Korabiu (1985). Pracował i ścigał się także przez trzy lata (1972-74) w Niemczech i wtedy na niemieckim koniu wygrał Derby w Belgii .

Do Mieczysława Mełnickiego należy rekord wygranych w Derby, odniesionych w ciągu trzech tygodni. W 1984 r. najpierw zwyciężył na trenowanym przez Stanisław Molendę Nemanie w Wiedniu, następnie na Jurorze (tr. Stanisław Dzięcina) w Pradze, oraz ponownie, po tygodniu, na Nemanie na Służewcu. Podwójne derbowe zwycięstwo (w Wiedniu i na Służewcu) odniósł także w 1985 r. na Korabiu (tr. Andrzej Walicki). Utrzymywał się w formie przez długie lata, zdobywając seryjnie tytuły czempiona jeźdźców. Bywalcy toru mówili wówczas, że może wygrać nawet „na kozie” (czyli na najsłabszym koniu).

Jako trener Mełnicki triumfował w 2003 r., kiedy to dosiadany przez Jerzego Ochockiego Joung Islander, finiszując z ostatniej pozycji, odniósł sensacyjne zwycięstwo w Derby! Wtedy też w posezonowych wyborach organizowanych przez „Życie Warszawy” został wybrany Trenerem Roku.

Najlepszym koniem arabskim trenowanym przez Mieczysława Mełnickiego był Marvin El Samawi, który w rozgrywanej od 1985 roku Nagrodzie Europy na Służewcu zwyciężył dwukrotnie, w 2008 i 2009 r. Ścigał się także z powodzeniem na torach niemieckich.

Suche zestawienia statystyczne nie mogą oddać ładunku emocji, które wiązały się z występami Mieczysława Mełnickiego. Był uwielbiany przez  kibiców za swoją klasę, formę i sposób bycia.

W towarzyskich kontaktach Mietek zawsze dbał o to, żeby być trochę zagadkowym i jednocześnie dowcipnym. Lubił żartować i opowiadać zabawne anegdoty. Miał przyjazną, pogodną naturę, ale potrafił też się postawić, gdy ktoś mu mocno zalazł za skórę. 

Będzie nam Ciebie Mietku na wyścigach bardzo brakowało!

Najbliższej Rodzinie śp. Mieczysława Mełnickiego składamy wyrazy głębokiego współczucia i żalu.

Jan Zabieglik

Najważniejsze sukcesy Mieczysława Mełnickiego w karierze jeździeckiej na Służewcu:

Derby: Demona (1964), Sekwoja (1975), Skunks (1979), Demon Club (1981) Neman (1984), Korab (1985). Ponadto wygrał dwukrotnie Derby w Wiedniu (na Nemanie i Korabiu), w Pradze (na Jurorze) i w Belgii na niemieckim koniu.

Wielka Warszawska: Demona (1964 i 1965), Jarabub (1981), Księżyc (1986). 

St. Leger: San Thiago (1962), Gerona (1964), Księżyc (1986).  Za granicą na Demonie w Wiedniu (1964).

Rulera: Awantaż (1960), Salwador (1963), Demona (1964), Haracz (1965), Daraj (1967), Oltis (1969), Pawiment (1977), Skunks (1979), Demon Club (1981).

Wiosenna: Gerona (1963), Orestilla (1965), Smużka (1975), Norika (1977)

Liry (Oaks): Gerona (1964), Sekwoja (1975), Smużka (1976), Norika (1978), Nursja (1983) i Jaka Bądź (1984).

Prezesa Rady Ministrów: Demona (1965), Juror (1985), Korab (1986).

Derby Arabskie: Finisz (1971), Piechur (1983).

