Traf Online
Oglądaj i graj!!!
Podwajamy wyścigowe emocje!
Zaloguj się na TrafOnline.pl już teraz!

Aktualności

Tor Służewiec

Czuję się, jakbym już osiągnęła wyścigowy szczyt, a przecież wygrałam dopiero 50 gonitw

23 maja 2019

Rozmowa z kandydatem dżokejskim Darią Pantchev

Czteroletni folblut, trenowany przez Macieja Janikowskiego Fruit Night, to kolejny koń, którego zapamiętasz zapewne na całe życie. W ubiegłą sobotę wygrałaś na nim 50. gonitwę i osiągnęłaś w hierarchii jeździeckiej stopień kandydata dżokejskiego. Rozpiera cię duma?

Kandydat dżokejski Daria Pantchev

Bardzo się ucieszyłam, bo wygrywanie gonitw sprawia mi ciągle wielką radość. Ale żeby zaraz rozpierała mnie duma? Raczej nie. Wygranie 50 gonitw zajęło mi przecież prawie 10 lat. Zaczęłam się ścigać dość późno, jak na kogoś, kto wychował się na wyścigach, bo dopiero w wieku 20 lat, kiedy mój tata Rumen Pantchev, który w latach 90. należał do ścisłej czołówki służewieckich dżokejów, zaczął trenować konie w stajni w Lutku na Mazurach. Na przygotowanym przez niego arabie Pustynnym Zmroku wystartowałam po raz pierwszy w wyścigu na Służewcu i odniosłam zwycięstwo.

Co spowodowało, że ten debiut nastąpił dosyć późno? Przecież oboje rodzice pracowali w stajniach, więc musiałaś tak czy inaczej mieć do czynienia z końmi od małego. Nie było w domu nacisku, żebyś została wyścigową amazonką?

Był, ale tylko ze strony taty. Mama Agnieszka, która rzadko brała udział w gonitwach, raczej mi odradzała. W szkole podstawowej uprawiałem lekkoatletykę (biegałam sprinty), ale oczywiście na koniach zaczęłam jeździć już jako sześciolatka, a mając dziewięć lat pojechałam po raz pierwszy z tatą na zielony tor. Egzamin jeździecki zdałam w wieku 16 lat. Przychodziłam wtedy dość regularnie na przejażdżki do stajni Janusza Kozłowskiego, ale do udziału w wyścigach się nie paliłam.

Po zakończeniu nauki w Technikum Hodowli Koni w Piasecznie przez kolejne dwa latach podczas wakacji pracowałam w stajniach we Włoszech. Kiedy wróciłam, przez trzy miesiące jeździłam u taty w Lutku, a potem już na dobre wróciłam na Służewiec.

W jakich stajniach wtedy pracowałaś?

50. wygrana na Fruit Night (3)

Najpierw byłam dosyć krótko u Emila Zaharieva i Wojciecha Olkowskiego. Na dłużej, bo na trzy lata, związałam się ze Stajnią Niespodzianka, prowadzoną przez Krzysztofa Ziemiańskiego. Dość szybko wygrałam 10. gonitwę (na starym folblucie Juhasie) i zostałam starszym uczniem. Pod koniec pracy u Ziemiańskiego  osiagnęłam stopień praktykanta dżokejskiego, jadąc gościnnie na arabskiej klaczy Moonlight, trenowanej przez Macieja Malinowskiego, u którego miałam następnie krótki, trzymiesięczny epizod epizod w stajni pod Grójcem

Potem przez kilka miesięcy pracowałam w stajni Andrzeja Walickiego. Poznałam wtedy bliżej dżokeja Aleksandra Reznikova, który zaproponował mi wyjazd do pracy w USA. On już wcześniej tam wyjeżdżał i brał udział, z niezłym pozwodzeniem, w wyścigach. Pracowałam  w Stanach w sumie rok i nawet udało się kilka razy wystartować w gonitwach. To było bardzo cenne doświadczenie.

Po powrocie już nie jeździłam, bo zaszłam w ciążę i w 2015 roku urodziłam synka Gabrysia.

