Traf Online
Oglądaj i graj!!!
Podwajamy wyścigowe emocje!
Zaloguj się na TrafOnline.pl już teraz!

Aktualności

Tor Służewiec

Definitywnie zakończyłem karierę dżokeja!

3 sierpnia 2017

Rozmowa z Piotrem Krowickim.

W niedzielę poinformował pan Komisję Techniczną, że był to ostatni dzień w pańskiej karierze dżokejskiej. Czy tę decyzję podjął pan nagle i czy dotyczy ona tylko Służewca, ale także zagranicy?  

Piotr Krowicki ścigał się na wielu europejskich torach

To stało się rzeczywiście spontanicznie, bo dostałem w Wiedniu, gdzie mieszkam od lat z żoną i dwojgiem dzieci, intratną pracę w ogóle nie związaną z wyścigami. Musiałem więc definitywnie zakończyć karierę jeźdźca, która wymaga przecież codziennej roboty w stajni wyścigowej.

Czyli żaden come-back już nie wchodzi w rachubę?

Jak to mówią: nigdy nie mów nigdy, ale rozstanie się choćby na rok z tym zawodem powoduje znaczący wzrost wagi, więc powrót do treningów i na tor byłby praktycznie bardzo utrudniony. Obecnie, mając 38 lat, jestem w stanie wyważyć się nawet na 53 kg, ale trzymanie odpowiedniej wagi kosztowało mnie sporo wyrzeczeń. Po 23 latach (zaczynałem jeździć mając 16 lat jako amator we Wrocławiu w 1995 roku) swoistego postu będę mógł wreszcie odżywiać się i żyć jak normalny człowiek. Będę miał też więcej czasu dla rodziny.

Jakie były znaczące etapy w pańskiej karierze?

Jak już wspomniałem zaczynałem jeździć na wyścigach we Wrocławiu, gdzie dawał mi szanse wybicia się świetny trener i przemiły człowiek Tadeusz Dębowski. W 1998 roku byłem już czempionem jeźdźców na Partynicach. Po tym sukcesie, jesienią przyjechałem do Warszawy i zatrudniłem się najpierw w stajni Małgorzaty Łojek, a potem u Walickiego. Następnie wyjechałem do Mediolanu, gdzie pracowałem i ścigałem się niecałe dwa lata. W 2002 roku przyjechałem do Wiednia, skąd przez następne lata wyjeżdżałem także na wyścigi w Czechach, na Węgrzech i na Słowacji. Na Służewcu zacząłem się ponownie ścigać, ale tylko w wybrane weekendy od 2008 roku. W 2009 pracowałem w stajni Adama Wyrzyka, a w 2010-11 zatrudniłem się w Niemczech. Dosyć regularnie zacząłem pojawiać się na Służewcu w 2012 roku, co zaowocowało wygraniem przeze mnie czempionatu.
Reasumując ścigałem się na wielu torach Europy Centralnej oraz w Niemczech i we Włoszech. Współpracowałem z wieloma znanymi trenerami. Jako ciekawostkę podam, że Węgrzech dosiadałem najlepsze konie Piotra Czarnieckiego, który na torze w Budapeszcie zrobił chyba większą karierę niż na Służewcu.

Proszę przypomnieć najważniejsze sukcesy. Ile pan wygrał w sumie gonitw?

Runda honorowa z Ziko po zwycięstwie w Derby

Nie prowadziłem prywatnej statystki, ale myślę, że uzbierało się ponad sześćset zwycięstw. Wygrałem trzy razy Derby dla folblutów: w 2007 w Budapeszcie na ogierze Salden Zar oraz w 2009 na Goldenie Tirolu i 2016 na Medici w Wiedniu. Ponadto raz zwyciężyłem w Derby dla arabów (na Ziko w 2014 r.). W 2008 r. byłem bliski zwycięstwa w Derby Słowacji na niemieckim Magic Slipper, który był drugi o 0,5 dł. za og. Teddy Ready. W 2014 roku dosiadałem w Derby na Służewcu faworyta Indian Generala, na którym z przewagą wygrałem Nagrodę Iwna. Jednak 200 m dalej okazało się dla niego już za daleko i finiszowałem jako trzeci.
W 2005 r. wygrałem gonitwę Central European Breeder´s Cup Sprint w Wiedniu na polskiej hodowli Scyrisie, a w następnym poprowadziłem do zwycięstw klaczy Desert Dabby najpierw w austriackim, a następnie polskim Oaks. Tę gonitwę wygrałem także na Jagabelli w Bratysławie (2009 r.).
W 2006 roku wygrałem bieg CEBC, Classic, Gr. I. w Wiedniu na czeskim ogierze Mideros.
Z innych ważnych koni w mojej karierze chciałbym jeszcze wymienić wybitnego węgierskiego sprintera Overdose, na którym oprócz mnie zwyciężali też tak świetni jeźdźcy jak Dettori, Soumillon i Suborics, wspaniałego Ryana (wygrałem na nim czeski St. Leger), a także Hard Wariora i Zambezi.

Czym teraz będą dla pana wyścigi?

Na pewno miłą rozrywką. Trudno przecież zerwać z czymś, co było sensem życia przez tyle lat. Ale będę na torze już tylko widzem i kibicem. Zapewne jeszcze spotkamy się na Służewcu w dniach rozgrywania najważniejszych gonitw.
Korzystając z okazji chciałem serdecznie podziękować wszystkim moim przyjaciołom na wyścigach, przede wszystkim właścicielowi koni Adamowi Chodowcowi. Słowa podziękowania kieruję także do wszystkich znanych mi czasami tylko z twarzy bywalców toru, którzy zwracali się do mnie w przyjaznych słowach podczas prezentacji koni na padoku oraz oklaskiwali mnie po wygraniu przeze mnie ważnych gonitw. Tego nigdy nie zapomnę, tego będzie mi brakowało.

Dziękujemy bardzo za rozmowę.

Rozmawiał Islander