Traf Online
Oglądaj i graj!!!
Podwajamy wyścigowe emocje!
Zaloguj się na TrafOnline.pl już teraz!

Aktualności

Tor Służewiec

Brawurowe wyczyny Busha Brave’a

29 maja 2017

Rozmowa z Dariuszem Jaskólskim, właścicielem Busha Brave’a, zimowego faworyta na Derby i zdobywcy pierwszej korony – Nagrody Rulera.

Czy może się pan przedstawić?

Jestem warszawiakiem. Wychowałem się i mieszkam przy ulicy Wałbrzyskiej, a więc o rzut beretem od toru wyścigowego. Mam 59 lat. Pracuję w korporacji zajmującej się finansami i asekuracją.

Od kiedy konie pańskiej własności biorą udział w wyścigach na Służewcu?

Dekoracja po biegu o Nagrodę Rulera. Od lewej Dariusz Jaskólski, syn Michał, żona Dorota, dżokej Lukasek z dziećmi oraz trener Wojciech Olkowski

Dopiero czwarty sezon. W pierwszym (2014) byłem współwłaścicielem trzech koni: Admirala Questa, Busha Brothera oraz Pirate Rebela razem z moim wieloletnim przyjacielem Zbyszkiem Górskim i jego stałym wspólnikiem Kishore Mirpurim. Zbyszek od lat zapraszał mnie na wyścigi, zwłaszcza gdy odbywały sie ważne gonitwy, i zachęcał, że posiadanie oraz wystawianie koni do wyścigów, co prawda wiąże się z ryzykiem finansowym, ale może stać się również źródłem niezwykłych przeżyć nie tylko dla mnie, ale i dla rodziny. Dałem się przekonać jemu i „Kisiorowi”, i przynajmniej na razie jestem bardzo zadowolony. Posiadanie koni, a w moim przypadku dodatkowo możliwość prawie codziennego obcowania z nimi, bo mieszkamy blisko toru, to wspaniała rozrywka.

Szybko, bo już w ub. roku jako właściciel koni się pan usamodzielnił. Pańska stajnia Quest Point liczy obecnie pięć folblutów. Jak pan ją skompletował?

Najpierw w 2015 roku odkupiłem od moich wspólników Admirala Questa, który w treningu Wojciecha Olkowskiego biegał dla mnie przez dwa sezony, wygrywając trzy wyścigi. Ponadto jesienią 2015 r. kupiłem na aukcji w Irlandii roczniaki: Busha Brave’a, Invincible Gunnera oraz klacz Fibi i w ub. sezonie byłem samodzielnym właścicielem czwórki koni biegających w barwach mojej stajni, którą nazwałem Quest Point. Chciałem w ten sposób wyrazić mój sentyment dla Admirala Questa, jako pierwszego konia mojej własności. Niestety, musiałem go sprzedać po zakończeniu sezonu, gdyż utrzymywanie w treningu dwóch kolejnych koni,  Jacky’ego i Slasha, zakupionych w Irlandii jesienią ub. roku, czyli w sumie piątki folblutów (trójki trzylatków i dwóch dwulatków), znacznie podniosło ponoszone przeze mnie koszty. Nazwy stajni jednak nie zmieniłem. A Admiral Quest dalej biega na Służewcu, ale już w innym treningu i dla innego właściciela.

Dariusz Jaskólski i Bush Brave

Przejdźmy do rzeczy, czyli do dwóch spektakularnych sukcesów Busha Brave’a, które sprawiły, że nieoczekiwanie otworzyła się przed panem perspektywa zostania właścicielem derbisty, co przyniosłoby nie tylko finansowe, ale także honorowe splendory. Wygranie w wieku dwóch lat Nagrody Mokotowskiej w imponującym stylu (o 13 długości przed faworytem Jules’sem Dreamem własności Roberta Gorczycy, trenowanym także przez Olkowskiego) i łatwe zwycięstwo w pierwszym tegorocznym występie (w prestiżowym wyścigu o Nagrodę Rulera) umocniło pańskiego konia na pozycji Numer Jeden w derbowym roczniku. Czy oczyma wyobraźni widzi pan siebie i członków rodziny na podium zwycięzców Derby?