O początkach swej błyskotliwej kariery opowiadał Eugeniuszowi Halskiemu, współautorowi (razem z Wojciechem Bukatem) książki „Bomba w górę” następująco:

-Jako chłopak mieszkałem z rodzicami na Żuławach. Była bieda. Wszystkiego nam brakowało. Jedliśmy tylko ryby, które ojciec złowił. Ale mnie to doskwierało. Pasjonowałem się jazdą na każdym zwierzęciu – na krowie, próbowałem nawet na świni, ale to bardzo trudne zwierzę, jeśli chodzi o ujeżdżanie. Na konia próbowałem wsiąść nieco później. Zresztą zaraz mnie zwalił, ale uczepiłem się cugli i nie puściłem. Nie puściłem, ale wsiąść nie mogłem. Podprowadziłem więc konia tak, żeby biegł w rowie i wtedy z góry na niego wskoczyłem. Koń był uparty, ale ja też. Wrzepiłem się w niego i nie dałem się zrzucić.

Chyba widział tę moją szamotaninę rodzony brat pana Józefa Dorosza, trenera koni wyścigowych na wrocławskim torze. Tam zobaczyłem, jak trzeba jeździć. Bardzo mi się podobało. A Józef Dorosz powiedział do brata: – Pamiętaj, tego chłopaka musisz przywieźć. Ale on zabrał mnie do domu. Dwa miesiące walczyłem, żeby rodzice puścili mnie do Wrocławia. Wreszcie ojciec się zgodził.

Przyjechałem do Wrocławia. Wielki był ze mnie chłop – 32 kilo ważyłem. Dorosz podpisał zobowiązanie, ze będzie się mną opiekował, bo miałem wtedy niespełna 14 lat. Brał mnie na kenter, na galop. Jechał koło mnie. Pokazywał mi, co i jak trzeba robić. No i „wsadził mnie” w jakiś wyścig. Pamiętam, że przegrałem o łeb do Józefa Palińskiego. Potem jeszcze raz pojechałem na tym koniu, ale nie popełniłem tych błędów, co poprzednio, i wygrałem. Dorosz zawsze mi mówił: ” Nie przejmuj się. Najważniejsze jest, żebyś przyjechał cały i szczęśliwie”. Nigdy nie miał żadnych pretensji. Coraz częściej „wsadzał mnie” do wyścigu, tak że w pierwszym sezonie dobiłem starszego ucznia. W następnym praktykanta. We Wrocławiu mieli problemy, bo mieli tam po 2-3 dżokejów na stajnię, a koni było 18. No i co z tego! Dżokeje jeździli, a chłopak wciąż czekał na swoją kolej.

Przyjechał dyrektor Arkuszewski i zabrał mnie do Warszawy. Byłem u starego pana Chatizowa, Kostii. Wsadził mnie na Romanię, dużą karą kobyłę. Byłem ostatni. Za jakieś dwa trzy dni wsadzili mnie na San Thiego. To wygrałem od Żubra w walce. Jechał u Pasternaka na Wiatorze. Znowu mnie wsadzili na San Thiego i wygrałem wyścig od Stasiaka. On jechał na bitej faworytce u Henia Szymańskiego. Stasiak przyszedł na dżokejkę, pogratulował mi i powiedział, że jak będę się szanował, to daleko zajadę. Podziękowałem mu, a słowa jego głęboko mnie wzruszyły. Coraz więcej jeździłem i dobiłem kandydata, a potem u starego Molendy dobiłem dżokeja. Długo nie mogłem wygrać setnej gonitwy, ale jak wygrałem, to zaraz i sto pierwszą wygrałem na Karbonacie…”

Bardzo interesującą biografię Mieczysława Mełnickiego zat. „Żokej”, na podstawie jego opowieści, napisał red. Telewizji Polskiej Wojciech Zieliński (pierwsze wydanie w 2011 r.). Mełnicki wystąpił w roli dżokeja Younga w serialu telewizyjnym z 1977 roku w reżyserii Ryszarda Bera. Serial powstał na podstawie powieści Lalka (1890) Bolesława Prusa