Jak długą miałaś przerwę po urodzeniu dziecka?

Bardzo krótką. Już po pół roku pojawiłam się ponownie w stajni Walickiego, bo moja mama Agnieszka, gdy ja szłam do pracy opiekowała się Gabrysiem. Robiła i robi to nadal z wielkiem zaangażowaniem. Jest superbabcią, za co jestem jej bardzo wdzięczna.

Chcę się pochwalić, że po przyjściu synka na świat dokonałam dużego wyczynu. W czasie ciąży przytyłam 30 kg i następnie, dzięki przejażdżkom i codziennemu bieganiu, tyle samo schudłam. Już wiosną 2016 roku trener mógł mnie zapisać do wyścigu handikapowego z wagą… 51 kg.

Jak się potoczyła twoja dalsza kariera?

U Walickiego byłam przez 5 miesięcy, następnie rok u Macieja Jodłowskiego i ok. pół roku u Anny Zielińskiej. Od ubiegłego sezonu jestem w stajni Macieja Janikowskiego, w której obecnie pracuje także mój partner i ojciec Gabrysia Aleksander Reznikov. Chcę podkreślić, że choć pan Maciej zatrudnia oprócz mnie trzech dżokejów, nie mam powodów do narzekań, jeśli chodzi o dosiady. Wręcz przeciwnie, czuję się doceniona.

Kto z trenerów, oprócz tych u których pracowałaś, pomógł ci w osiągnięciu 50 zwycięstw, przyznając gościnnie dosiady?

Przede wszystkim często zapisywał mnie do gonitw mój wujek Andrzej Laskowski, za co mu bardzo dziękuję.

Jakie osiągnęłaś do tej pory największe sukcesy. Mam na myśli zwycięstwa w gonitwach imiennych?

W ubiegłym roku wygrałam na trenowanym przez Zaharieva Nikusie Nagrodę Jaroszówki (kat. B) oraz na Hot Wingu, już u Janikowskiego, Nagrodę Łeb w Łeb (I gr.).

Jak sama oceniasz swoje umiejętności techniczne?

Ciągle się uczę i coś poprawiam w jeździe, bo przecież nigdy nie będę miała takiej silnej ręki, jak dżokeje. Ale na szczęście są konie, z których na siłę nic się nie wydusi. Wprost przeciwnie, źle reagują na użycie bata. Bardzo dużo mi pomogły zorganizowane przez Polski Klub Wyscigów Konnych dwa wyjazdy wraz w innymi młodymi jeźdźcami ze Służewca na szkolenia do Newmarket. Korzystam też z porad taty, który wygrał Derby na Cuntry Clubie w 1999 roku, a także z uwag mojego życiowego partnera Alexa, wielokrotnego czempiona toru na Służewcu.

Czy Gabryś już siedział na koniu?

Siedział i to nie raz. W ogóle lubi zwierzęta, ale bardziej interesują go obecnie samochodziki.

Czy myślisz o tym, że może w przyszłości pójdzie w ślady dziadka i twoje?

W ogóle się na tym nie zastanawiam. Na pewno będę chciała, żeby jazda konna nie była mu obca. Ale najważniejsza będzie szkoła, a gdy dorośnie sam zadecyduje. Na pewno nie będę go namawiać, ani tym bardziej przymuszać.

Jaki sobie stawiasz następny cel na wyścigach? Marzysz o wygraniu stu gonitw i uzyskaniu tytułu dżokeja?

Nie mam takich marzeń, bo staram się twardo stąpać po ziemi. Już czuję się, jakbym osiagnęła wyścigowy szczyt, a przecież wygrałam dopiero 50 gonitw. Na razie utrzymuję się z pracy na wyścigach. Chcę ją wykonywać najlepiej jak potrafię i wygrywać, co się da wygrać, a co dalej będzie, to będzie.

Bardzo dziękujemy za rozmowę i życzymy jeszcze wielu sukcesów na torze wyścigowym.

Rozmawiał Islander