Oczywiście, nie będę ukrywał, że dla mnie, mojej żony Doroty, syna Michała, córki Kingi, zięcia Maćka i sześcioletniego wnuczka Marcelka byłoby to niezwykłe wydarzenie. Jednak na tyle już wciągnąłem się w wyścigi, że wiem, jak daleka jest jeszcze droga do tego celu. Po pierwsze, odpukać, koń musi stanąć do najbliższej prestiżowej próby (Nagrody Iwna) w pełni zdrowia i nie doznać uszczerbku w trakcie jej trwania. Dopiero ten wyścig pokaże, jak sobie poradzi na dystansie dystansie o 600 m dłuższym niż ten (1600 m), na którym odniósł dwa ostatnie bardzo obiecujące zwycięstwa. Po drugie nie wiadomo, co tak naprawdę drzemie w kilku rywalach, szczególnie tych mających dobre zagraniczne rodowody. I po trzecie, jak mówią, Derby wygrywa koń niekoniecznie najlepszy, ale szczęśliwy, któremu w tym niepowtarzalnym wyścigu wszystko idealnie się ułoży. Ja, tak jak w swoim zawodzie, również na wyścigach staram się nie bujać w obłokach, lecz twardo stąpać po ziemi. Będę już zadowolony, jeśli mój koń będzie nadal należał do czołówki rocznika i brał udział w najważniejszych gonitwach.
Chcę też podkreślić, że sukcesy Busha Brave’a to w dużej mierze zasługa trenera Wojciecha Olkowskiego. Przygotowuje on oprócz Busha, jeszcze dwa moje konie: Invincible Gunnera, który w wieku dwóch lat wygrał dwie gonitwy i Jacky’ego.  Fibi (zwycięzyła) w pierwszym tegorocznym starcie) i Slasha trenuje Maciej Jodłowski.

Dlaczego akurat Busha Brave’a, oprócz Invincible Gunnera i Fibi, kupił pan podczas swego pierwszego wyjazdu na jesienną aukcję Tattersalls. Czy ktoś panu pomagał?

Wyjechałem do Irlandii z grupą polskich właścicieli i trenerów. „Kisior” i Zbyszek mają zaprzyjaźnionego agenta Boby’ego O’Rayana, który nam wszystkim doradzał, ale tak się zdarzyło, że gdy na ring wyszedł Bush Brave, nie był akurat obecny, bo poszedł załatwiać jakieś sprawy. W licytacji pomagał mi więc „Kisior”. Koń nie najlepiej wyglądał i nie miał wzięcia, ale mnie się spodobał, bo był synem Bushrangera, czyli tego samego reproduktora, po którym był Bush Brother, jako dwulatek ogier mojej współwłasności. W wieku trzech lat wygrał on Memoriał Tomasza Dula i był trzeci w Rulera, ale potem doznał kontuzji. Wrócił do biegania w październiku, miał jednak dwa słabe występy i podczas aukcji został sprzedany do Kazachstanu. Żałowałem potem, że go nie odkupiłem od moich kolegów. Chciałem mieć koniecznie konia po Bushrangerze i dlatego uparłem się, żeby kupić właśnie Busha Brave’a. Zapłaciłem ostatecznie za niego tylko 1800 euro.

Dlaczego tak tanio?

No właśnie, nie zdążyliśmy nawet dobrze się nad tym zastanowić, kiedy sprawa w pewnym sensie się wyjaśniła, bo gdy koń na lonży przechodził test oddechowy, okazało się, że ma gorączkę, charczy i nie może biec. Lekarz powiedział mi, że jeśli chcę, mogę jeszcze zrezygnować z zakupu, bo coś z tym koniem jest nie tak. Zapytałem, czy można przeprowadzić jakieś bardziej dokładne badanie czy jest to niedyspozycja chwilowa, czy trwała. Odpowiedział, że za opłatą 200 euro może wprowadzić sondę do dróg oddechowych. I wtedy okazało się, że koń ma po prostu zapalenie gardła. Widocznie podczas podróży na aukcję przeziębił się po drodze i dostał gorączki.
Koledzy mówili mi: zostaw go, jeszcze są do kupna inne „bushrangery”, więc sobie coś wybierzesz. Ale mnie zrobiło żal tego konia, którego już przecież kupiłem. Pomógł mi wtedy Mariusz Olesiński, właściciel firmy przewożącej konie. Zaproponował, żebym zostawił ten mój problematyczny nabytek w jednej ze stajni, z którą jest zaprzyjaźniony na 10-dniową kurację, po której zabierze go i przywiezie na Służewiec. Zapłaciłem za leczenie oraz pobyt i rzeczywiście, gdy pojawił się na Służewcu wyglądał już o wiele lepiej.
Ale to nie był koniec problemów zdrowotnych. Okazało się, że koń ma dość poważne uczulenie w prawym oku. Była propozycja, żeby go wysłać na dosyć kosztowną operację do Niemiec, bo może po prostu na to oko przestać widzieć. Na szczęście zaprzyjaźniona z trenerem Olkowskim okulistka przepisała odpowiednie krople oraz maści i po miesiącu koń wyzdrowiał. To był już koniec perypetii i można było zacząć normalny trening. Już w marcu wiadomo było, że może z niego coś będzie.

Finisz gonitwy o Nagrodę Rulera. Na pierwszym planie Bush Brave, który wygrał łatwo

Na początku dwuletniej kariery Bush Brave odniósł dwa zwycięstwa, w II gr. i w kat. B (Nagroda Dorpata), ale następnie dwukrotnie przegrywał z Jules’sem Dreamem w biegach o nagrody Dakoty oraz Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Gdy wtedy z panem rozmawiałem, wyglądał pan na pogodzonego z faktem, że siwka Gorczycy pański koń w wieku 2 lat raczej nie ogra. Jak pan przyjął tak efektowne zwycięstwo w Mokotowskiej?

Nikomu tego nie mówiłem, jednak po cichu na nie liczyłem, bo Bush przegrywał, ale tracił do rywala najwyżej 1,5 długości. Oczywiście, nawet w najśmielszych marzeniach nie przypuszczałem, że jego przewaga będzie aż tak duża. W końcu października bieżnia jednak nie była już lekko, lecz mocno elastyczna. Jak się okazało potężny „Julek” nie galopował na niej tak wydatnie, jak wcześniej, a mój chudziaczek (miał wtedy 157 cm wzrostu i 170 cm w popręgu) dostał na prostej skrzydeł i wygrał o 13 długości!

Czyli musi się pan już teraz zacząć modlić o deszcz, żeby spadł przed Iwna, a potem przed Derby?

Niekoniecznie musi mocno padać. Wystarczy, żeby tor, jeśli przyjdą upały, był wystarczająco polewany przez jego obsługę. Bieg o Nagrodę Rulera odbywał się na bieżni elastycznej w skali 3,3, a Bush nie dał rywalom nawet powąchać ogona i wygrał łatwo o trzy długości w bardzo dobrym czasie 1’37,2″. Oczywiście, jak już wcześniej mówiłem, łatwa wygrana w Rulera jeszcze niczego nie przesądza. Co będzie, to będzie. Ale mnie najbardziej cieszy, że moja rodzina dzięki Bushowi, a także pozostałym koniom, jeszcze dodatkowo się zintegrowała. Wspólnie przeżywamy ich występy, a ponadto ja i syn, kiedy tylko czas pozwala, odwiedzamy je w stajni. Najbliższe tygodnie będą dla nas okresem szczególnych emocji, których kulminacja, mamy taką nadzieję, nastąpi 2 lipca, w dniu Derby.

Bardzo dziękujemy za rozmowę.

Rozmawiał Islander